Putin i Obama celebrują publicznie wzajemną niechęć [GŁOSY PRASY]
6 września 2013„Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) pisze:
„Prezydenta Obamę i Putina nie łączy praktycznie nic; polityczne stosunki ochłodziły się do tego stopnia, że rosyjski stały prezydent zarzucił już raz Stanom Zjednoczonym agresję, a ministra spraw zagranicznych Johny Kerrego określił mianem kłamcy. To ciekawa forma przywitania, której celem jest wyizolowanie najważniejszego gościa. Konflikt w Syrii oraz zamiar Obamy, by na użycie gazów bojowych zareagować militarnie, przyśpieszył jeszcze najwidoczniej rosyjsko-amerykańskie oziębienie. Na konferencji najważniejszych gospodarczo krajów oraz krajów progowych prowadzony będzie pojedynek, którego ostrość przypomina geopolityczno-światopoglądowy konflikt z okresu zimnej wojny”.
„Westfälische Nachrichten" z Monastyru (Münster) komentują:
„Tam gdzie zawodzi rozsądek, kończy się siła dyplomacji. Stosunki Rosji i USA są zamrożone i to nie dopiero od momentu udzielenia azylu Snowdenowi. Putin i Obama celebrują publicznie wzajemną gruntowną niechęć. Naturalnie, że szef Kremla odgrywa przy tym rolę skłonnego do ustępstw gospodarza, tak jak prezydent USA eleganckiego, ale zdecydowanego policjanta świata. Dopiero za zamkniętymi drzwiami petersburskiej carskiej posiadłości będzie się mówić bez ogródek. Graniczyłoby to z cudem, gdyby obu silnym przywódcom tego szczytu udało się przeskoczyć swój własny cień. Co pozostaje, to nadzieja”.
Natomiast „Münchener Merkur" jest zdania, że:
„Aczkolwiek Senat USA daje Obamie wsparcie w przypadku natarcia wojskowego, wytyczona przez niego »czerwona linia« staje się coraz bardziej niebezpieczną pętlą: W Petersburgu Putin może być pewny większości przeciwko planom Obamy. Tylko, co w ten sposób się zyska? Obaj potrzebują rozwiązania dla Syrii, które nie zawierałoby żadnych politycznych, gospodarczych i wojskowych scenariuszy. Będą ze sobą rozmawiać, jeśli trzeba będzie, nawet w kuluarach. Czy zwycięży przy tym rozsądek, to już zupełnie inna sprawa”.
Der Tagesspiegel z Berlina analizuje reakcje na wojskową interwencję w Syrii.
„Interwencja niesie ze sobą ryzyko. Jak zareaguje Asad? Co zrobi Hezbollah? Czy Rosja i Iran będą przeciwdziałać? Jednocześnie ryzyko nie robienia niczego wcale nie jest mniejsze. 60 tys. zabitych w roku, miliony uchodźców, Al-Kaida w natarciu, kolejne działania z użyciem broni masowego rażenia. Wietnam, Afganistan, Irak są odstraszającymi przykładami, Bośnia, Kosowo, Mali i Sierra Leone unaoczniają, że można też inaczej. Oburzenie wcale nie jest przejawem moralności, a emocjonalny chłód nie jest warunkiem rozsądku. Gdzieś między tymi biegunami musi się umiejscowić polityka, która przemyśli następstwa i będzie się kierować etycznym kompasem. Nigdy więcej wojny, nigdy więcej Auschwitz - kto wziął sobie do serca tylko jedną z tych lekcji, ten nie ma ani serca, jak i rozumu”.
Aleksandra Jarecka
red. odp. Bartosz Dudek