Prasa: Premie dla elektrycznych samochodów to szwindel
28 kwietnia 2016„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pyta: „Skąd niemiecki rząd właściwie wie, jak w następnych 20 latach będą się rozwijać fabryki samochodów. Sama branża musi to wiedzieć. Niemieccy producenci samochodów co roku zarabiają grube miliardy, są wiodący pod względem technologii i w segmencie premium często są kopiowani, lecz niedoścignieni. W tej dziedzinie są niekwestionowanymi liderami światowego rynku. W takiej sytuacji powinni być w stanie bez pomocy państwa budować samochody o napędzie elektrycznym, które zaspokoiły by potrzeby klientów. Pomoc państwa dla kwitnącej branży samochodowej szczególnie wkurza, bo skandal z silnikami diesla jest wytrychem, by włamać się do państwowej kasy. Producenci najpierw przez oszustwa i sztuczki dyskredytują swoje najlepsze silniki, by potem żebrać o premię dla nabywców samochodów o napędzie elektrycznym. To jest dopiero hucpa!”
„Koelner Stadt-Anzeiger” pisze: „Ten cały pakiet do wspierania elektromobilności to zwykły szwindel. Za państwowe pieniądze chce się wspierać nie tylko samochody o napędzie wyłącznie elektrycznym, ale także samochody hybrydowe, które można ładować w kontakcie. To samochody jakby stworzone dla floty samochodów służbowych. Rzucą się na nie z pewnością niemieckie przedsiębiorstwa. Szwindlem jest także to, że producenci samochodów rzekomo płacić będą połowę z tej premii, odliczając ją od ceny katalogowej. Tyle, że żaden z klientów u dealera nie płaci ceny katalogowej. Wszystko to będzie więc na szkodę prawdziwych samochodów elektrycznych. Jeżeli w następnych dwóch latach na rynku pojawią się naprawdę interesujące samochody elektryczne o dalekim zasięgu i przystępnej cenie, szybko wyczerpie się pula pieniędzy na premie”.
„Volksstimme” z Magdeburga uważa, że „Jest to pomyślna wiadomość dla dobrze zarabiających ludzi, którzy kupując sobie, jako trzeci, samochód o napędzie elektrycznym, uspokoją swoje ekologiczne sumienie. Większość, która może pozwolić sobie tylko na jeden samochód do codziennego użytku, będzie subwencjonowała te drogie nabytki. Jest to dobra wiadomość tylko dla przemysłu samochodowego, który ma w programie samochody elektryczne tylko ze względu na wizerunek i obniżenie poziomu zużycia paliwa produkowanej przez nich floty. Przybędzie im trochę klientów.
Toyota też zaciera ręce. Jej hybrydowy Prius sprzedaje się świetnie nawet bez rabatów. Teraz, prezent od podatnika uczyni ten model jeszcze bardziej dochodowym. Niestety nie jest to żadna dobra wiadomość dla elektromobilności. Za te pieniądze należałoby raczej zbudować sieć stacji ładowania, żeby samochody elektryczne mogły w ogóle jeździć z miasta do miasta. Nie jest to też żadna dobra wiadomość dla ochrony klimatu. Gdyby wypłacać premię za wymianę starych palników w piecach grzewczych, te pieniądze przyniosłyby więcej korzyści. Suma sumarum to wyrzucone w błoto 300 mln euro. Wątpliwe jest, czy te pieniądze w ogóle zostaną wykorzystane. Kto kupi już za 30 tys. euro elektrycznego golfa, który po 8 godzinach ładowania przy kiepskiej pogodzie przejedzie 150 km?"
„Muenchner Merkur” zaznacza, że „To te same dobrze zarabiające koncerny, które zawsze tak zachwalają gospodarkę rynkową, teraz bez żenady sięgają po pieniądze podatnika, zamiast przysiąść fałdów i wymyśleć wreszcie ekologiczne samochody, które będzie można kupić bez państwowej premii czy nielegalnych trików przy emisji spalin. Kasjerka supermarketu musi teraz, chcąc niechcąc, swoimi grosikami współfinansować uspokojenie czyjegoś sumienia i wypasione auta krezusów”.
opr.: Małgorzata Matzke