Niemiecka prasa: "zgniły kompromis" ws. dostaw broni do Iraku?
13 sierpnia 2014„Badisches Tagblatt” (Baden-Baden) pisze, że „Ten, kto dostarcza broń do Iraku nie wie, gdzie ona wyląduje i przez kogo będzie obsługiwana. W ogóle cała ta debata na temat eksportu uzbrojenia zakrawa na hipokryzję. Przecież Niemcy od lat dostarczają broń na cały świat. Wszędzie jest wysoko ceniona; czyli zabija, trafiając bez pudła. Wśród klientów są takie kraje jak Arabia Saudyjska. (...) Zerwanie przez Rheinmetall kontraktu zbrojeniowego z Rosjanami, żeby zyskać poklask publiczności, nie jest niczym innym jak wyrachowaniem”.
„Der Tagesspiegel” (Berlin) przypomina, że „Szefowa resortu obrony tak podsumowała wyjście z niezręcznej sytuacji: Niemcy będą dostarczać to, co chroni, a nie zabija, czyli detektory materiałów wybuchowych, pojazdy opancerzone, noktowizory. Mimo, że to też już można nazwać szarą strefą. Ale inaczej się tego problemu nie rozwiąże. Po wszelkich przemyśleniach i skrupułach, które są skądinąd zrozumiałe, prawdą jest też, że jeśli się nie stawi czoła dżhadystom, to na co jeszcze będą mogli liczyć ludzie, którzy zaznali ze strony IS (Państwa Islamskiego) tyle zła”.
„Reutlinger General-Anzeiger” pyta: „Czy prezydent Joachim Gauck miał na myśli Irak i dżihadystów, gdy apelował do Niemców, by przejęli większą odpowiedzialność na świecie? Wszystko możliwe. Debata, którą polityczny Berlin prowadzi w sezonie ogórkowym, wskazuje jednak na to, że łatwiej jest wysuwać żądania, niż je realizować. Jeśli minister obrony Ursula von der Leyen opowiada się za tym, by transferować do Iraku sprzęt wojskowy, „który nie zabija” (…) to jest to logiczna konsekwencja apelu, wygłoszonego w dobrej wierze i w poczuciu troski. Jest to coś pomiędzy pomocą humanitarną a eksportem uzbrojenia. Choć można to też określić mianem zgniłego kompromisu”.
„Nuernberger Nachrichten“ (Norymberga) przypomina, że „Od chwili wypowiedzenia przez kilku niemieckich polityków znaczących słów, minęło zaledwie parę miesięcy. Prezydent Niemiec Joachim Gauck, szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier a także minister obrony Ursula von der Leyen żądali unisono „bardziej zdecydowanej” niemieckiej polityki zagranicznej. Podczas pierwszej próby ogniowej niemiecka polityka zawiodła na całej linii. (…) Do wczoraj rząd Niemiec był najwyżej gotów przyznać pomoc humanitarną w wysokości śmiesznych paru milionów euro. Czy to ma być wkład w dzieło usunięcia zagrożenia egzystencjalnego dla Kurdów, jazydów i chrześcijan w północnym Iraku? Pudło!”.
„Neue Ruhr Zeitung / Neue Rhein Zeitung“ (Essen) konstatuje: „Rząd Niemiec zamierza więc dostarczyć do północnego Iraku sprzęt wojskowy, żeby wesprzeć Kurdów w walce z dżihadystami. Berlin nie chce, by mu w obliczu dramatycznych wieści nadchodzących z regionu pogrążonego w kryzysie zarzucono, że zachował się jak tchórz. Ale transportery opancerzone i nowoczesne urządzenia do wykrywania min nie obsłużą się same. Do tego potrzebna jest instrukcja obsługi i szkolenia. Zamiast wysyłać do Iraku sprzęt wojskowy, z którego nikt nie będzie mógł skorzystać, Niemcy powinni dalej zwiększać pomoc humanitarną. Bo inni potrafią dziś lepiej dostarczać broń. Tak samo jak, nawiasem mówiąc, dostarczać pomoc humanitarną z powietrza”.
Opr. Iwona D. Metzner