Niemiecka prasa: Powrócił grecki pacjent
30 grudnia 2014"Straubinger Tagblatt / Landshutter Zeitung"zaznacza: "W ostatnim czasie ostry kurs oszczędności zaczął owocować w Grecji: ustabilizował się budżet, wskaźniki makroekonomiczne szły w górę. Ale teraz lekką ręką znów wszystko może zostać roztrwonione. Rynki finansowe w Grecji znów zaczynają lecieć na łeb na szyję. Powrócił grecki pacjent - i jego stan jest krytyczny. To będzie znów wywoływać bóle głowy u wielu szefów państw i rządów w europejskich stolicach. Jeszcze parę tygodni temu kurs Samarasa, stawiającego na wcześniejsze rozpisanie wyborów prezydenckich był uważany za zgrabny zabieg. Teraz ten krok przyśpiesza raczej destabilizację polityczną i ekonomiczną".
"Koelner Stadt-Anzeiger"pisze: "Grecja nie ma czasu do stracenia. W marcu kasa państwa znów będzie świeciła pustkami. To, że Ateny będą mogły do tego czasu refinansować się na rynku kapitałowym, jest raczej wykluczone. Kraj byłby więc znów zdany na nowe kredyty. Ale Aleksis Tsipras swoją agresywną retoryką raczej odstraszył tylko unijnych partnerów. Nawet jeżeli szef Syrizy znowu ochłonie, otwartą kwestią jest, czy antyeuropejskie skrzydło jego partii by go poparło. Nie są to zbyt różowe perspektywy dla tego państwa w wiecznym kryzysie".
Berliński "Tagesspiegel" zaznacza: "Jeżeli przyjrzeć się strefie euro jako całości, z jej wkrótce 19 członkami, trzeba stwierdzić, że Grecja pozostaje szczególnym przypadkiem. Największe ofiary za kurs oszczędności poniosła tam już, ciągnąca resztką sił, warstwa średnia i niższa. Ale Grecja to także bogaci, potrafiący wystylizować się na biednych i polityczna kasta, która jest przede wszystkim zajęta samą sobą. Taka Grecja stoi teraz znów przed wyborem. W wyborach zmierzy się elektorat, któy już nic nie ma do stracenia i ci, dla których jeszcze coś znaczy obietnica rządu, że stawia on na wzrost gospodarczy".
"Mindener Tagblatt" uważa: "Nikt nie może brać Grekom za złe, że mają już dość rygorystycznego kursu oszczędności i wynikających z niego cięć socjalnych. Ale niebezpieczną fantasmagorią byłaby wiara, że przez wybory można pozbyć się drakońskich następstw wieloletniej niegospodarności - na przykład głosując na Syrizę. Tsipras obiecuje co prawda złote góry, ale nic z tego nie uda się mu urzeczywistnić. Utopią jest zarówno to, że unijni partnerzy będą w nieskończoność pokrywać grecki deficyt budżetowy, jak i to, że przywróci się drachmy. Już nawet sama próba podejścia do takiego przekornego zabiegu pogrążyła ten kraj tylko jeszcze bardziej w chaosie, a ludzi w biedzie. Grecji faktycznie wiedzie się źle, także i przede wszystkim z jej własnej winy. Owszem, UE ma obowiązek jej pomóc, ale europejski podatnik nie ma obowiązku przelewać pieniędzy do beczki bez dna".
"Die Welt" pisze: "Co prawda w aktualnych sondażach przewaga Sirizy nieco się kurczy, ale wciąż jeszcze wygląda na to, że ten lewicowy sojusz może wygrać, a jego charyzmatyczny przywódca Tsipras zastąpi Samarasa na czele rządu. Ale na pewno grozi wstrzymanie procesu reform. Unijnym partnerom w takiej sytuacji pozostają tylko dwa wyjścia: albo sięgną po cały katalog pogróżek, a to oznaczałoby, że nie traktuje się już jako tabu 'Grexitu', czyli wyjścia Grecji z eurogrupy. Albo europartnerzy będą dalej ratować Grecję nawet wtedy, gdy w zamian za to będą dostawać jakieś zupełnie bzdurne obietnice. To byłby bardzo niebezpieczny precedens, który w państwach będących kredytodawcami, stałby się wodą na młyny takich antyeuropejskich fundamentalistów jak AfD (antyeuropejska "Alternatywa dla Niemiec")".
opr. Małgorzata Matzke