Niemiecka prasa: zuchwałość Lufthansy, zuchwałość rządzących
29 kwietnia 2020Dziennik „Frankfurter Rundschau" komentuje działania zarządu Lufthansy:
„Zgadza się, że 25-procentowe udziały państwa w Lufthansie, o które zabiega rząd, pozbawią jej zarząd częściowo władzy. Mniejszość blokująca mogłaby torpedować ważne decyzje strategiczne. Poza tym pracownicy razem z przedstawicielami rządu mogliby zdobyć w zarządzie większość. A to zmuszałoby krąg przywódczy wokół szefa zarządu Lufthansy Carstena Spohra do nowych kompromisów zorientowanych na miejsca pracy. To może z kolei uskrzydlić pomysłowość menedżerów, na przykład przy podnoszeniu jakości serwisu i uskrzydlić długoterminowe strategie zamiast krótkoterminowych efektów z wysokimi zyskami – na przykład przy rozbudowie floty z oszczędnymi maszynami, co zaoszczędzi koszty paliwa. A to z kolei może przyczynić się do poprawy klimatu. Na przykład, jeśli nowa Lufthansa w ruchu krajowym podejmie ścisłą współpracę z niemiecką koleją. W każdym razie dla Carstena Spohra jest wiele możliwości, żeby okazać się myślącym długofalowo i przewidującym menedżerem”.
Z ironią o sytuacji w Lufthansie piszą „Nürnberger Nachrichten":
„Pewien człowiek grozi, że umrze z pragnienia. Przychodzi z wodą ratownik i w podzięce za to prosi umierającego, aby w przyszłości był nieco mniej egocentryczny, trochę bardziej współczujący wobec innych ludzi. I co na to spragniony? Odpowiada opryskliwie, że w tych okolicznościach wolałby wybrać śmierć. Witajcie w świecie Lufthansy. Nie do przebicia w swej zuchwałości są pogróżki tych linii lotniczych, że chętniej zrezygnują z pomocy państwowej, jeśli w przyszłości rząd pragnąłby więcej wpływów”.
Inaczej widzi to dziennik „Münchner Merkur”:
„Obecnie wszyscy żyjemy w państwie koronawirusa i jest to miejsce budzące strach. Politycy czują się nie tylko wszechmocni, ale tacy też są: obywatele stali się poddanymi. Suwerennych przedsiębiorców państwo koronawirusa degraduje do roli zdanych na jałmużnę. Czy jakiś zakład może przeżyć lub nie, zależy w pełni od uznania rządu. Gdyby nie było wyborów, można by to państwo koronawirusa nazwać dyktaturą ze straszną cechą, że najsurowszy dyktator otrzymuje największe poparcie. Dlatego pandemia koronawirusa jest testem charakteru nie tylko dla obywateli, lecz także dla samych rządzących. Muszą oni nałożyć ograniczenia na swoją wszechmoc. W przypadku Lufthansy oznacza to: owszem uratować, ale w kokpicie koncernu politycy nie mają nic do szukania”.
„Westfälische Nachrichten" z Münster komentują zapowiedziane w Austrii otwarcie gastronomii i hoteli:
„Od połowy maja mają zostać otwarte lokale i restauracje. Austria pokazuje drogę, jak nękana egzystencjalnymi problemami branża może powrócić z padołu łez i jak jednocześnie przywróca się ludziom minimum wolności obywatelskich i sposobu życia. Szczęśliwa Austria! Oczywiście przy zastosowaniu surowych środków bezpieczeństwa i z możliwością wyjścia z wyjścia z ograniczeń. Zbyt odważnie? Niemcy nadal wydają się dalekie od austriackiej drogi.
Głęboko siedzi i paraliżuje obawa przed drugą falą koronawirusa. Minister gospodarki Altmeier rozważa większy pakiet ratunkowy. Dla branży gastronomicznej to nic innego jak tabletki uspokajające”.
Natomiast dziennik „Volksstimme" z Magdeburga stwierdza:
(..)„Wśród wiodących europejskich celów turystycznych podnosi się za kulisami rywalizacja o wczasowiczów. Podobnie jak w przypadku innych środków przeciwko pandemii pionierem jest Austria. 29 maja w alpejskiej republice ma dojść do otwarcia hoteli. Wprawdzie nie zdołano jeszcze przetrawić skandalu z Ischgl, a już znowu mówi się: witajcie niemieccy goście!”