Niemiecka prasa: zakaz NPD, bilans kongresu CDU
16 listopada 2011Mannheimer Morgen o żądaniach zakazu NPD:
"Ideologii nie da się zakazać, mimo, że ten czy ów polityk zdaje się w to wierzyć. Po każdym przestępstwie o podłożu skrajnie prawicowym, w kraju natychmiast podnoszą się głosy o zakazaniu NPD. Częstotliwość, z jaką pojawia się to populistyczne żądanie sprawia, że zaczynamy odbierać je jako wybieg dla odwrócenia uwagi. Gdy sytuacja znów się uspokoi, wszystko pozostanie po staremu".
Wychodzący w Düsseldorfie Handelsblatt pisze na temat kontaktów służb specjalnych ze środowiskiem skrajnie prawicowym:
"Kto na skrajnym, prawym obrzeżu pracuje dla służb specjalnych, nie zrezygnuje ze swej rasistowskiej albo narodowosocjalistycznej ideologii. Gorzej nawet, bo w tych kręgach informatorzy chełpią się swą robotą szpiclowską i również tym, jak wodzą władze za nos. Krótko mówiąc, dopóki nie będzie można odróżnić ekstremisty od ekstremistycznego informatora donoszącego państwu, zakaz NPD będzie i bezsensowny, i bez widoków na realizację. I tym razem nie należy się spodziewać, że ta próba się powiedzie".
Również berliński dziennik Neues Deutschland zajmuje się sprawą zakazu NPD:
"Od czasu fiaska procedury delegalizacji neonazistowskiej NPD przed ośmiu laty, za rządów czerwono-zielonej koalicji (SPD/Zieloni), debata raz po raz zostaje wznawiana. Za każdym razem kończy się bez efektu, ponieważ rząd nie okazuje gotowości usunięcia decydującej przeszkody proceduralnej, jaką jest ujawnienie albo wyeliminowanie agentów w partii neonazistów, którzy są nie tylko źródłem informacji lecz po części współsprawcami".
Ukazujący się w Bonn General-Anzeiger stwierdza, że:
"Po usunięciu informatorów sprawa procedury delegalizacji NPD znów znalazłaby się w rękach Karlsruhe. Tylko: sędziowie Trybunału Konstytucyjnego muszą szybko działać, żeby nie dopuścić do pogorszenia sytuacji".
Wczoraj (15.11) zakończył się kongres CDU w Lipsku
Rhein-Zeitung z Koblencji i Moguncji komentuje:
"Ten kongres jako zwycięzczynię wyłonił samą kanclerz Merkel. Uzmysłowiła ona, co rozumie pod pojęciem polityki w obliczu szybko zmieniającego się globalnego świata, który potrzebuje wyjątkowo sprawnych decydentów. Opowiedziała się za polityką reagującą na potrzeby dnia dzisiejszego i dała jednoznacznie do zrozumienia, że z nią nie będzie powrotu do tego, co stare i sprawdzone. Szeregowi członkowie partii nie popadli w euforię, ale też nie mieli w zanadrzu żadnych kontrargumentów. CDU nie odebrano w Lipsku jako stanowczej, pewnej siebie partii, lecz jako 'partię Angeli Merkel', która ma nadzieję, że 'mamusia' wie, co robi".
Monachijska Süddeutsche Zeitung na ten sam temat:
"Najpierw miał to być kongres pod znakiem oświaty, potem Europy, wreszcie pod znakiem płac minimalnych. Na końcu stał się jednak kongresem Angeli Merkel. Władza i dominacja ugruntowane przez przewodniczącą CDU jeszcze nigdy nie były tak przemożne. (...) Formalnie Merkel kieruje partią od 11 lat. Jednak takiego autorytetu jak dziś, nie udało jej się zdobyć na przestrzeni minionych dziesięciu lat. Merkel osiągnęła to, o czym szef partii może sobie jedynie pomarzyć: nie ma przeciwników, którzy mogliby jej podstawić nogę. (...) Innymi słowy: partia jej uległa".
Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik