Niemiecka prasa: von der Leyen następczynią Merkel?
17 grudnia 2013Podział sił w wielkiej koalicji podsumowuje„Mannheimer Morgen”: „Jak dotąd, Merkel w dalekim stopniu zostawiła partnerowi koalicyjnemu wolną rękę na scenie politycznej. Najpóźniej jednak, kiedy zaczną się rządy, będzie chciała pokazać, kto jest kucharzem a kto kelnerem. Gabriel może co prawda punktować głosowaniem członków SPD na rzecz koalicji, wybory wygrała jednak kanclerz. Do niej, jako szefowej rządu, należy ustalanie założeń polityki także w wielkiej koalicji. Nawet, jeżeli teraz obiecuje obchodzenie się z SPD na zasadach fair play, z pewnością nie będzie zainteresowana tym, by wprowadzać w życie czysto socjaldemokratyczną politykę. A już na pewno nie będzie jej zależało na mimowolnym podbudowywaniu Gabriela jako kandydata w wyborach 2017”.
„O tym, czego Niemcy naprawdę potrzebują w następnych czterech latach, słychać bardzo mało albo nic” – krytykuje „Handelsblatt” – „Kanclerz złożyła sobie śluby milczenia na temat agendy 2017, której kraj potrzebowałby ze względu na wymogi rozwoju demograficznego, rosnących cen energii i dziurawego systemu opieki socjalnej. Wiele przedsiębiorstw pyta, ile będą musiały płacić za energię elektryczną w przyszłym roku. Brakuje im bezpieczeństwa inwestycyjnego”.
„Rhein-Neckar-Zeitung“ z Heidelbergu jest zdania, że: „Angela Merkel pokazuje, że ciągle jeszcze wie, jak walczyć ze skostniałością. Podobnie jak Horst Seehofer, solidnie potrząsnęła stołkami ministerialnymi. Publiczność jest chwilowo oszołomiona, musi najpierw poukładać sobie myśli. Pewne jest w każdym razie, że Merkel ogłosiła erę silnych kobiet. Co z tego będzie? Odczekajmy”.
Komentarz „Pforzheimer Zeitung” koncentruje się na minister obrony, dotychczasowej minister ds. rodziny: „Zadziwiające: od kiedy ujawniono, że Ursula von der Leyen będzie ministrem obrony, połowa Niemiec mówi, że pozycjonuje się tym samym w roli przyszłej kanclerz. W świadomości publicznej nie odgrywa roli fakt, że image kolejnych szefów tego resortu jak Manfreda Wörnera, Rudolfa Scharpinga, Karla-Theodora zu Guttenberga czy ostatnio Thomasa de Maizière ucierpiał albo wręcz musieli odejść. Istnieje też jednak inny sposób interpretacji kwestii możliwego przyszłego następcy Merkel. A wygląda on tak: Merkel usunęła Maizière'a z linii ognia i dała mu znowu MSW, by przygotować go do roli następcy tronu. Ma to tak samo dużo sensu, jak festiwal von der Leyen. Albo tak samo mało”.
„Von der Leyen rzeczywiście wykazuje się odwagą“ – komentuje „Esslinger Zeitung” – Jakby nie było, od czasu, kiedy 41 lat temu ministrem obrony był Helmut Schmidt, nikt z tego stołka nie wspiął się wyżej. Wręcz przeciwnie, ministrowanie skończyło się szeregiem ustąpień, ostatnio Karla-Theodora zu Guttenberga. O ile von der Leyen zdoła w miarę bez skazy utrzymać się na tym chwiejnym szczeblu, stanie przed nią otworem praktycznie wszystko. Jako kobieta w szefowskim fotelu w Urzędzie Kanclerskim nie byłaby w każdym razie żadnym novum”.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Bartosz Dudek