Niemiecka prasa: PI nie potrzebuje państwowego terytorium
18 października 2016„Schwaebische Zeitung” z Ravensburga pisze: „Wojskowy atak na Mosul to dobra wiadomość. Po kilkumiesięcznych przygotowaniach irackie oddziały rządowe próbują wraz z Kurdami, przy wsparciu amerykańskiego lotnictwa oswobodzić z rąk dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego milionową metropolię na północy Iraku. Ta wielka ofensywa będzie być może początkiem końca panowania PI nad terytorium na obszarze Iraku. Stany Zjednoczone muszą silnie naciskać na Bagdad, aby rozpoczął się tam polityczny proces umożliwiający odbudowę tego kraju. Jako okupant Amerykanie przed latami całkowicie zawiedli w tej sprawie. Obecnie to samo robią Rosjanie w sąsiedniej Syrii. Ich samoloty wraz z syryjskim lotnictwem obracają w ruiny dawną metropolię Aleppo. Zbrodnie wojenne, jak ataki na szpitale czy konwoje z pomocą humanitarną ONZ, pozostają bez sankcji. Brakuje tu konstruktywnego udziału Rosjan”.
„Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung” zaznacza: „ Często mówi się, że walki z PI nie można wygrać karabinami i granatami. Może to i prawda. Oczywiście, że każdy terrorystyczny kalifat trzeba zwalczać politycznie i trzeba walczyć z jego poplecznikami, nawet jeżeli zasiadają oni w gabinetach rządowych, trzeba odciąć im dopływ pieniędzy i zniszczyć fundamenty ekonomiczne fanatyków. Ale nie da się tego zrobić całkiem bez użycia broni. W północnym Iraku zaczęła się jedna z ważniejszych bitew z PI, być może nawet najważniejsza”.
„Frankfurter Rundschau” uważa: „Kiedy teraz mowa jest o szturmie na Mosul, z tą militarną retoryką wiąże się nadzieja, że bardzo zróżnicowany sojusz szyitów, kurdyjskich peszmergów, oddziałów armii irackiej i amerykańskich samolotów bombowych zakończy panowanie tzw Państwa Islamskiego w tym regionie. Walki będą jakiś czas trwać, ale zakończą się terytorialne podboje PI. Lecz nic nie wskazuje na to, żeby z tego powodu można było mówić o końcu przemocy islamistów. Od samego początku PI stawiało na indywidualizację terroru. Nie jest ono zdane na panowanie terytorialne. Oddziały gotowych na wszystko terrorystów i tak znajdą dla siebie nowe kryjówki. Panislamskie fantazje o wszechwładzy żywią się właśnie tym, że nie potrzebują państwowego terytorium”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” zaznacza: „Miejmy nadzieję, że władze w Bagdadzie wyciągną z tego jakąś naukę. Nie powinny one dalej marginalizować sunnickiej większości w Mosulu, jak robią to gdzie indziej i odsuwać ją od współudziału w wydarzeniach politycznych. To wykluczenie już wcześniej miało fatalne konsekwencje, ponieważ oddziały PI w oczach wielu sunnitów jawiły się zbawicielami, czym bynajmniej nie były. Byli oni raczej egzekutorami ideologii śmierci. Nie wolno jeszcze raz skierować sunnitów na tor ekstremizmu. Trzeba być jednak przygotowanym jeszcze na coś innego: kiedy dżihadystom będzie robić się gorąco, powrócą oni znów do terroryzmu”.
„Neue Ruhr Zeitung / Neue Rhein Zeitung” podkreśla: „Znamienne jest to, że koalicji, która teraz przypuszcza atak na Mosul, udało się przygotować tę operację w najdrobniejszych szczegółach od strony wojskowej i przeznaczyć grube miliony na broń. Ale nie ma pieniędzy na pomoc dla ludzi cierpiących biedę. Pieniędzy jest tak mało, że nie ma nawet dość kwater dla uchodźców. Ta nieudolność społeczności międzynarodowej to skandal. To jeden z dowodów, dlaczego europejski kryzys uchodźczy jest jej własnym dziełem. Pokonanie PI nie będzie automatycznie oznaczać, że w Iraku zapanuje pokój”.
„Neues Deutschland” pisze: „Wielu mieszkańców Mosulu obawia się swoich wybawicieli nie mniej, niż trwających już długo morderczych walk. Lecz jak do tej pory nie widać żadnego wspólnego planu, żadnej wizji dla Mosulu, oprócz tego, że uznano PI za wspólnego wroga. Dziś nikt nie może powiedzieć, jak długo przetrwa ten zawiązany w określonym celu sojusz, w próżni władzy, jaka tam powstanie. Jedno jest jednak pewne. Wygnanie PI z Mosulu z pewnością nie będzie końcem tych oddziałów siejących terror”.
Opr.: Małgorzata Matzke