Niemiecka prasa: "Prawicowy ekstremizm w Niemczech jest ciągle żywy"
15 listopada 2011Berliner Zeitung pisze: "Po skrajnie prawicowych ekscesach i przemocy wobec cudzoziemców w latach 90-tych, które miały miejsce w czasach pełnej nienawiści debaty o ograniczeniu prawa do azylu, każdemu nawet najbardziej ograniczonemu umysłowi musiało zaświtać, że ksenofobia przeniknęła już do szerokich kręgów społeczeństwa, a utajony na co dzień rasizm może w każdej chwili ujawnić się w formie przemocy. To była zbyt prosta prawda, by potraktować ją serio. Niemieckie władze bezpieczeństwa nie chciały jej przyjąć do wiadomości."
Sueddeutsche Zeitung zaznacza, że "Co prawda jeszcze nie wiadomo, dlaczego władze śledcze Turyngii straciły z oczu troje domniemanych terrorystów. Lecz fakt, że trio to zeszło do podziemia ukazuje, jak zasadniczo niezbędna jest intensywniejsza obserwacja skrajnie prawicowych kręgów, także przez wprowadzanie tam "kretów". To, że Niemcy dalej jeszcze muszą znosić działalność NPD jest ceną, jaką płaci się za to, by wiedzieć, co przygotowują kierujący się nienawiścią neonaziści. Bo w najgorszym wypadku może chodzić nawet o zbrodnie."
Także Frankfurter Rundschau zauważa, że "NPD wciąż jeszcze jest przeniknięta przez agentów Urzędu Ochrony Konstytucji. Tak długo, jak będą oni mieli wpływ na politykę tej partii, i tak długo, jak nie będą odwołani i kompletnie wyłączeni z akcji, żadnych szans nie będzie miało przeforsowanie zakazu działalności NPD przed Trybunałem Konstytucyjnym. Wzniecenie dyskusji wokół delegalizacji tej partii jest i tak błędną reakcją na jawne fiasko działań Urzędu Ochrony Konstytucji, prokuratur i policji. Muszą one przyjąć do wiadomości, że zbrodnie na imigrantach to nie sprawka islamistycznego terroryzmu. Prawicowy ekstremizm w Niemczech jest wciąż żywy."
Nuernberger Zeitung twierdzi, że "wydarzenia w Turyngii narzucają coraz więcej pytań, zamiast na nie odpowiadać. Niektórzy eksperci wciąż jeszcze nie wykluczają, że może być to sprawka mafii i że brutalne trio być może już w podziemiu dokonywało morderstw na zlecenie. Możliwa jest jedna konsekwencja: jeżeli by się okazało, że agenci Urzędu Ochrony Konstytucji byli zamieszani w te potworne zbrodnie, wtedy z gry trzeba by było usunąć wszystkich agentów - a to utorowałoby drogę do delegalizacji NPD."
Mannheimer Morgen uważa, że "Im więcej wychodzi na jaw szczegółów o działalności brunatnych terrorystów, tym trudniej pojąć zachowanie władz bezpieczeństwa, a w pierwszym rzędzie Urzędu Ochrony Konstytucji w Turyngii. Być może trio terrorystów działało odizolowane od ekstremistycznych struktur, nawet jeżeli trudno w to uwierzyć. Ale kto przez 13 lat popełnia zbrodnie w całych Niemczech, wciąż posługując się tą samą bronią, ten musiałby przecież kiedyś wpaść. Fakt, że tak się nie stało pozwala przypuszczać, że politycy i władze bezpieczeństwa najwyraźniej niedowidzą na prawe oko. Nikt nie wpadł na pomysł, że miało się być może do czynienia z "Frakcją Brunatnej Armii".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik