Siecioholizm w Niemczech
27 września 2011Komentatorzy prasy niemieckiej nie pozostawiają suchej nitki na wynikach raportu o uzależnieniu od Internetu, ogłoszonych w poniedziałek (25.09).
MÄRKISCHE ODERZEITUNG zauważa, że jeśli „ludzie wcielający się w wirtualne role w sposób naturalny tracą kontrolę nad swoim życiem i czasem, to im należy pomóc, jak wszystkim uzależnionym od gier. Ale jeśli Internet staje się coraz bardziej popularnym narzędziem w procesie komunikowania się, to jeszcze nie znaczy, że sieć działa chorobotwórczo. Te badania roztaczają cały swój urok kulturowego pesymizmu i posłużyły zapchaniu dziury na grafiku pracy pełnomocniczki rządu ds. uzależnień i zleceniobiorców. W przeciwnym razie trzeba by również zbadać pod kątem uzależnienia sportowców wyczynowych, którzy z baraku czasu, pożytkowanego głównie na treningi, zrywają stare kontakty. Albo uzależnienie od książek książkowych moli, którzy zamiast spotykać się z ludźmi, wolą ślęczeć nad książką”.
BERLINER MORGENPOST wskazuje, że to nie Internet jest winien uzależnieniu od sieci szczególnie 14-24 latków. „Internet nie jest ani zły ani dobry. Jest narzędziem, jak telewizor czy książka. Potrzebni są nam nauczyciele, którzy potrafią się poruszać w cyberprzestrzeni. Ale wiedza to tylko jedna strona medalu. O wiele ważniejsze jest, aby już na uniwersytetach i w czasie stażu nauczycielskiego nauczyciele posiadali wiedzę, aby pomagać uczniom dojrzewać do korzystania z sieci. Jeśli nauczyciele będą nie tylko wiedzieć, jak się zabierać do czytania książki, ale także, co dzieje się w cyberprzestrzeni, wtedy uda się ochronić uczniów od siecioholizmu. Potrzebny jest nam w szkołach nowy przedmiot: Internet”.
SCHWARZWÄLDER BOTE zastanawia z sarkazmem nad „klinicznym obrazem choroby, która skłania naukowców do wytykania nam, że każde hobby, które do pewnego stopnia sprawia nam przyjemność, jest chorobliwym uzależnieniem? A może to jest nieuleczalna, chorobliwa skłonność do psucia dobrej zabawy?”
Süddeutsche Zeitung: Europa potrzebuje wspólnej polityki fiskalnej
Przed planowanym na czwartek głosowaniem w Bundestagu ws. Europejskiego Funduszu Stabilizacji i w obliczu toczących się dyskusji o drugiej transzy pomocy dla Grecji wypowiada się SÜDDEUTSCHE ZEITUNG. Monachijska gazeta uważa m.in., że „EBC (Europejski bank Centralny) powinien tylko w ekstremalnej sytuacji pozwolić, aby chwilowo posłużono się nim jak strażą pożarną do gaszenia ognia. W następstwie tego musi on zobowiązać kraje strefy euro do prowadzenia wspólnej polityki fiskalnej oraz stworzenia mechanizmu automatycznych sankcji za nieprzestrzeganie dyscypliny finansowej. Droga do tego celu jest wyboista. Jednakże inwestorzy już teraz chcą znać kierunek, w którym podąża Europa i chcą instytucji, którym można ufać. Sytuacja eurogrupy jest lepsza od położenia USA, jednakże polifoniczność tej grupy stanowi problem dla unii walutowej. Niemcy muszą zrozumieć, że utrzymanie ich ratingu na wysokim poziomie jest długofalowo możliwe tylko w silnej Europie”.
Barbara Coellen
red. odp. Bartosz Dudek