Prasa: Wszyscy śmieją się w kułak z „prekursorów”
10 stycznia 2018„Handelsblatt” z Dusseldorfu uważa, że „niemiecka polityka już od lat goni widmo celu klimatycznego 2020. Ale teraz już starczy. Kilku pragmatycznych uczestników rozmów sondażowych pod przewodnictwem premiera Nadrenii Płn.-Westfalii Armina Lascheta (CDU) i premiera Dolnej Saksonii Stefana Weila (SPD) uzgodniło zarzucenie tego celu, bo jasne stało się, że nie można go osiągnąć. Głośno powiedzieli oni to, co wszyscy wiedzą już od lat. Lekkomyślne było czynienie politycznych obietnic o redukcji emisji gazów cieplarnianych do roku 2020 o 40 proc. w stosunku do roku 1990, bez uwzględnienia konsekwencji tego kroku”.
„Die Welt” podkreśla, że zaniechanie tego celu to nie „fiasko polityki klimatycznej chadeków i socjaldemokratów – jak już teraz trąbią Zieloni i Lewica. W pierwszym rzędzie jest to fiasko zielonej polityki energetycznej i klimatycznej. Bo jakby nie było CDU/CSU i SPD w zmiennych konstelacjach od ponad 15 lat uprawiają politykę energetyczną i klimatyczna na zieloną modłę. Sformułowany w roku 2002 cel klimatyczny redukcji emisji CO2 o 40 proc. dalej utrzymywano w mocy, pomimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły coś kompletnie odwrotnego. Emisja CO2 w Niemczech, pomimo horrendalnych kosztów zwrotu energetycznego, od 10 lat nie spada, a to znaczy, że niewłaściwe są jej narzędzia”.
Kto jest prawdziwym prekursorem? Czytaj tu: Raport o ochronie klimatu: Szwecja, Litwa i Maroko liderami
„Sueddeutsche Zeitung” pyta natomiast: „Czy można jeszcze wierzyć Angeli Merkel? W trakcie kampanii wyborczej była ona jeszcze bardzo pewna tego, że nowy rząd utrzyma niemieckie cele klimatyczne. ‘To moja obietnica' – zapewniała w telewizji. Lecz po niespełna dwóch dniach rozmów sondażowych chadecy i SPD właśnie pogrzebali ten cel. Nowa koalicja – jak zarzekają się uczestnicy rozmów sondażowych – chce być wiarygodna. W polityce to dość popularny frazes sugerujący, że teraz kładzie się kres złu i nieuczciwości. A przecież jest zgoła odwrotnie”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” wyjaśnia, jak doszło do tej politycznej niedyskrecji. „Pomimo że ustalono milczenie na temat treści rozmów sondażowych, szef rządu Nadrenii Płn. Westfalii już po 2 godzinach noworocznego przyjęcia w Düsseldorfie wypaplał, że trzeba zrezygnować z rzeczy, które są nierealistyczne. Pewnie dłużej będzie cichło echo, które wywołały te słowa. SPD jest wściekła, FDP oburzona, a cała reszta świata śmieje się w kułak z niemieckich „prekursorów” ochrony klimatu. I wszyscy mają do tego prawo. SPD życzyła sobie z pewnością trochę więcej dyskrecji, żeby na koniec móc sprawić wrażenie, że dopiero po twardym boju zrezygnowała z nietykalnych celów klimatycznych. A FDP musi być chyba wściekła, bo teraz ma pewność, że podczas pertraktacji ws. koalicji jamajskiej chadekom chodziło przede wszystkim o usatysfakcjonowanie Zielonych”.
„Neue Ruhr / Neue Rhein Zeitung” z Essen podkreśla że, "pogrzebanie celu klimatycznego stało się konieczne, ponieważ wielka koalicja realizowała zwrot energetyczny w ostatnich latach bez jakichkolwiek ambicji, podporządkowując go interesom wielkiego przemysłu. Nie dziwi więc, że tak lekką ręką cel ten został spisany na straty. Lecz rezygnacja z niego może stać się przeszkodą, o którą może potknąć się SPD. Bowiem nie wszyscy socjaldemokraci są tak zakochani w przestarzałym przemyśle ciężkim, jak towarzysze z Zagłębia Ruhry. Dla niektórych mogłoby to stać się powodem, by zadać śmiertelny cios wielkiej koalicji”.
Opr.: Małgorzata Matzke
Pisaliśmy także o tym: Polityka klimatyczna. Gaz pozwoliłby Niemcom osiągnąć wyznaczone cele