Prasa: Polskę mogą ukarać państwa UE. „Mocny sygnał”
22 lutego 2017Ukazująca się w Brandenburgii regionalna „Maerkische Oderzeitung“ pisze, że z punktu widzenia krytyków reformy sądownictwa w Polsce „rząd PiS zmieniając tryb orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego tak, że sędziowie nie mogą go należycie kontrolować, podważa fundamenty państwa prawa". Do tego dochodzi krytyka polityki rządu wobec mediów. "Wolność prasy jest zagrożona, ponieważ prezesów publicznych nadawców radiowych i telewizyjnych mianuje rząd. To są mocne zarzuty i dotyczą nie tylko Polski, ale też innych państw członkowskich UE. Jeśli w jednym z nich nie przestrzega się zasad praworządności, wtedy zagrożony jest cały europejski projekt. Dlatego jest mało prawdopodobne, że spór ten po prostu zostanie zakończony. Unii Europejskiej nie pozostanie nic innego jak rozstrzygnąć go. W przeciwnym razie musiałaby osłabić własne fundamenty, na których jest osadzona”.
„Frankfurter Rundschau” pisze, że Komisja Europejska znalazła się na skutek sporu o niezależne sądownictwo z Polską „w kłopotliwym położeniu”. Dziennik przypomina, że Bruksela już dwa razy postawiła Warszawie ultimatum, a rząd PiS przeczekując reagował na to przypomnieniem, że nie ma żadnego problemu w polskim wymiarze sprawiedliwości. KE radził za z kolei, by skoncentrowała się na innych sprawach, do których jest upoważniona na podstawie traktatów unijnych. „Jedno i drugie jest oczywiście absurdalne” – stwierdza „Frankfurter Rundschau” i przypomina, że „strażnikom traktatów” wolno interweniować, wręcz muszą to robić, „jeśli jakiś rząd państwa członkowskiego UE ingeruje w trójpodział władzy i tym samym wkracza na ścieżkę nielegalnej demokracji. W końcu Unia Europejska interweniuje w innych przypadkach przeciwko państwom członkowskim i przedsiębiorcom, jeśli łamią unijne prawo”.
Opiniotwórcza „Sueddeutsche Zeitung” najpierw obszernie opisuje tło i przebieg sporu między UE i Warszawą, koncentrując się na ocenach reformy systemu sądownictwa w Polsce. W komentarzu zatytułowanym „Tyrania większości” Stefan Ulrich przypomina, że obywateli łamiących prawo, państwo może zmusić do jego przestrzegania. Sytuacja staje się trudna, jeśli państwo nie przestrzega prawa międzynarodowego. „Wtedy często pomagają środki nacisku (...) Szczególnie komplikuje się sytuacja, jeśli takie państwo członkowskie, jak obecnie Polska, ignoruje traktaty europejskie, czyli prawo konstytucyjne Unii. Z jednej strony chodzi o fundament UE. Z drugiej strony integracja europejska opiera się nie na przymusie, lecz na przekonaniu. Dlatego karanie może się w tym przypadku okazać kontraproduktywne” – uważa "SZ". Zwraca w tym kontekście uwagę na problematyczną sytuację w Europie, która utrudnia reakcję „na ataki polskiego rządu na sądownictwo”. Nikt nie jest zainteresowany „zawracaniem z drogi tak ważnego państwa członkowskiego jakim jest Polska” – zauważa komentator. „Lecz: Gotowość do kompromisu nie może stać się zadaniem samym w sobie. Podział władzy i niezależność sądownictwa stanowią istotę Europy. Nie wolno jej podważać parlamentom i rządom. W przeciwnym razie demokracja przerodzi się w tyranię większości, a ta z kolei w despotyzm” – podkreśla Ulrich.
Ponieważ Warszawa „pozostaje uparta”, konflikt musi teraz rozstrzygnąć UE: „Wprawdzie Węgry mogą uniemożliwić odebranie Polsce prawa głosu. Inne państwa członkowskie mogą jednak ukarać Polskę za łamanie wspólnych wartości. To byłby mocny sygnał” – uważa komentator „SZ”.
opr. Barbara Cöllen
Niniejszy artykuł prezentuje opinie wyrażone na łamach niemieckiej prasy i niekoniecznie odzwierciedla stanowisko redaktora Sekcji Polskiej Deutsche Welle.