Prasa: "Uwertura do walki wyborczej, która będzie paskudna"
3 sierpnia 2016„Frankfurter Allgemeine Zeitung” zauważa: „To, że na konwencie demokratów nie pozostawiono suchej nitki na Donaldzie Trumpie, jest oczywiste, ale na wcześniejszym konwencie republikanów w bardzo brutalny sposób przyjechano się po Hillary Clinton. Była to uwertura do walki wyborczej, która będzie bardzo paskudna, a w jej przebiegu wielką rolę odgrywać będzie to, czy cechy charakteru naprawdę predysponują kandydatów do objęcia urzędu prezydenta. Teraz Trump pozwolił sobie na komentarze, które z punktu widzenia ogromnego elektoratu stawiają jeszcze więcej znaków zapytania, czy naprawdę nadaje się on na prezydenta. On nie potrafi się kontrolować, na ataki reaguje niezadowoleniem i agresją, i już teraz buduje legendę, wedle której miałby paść ofiarą oszustwa wyborczego. Jest to typowe zachowanie prawicowych populistów, którzy postrzegają się jako ofiary zmowy establishmentu i instytucji elit. Także wielu zwolenników tego egomaniaka jest przekonanych, że działanie jakiś ciemnych sił, ma uniemożliwić ich bohaterowi wkroczenie do Białego Domu. Wielu niezdecydowanych wyborców po takich wybuchach nieopanowania Trumpa przejdzie do obozu Clinton, pomimo że także jej nie darzą aż tak wielkim zaufaniem”.
„Diethmarsche Zeitung” uważa, że „Zarówno Trump jak i Clinton są produktami zużytego systemu politycznego, którego możliwości wewnętrznej odnowy są bardzo ograniczone. Dlatego potrzebny jest już ktoś taki jak Trump: znany, bogaty i bez skrupułów, by móc buntować się z takim sukcesem. Wątpliwe jest, ale i niewykluczone, że jego nietuzinkowy styl pozwoli mu pokonać Hillary Clinton. Do tego czasu musimy przyglądać się tej walce z mieszanymi uczuciami: rozbawieniem i niedowierzaniem. Ale potem będziemy musieli radzić sobie z prezydentem Stanów Zjednoczonym, Clinton albo Trumpem. To nieszczęście w listopadzie bynajmniej się nie skończy”.
„Die Welt” podkreśla, że „Wypowiedzi kandydata republikanów na prezydenta są niezdarne i niebezpieczne, ponieważ to amerykańskie kierownictwo musi być podporą NATO. Wypowiedzi republikańskiego kandydata do fotela w Białym Domu muszą wywołać strach wśród Europejczyków. Są one nie tylko naiwne, ale też wysoce niebezpieczne, ponieważ są one otwartym zaproszeniem dla szefa Kremla do strategicznych eksperymentów na granicy wojny atomowej. Dlatego trzeba je brać bardzo poważnie, tym bardziej, że kandydatka demokratów Hillary Clinton też zupełnie inaczej postrzega relacje Europejczyków ze Stanami Zjednoczonymi, nawet jeżeli nie formułuje ich tak prostacko jak jej kontrahent. Faktem pozostaje bowiem, że bez nieodwołalnej gwarancji amerykańskiego kierownictwa i bez amerykańskiej broni atomowej nie może być mowy o europejskim odstraszaniu i bezpieczeństwie wobec zagrożeń ze strony putinowskiej Rosji”.
„Sueddeutsche Zeitung” podkreśla, że „bardzo mroczny obraz, jaki w swoim wystąpieniu nakreślił Donald Trump, jest sczególny: wypaczony, przerysowany, mylący i kłamliwy, ale jako narracja wszechobecnego zagrożenia tym bardziej skuteczny. Podobna skłonność do dramatyzowania skleconej na własne potrzeby rzeczywistości wyróżnia Marine Le Pen, Geerta Wildersa, Frauke Petry, Viktora Orbana, Jarosława Kaczyńskiego i innych, którzy kreślą w swoich krajach wywołujące strach scenariusze zagrożeń, przy czym na Starym Kontynencie jako dodatkowe zagrożenie wymienia się jeszcze ‘monstrualną Unię Europejska'. Ale polityczne kłamstwa mnożą się nie tylko w histerycznych a czasami wręcz paranoidalnych scenariuszach zagłady. Logika ich kłamstw przekłada się potem na wizję ratunku, którą oferuje się jako rozwiązanie. Jak głoszą nowi demagodzy, ratunek jest możliwy, tylko wtedy, kiedy państwa pozbawione władzy przez terror, imigrację, globalizację i Unię Europejską odzyskają swoją narodową siłę działania. ‘Take back control' to nie tylko motto Brexitu, ale wszystkich neonacjonalistów na całym świecie”.
Małgorzata Matzke (opr.)