Niemiecka prasa o śmierci fotografa z Auschwitz
29 października 2012„Chyba żaden człowiek nie patrzył w oczy tylu skazanym na śmierć. Ponad 50 tysięcy razy nacisnął w Auschwitz przycisk wyzwalacza. Gdy jako polski żołnierz próbował przedostać się na Węgry, został aresztowany przez gestapo. Ponieważ był fotografem i mówił po niemiecku, miał robić ewidencyjne zdjęcia nowych więźniów. Musiał fotografować nawet eksperymenty Josefa Mengelego. Pozowali mu też komendanci obozu – w zrelaksowanych pozach, na pamiątkę dla potomnych. W styczniu 1945 r. Brasse otrzymał rozkaz zniszczenia wszystkich negatywów, większość z nich jednak uratował. Po wyzwoleniu obozu znaleziono 38 tys. 916 zdjęć. Chciałem, żeby świat dowiedział się o tym, co stało się w obozie, mówił Wilhelm Brasse. Po wojnie próbował wrócić do zawodu fotografa, nie był w stanie: Zawsze, kiedy patrzyłem przez wizjer aparatu, wyłaniały się nagle żydowskie dziewczynki“ – pisze Der Spiegel.
Konsumpcja jak religia
FAZ publikuje recenzję najnowszej książki polsko-austriackiego autora Radka Knappa „Podróż do Kalina” (Reise nach Kalino), powieść, której lektura „sprawi radość zarówno czytelnikom ze Wschodu jak i Zachodu, ale i może skłonić do wspólnej zadumy”. Satyryczna powieść detektywistyczna o surrealistycznym wydźwięku jest, jak pisze FAZ, opowieścią o dzisiejszej Europie Wschodniej: „To, co początkowo wydaje się powieścią fantastyczną, jest dość dokładnym opisem współczesności. Chodzi o dyktat ideałów piękna, reklamy, myślenie konsumpcyjne i polowanie na wieczną młodość. I o władzę koncernów, agresywność przemysłu rozrywkowego i wszechobecność elektronicznych mediów, które czynią z ludzi bezmyślną, łatwą do manipulowania masę. Jak wielki jest gniew Radka Knappa, można rozpoznać po nazwie Kalino, która jest odniesieniem do znanej mu Europy Wschodniej, gdzie symptomy kolektywnej choroby są jeszcze bardziej widoczne, niż na Zachodzie. Dawniej synonim zacofania, po przełomie politycznym stała siępolem bitwy dla pozbawionych skrupułów koncernów, które jak religię sprzedają tamtejszej ludności myślenie konsumpcyjne i znajdują niezliczonych, zachwyconych zwolenników”.
Pożar w budynku z polskimi mieszkańcami
Neues Deutschland odnotowuje pożar, jaki w nocy z piątku na sobotę wybuchł w budynku mieszkalnym w Lokwisch (północno-zachodnia Meklemburgia). „W budynku znajdowało się pięciu polskich robotników w wieku od 20 do 48 lat”, pisze gazeta. Polacy uratowali się, rannych nie było. Ogień wybuchł w kotłowni i rozprzestrzenił się na cały budynek. Jak pisze gazeta: „Policja kryminalna nie wyklucza podpalenia”.
Elżbieta Stasik
red.odp.: Bartosz Dudek