Niemiecka prasa: migrację kontrolują przemytnicy, a nie UE
21 marca 2016Opiniotwórczy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zauważa, że: „Kto teraz przybędzie na jedną z greckich wysp, ten ryzykuje, że zostanie szybko deportowany do Turcji. To będzie miało odczuwalny skutek (…). Porozumienie z Turcją nie jest zadowalające ani z politycznego, ani z prawnego czy moralnego punktu widzenia. Ale jest to dotychczas jedyny sposób, jaki znalazła UE, aby wreszcie uregulować niedopuszczalną sytuację na swojej południowej granicy i zbliżyć się do celu, który popierają (prawie) wszyscy: do zredukowania migracji. To podobno aprobuje wielu przeciwników politycznych niemieckiej kanclerz w kraju i za granicą. Komu chodzi o sprawę, poczeka, jakie skutki przyniesie plan Merkel, który bądź co bądź trochę znów zjednoczył państwa unijne”.
Regionalna „Neue Osnabruecker Zeitung” krytykuje: „Europa zawiodła; dzieje się to kosztem uchodźców. Porozumienie Unii Europejskiej z Turcją wyznacza punkt krytyczny. Dotyczy to wstrząsająco niefrasobliwego potraktowania praw człowieka, co ogromnie zaszkodzi wizerunkowi Unii Europejskiej. Wątpliwe decyzje ws. udzielenia azylu w szybkich procedurach i deportacje do Turcji, która dla migrantów wcale nie jest bezpiecznym miejscem, są i pozostaną łamaniem tabu. Deal z rządem w Ankarze nie jest przełomem, lecz równią pochyłą. A istnieją alternatywy. Przede wszystkim jest nią zwiększenie wsparcia dla krajów pochodzenia uchodźców oraz krajów ościennych w regionie. Ponadto należy zadbać o legalne sposoby imigracji do UE. Przesłanką byłoby wspólne zobowiązanie do człowieczeństwa i praw człowieka. Ale UE jest od tego daleka”.
Bawarska „Abendzeitung” podsumowuje: „Pewne jest to, że porozumienie (z Turcją, red.) jest dziełem Angeli Merkel. Czy to przełom? Wykluczone. Już w ubiegłych tygodniach zwolennicy kanclerz CDU sugerowali, że ich polityka powoli skutkuje, a spadek liczby migrantów jest zasługą Berlina. Można to nazwać interpretacją. Albo samookłamywaniem. Przecież to głównie kraje bałkańskie, które zamknęły swoje granice, przyczyniły się do tej redukcji. Od »rozwiązania europejskiego« jesteśmy jeszcze dalecy. To, co mamy jest kontraktem, który ma cenę polityczną i dużo kosztuje, ale niewiele zmienia, jeśli chodzi o napływ migrantów, raczej go inaczej etykietuje. Dotychczas nie osiągnięto jeszcze porozumienia ws. rozlokowania uchodźców. Już nie mówiąc o przełomie”.
„Allgemeine Zeitung” z Moguncji pisze: „Nie, pakt UE-Turcja naprawdę nie jest powodem do radości. Przede wszystkim dlatego nie ma się z czego cieszyć, bo przynajmniej obecnie zamiata się całkowicie pod dywan fakt, że rządu Erdogana nie można utożsamiać z Turcją. Lecz wydaje się, że na razie nie ma nic lepszego niż ten pakt. Ale temat ten musi nadal pozostawać aktualny. Jeszcze nie padło ostatnie słowo”.
Opiniotwórcza „Die Welt” zauważa, że „Kryminalna energia jest bardziej wyrafinowana niż polityczny czy wręcz demokratyczny rozsądek. To tak jak w bajce o zającu i jeżu. Rzeczywistość kontrolują przemytnicy, a nie szczyt UE. Jesteśmy właśnie świadkami końca złudzeń, że w tej kwestii (migracji, red.) da się coś »uregulować«”.
Opr. Barbara Cöllen