„Bojowo”. Polska inaczej rozmawia z Rosją niż Niemcy czy USA
28 października 2024Warszawski korespondent gazety Philipp Fritz przypomina słowa byłego szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmunda Andrzejczaka, który już na początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie mówił zdecydowanie o wsparciu Ukrainy przez dostawy broni, kiedy reszta sojuszników jeszcze się wahała. „Wojna w Ukrainie wywołała zmianę paradygmatu w Warszawie, skutkującą zupełnie nową strategią obronną dla NATO” – pisze Fritz.
Niedawno podczas jednej z konferencji na Litwie gen. Andrzejczak powiedział jasno, że jeśli Rosja zaatakuje choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast. „Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie strategiczne cele w promieniu 300 km. Zaatakujemy bezpośrednio Petersburg” – cytuje „Die Welt” polskiego generała.
Polacy – ofensywnie, Niemcy – ostrożnie
„Takie pobrzękiwanie szabelką jest nietypowe dla urzędnika z kraju NATO. Przede wszystkim Niemcy, ale i Amerykanie, przyjmują zdecydowanie ostrożne podejście do Moskwy, aby uniknąć w ten sposób eskalacji z mocarstwem nuklearnym” – pisze Philipp Fritz. Dodaje, że zarówno politycy PiS, jak i rządzącej obecnie PO występują „bojowo”. Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski nawet osobiście przywiózł sprzęt na ukraiński front i pozował z polskim szalikiem przed polską haubicą.
„To, co dobrze wypada w Polsce, w Niemczech uznano by za ekstremalne. Ale to wszystko nie jest skierowane wyłącznie do polskiego elektoratu. W Polsce tworzy się strategia lub doktryna obronna, która w NATO jest w znacznym stopniu unikalna” – czytamy. „Opiera się ona na założeniu, że porażka Ukrainy miałaby bardziej drastyczne konsekwencje dla bezpieczeństwa Europy niż rozpad Rosji; że rosyjski atak na wschodnią flankę NATO jest bardziej prawdopodobny, jeśli Rosja nie poniesie miażdżącej porażki w Ukrainie. Jest to przeciwieństwo ‚rozwiązania ratującego twarz' Władimira Putina, o którym mówi się w Berlinie czy Waszyngtonie” – pisze „Die Welt”.
Przygotowani do odwetu
Za pomocą zakupów dla swojej armii Polska wysyła do Rosji i jej sojuszników przesłanie, że kraj w przypadku ataku jest przygotowany do konwencjonalnego odwetu na masową skalę, w razie wątpliwości bez czekania na koordynację w kwaterze głównej NATO w Brukseli lub na przybycie sojuszniczych wojsk.
Najpóźniej po masakrze w Buczy nikt w Warszawie nie chce, aby rosyjscy żołnierze nawet przez krótki czas okupowali polskie terytorium. „Nastąpiła zmiana paradygmatu” – stwierdza autor. Przez długi czas obowiązywała zasada „odstraszania przez karę” (NATO pozwoliłoby Rosji zająć terytoria w krajach bałtyckich lub w Polsce, aby następnie uderzyć na masową skalę), tymczasem w Polsce obowiązuje „odstraszanie przez odmowę”. Oznacza to, że polska armia Polska armia uderzyłaby od pierwszej minuty, czyli „odmówiłaby” Rosji inwazji.
Rekord w NATO
Żaden inny kraj NATO – przypomina niemiecki dziennik – nie wydaje na obronność tyle, co Polska. „To rekord w Sojuszu”. W przyszłym roku Warszawa chce wydać na ten cel nawet 5 procent PKB, armia ma wzrosnąć do 300 tys. żołnierzy i być tym samym największą wśród wszystkich krajów NATO. „Pieniądze wydają się nie odgrywać żadnej roli. Miliardowe wydatki są częściowo poza regularnym budżetem. Prawie nikt tego nie krytykuje. Dla większości społeczeństwa obrona jest priorytetem” – pisze „Die Welt”. Polska ma lub wkrótce będzie miała zasoby, których Ukraina nie ma, a Warszawa sygnalizuje gotowość do ich wykorzystania. Polska wyciągnęła z wojny w Ukrainie taką lekcję, że samemu trzeba mieć do dyspozycji wszystkie niezbędne środki do obrony, aby nie polegać na dobrej woli sojuszników – czytamy dalej.
Sojusznicy Polski, szczególnie USA, cieszą się z „hardlinerów” w Polsce i z jasnych sygnałów, jakie wysyłane są do Moskwy. Jednocześnie nie jest to jednak oficjalny kurs Waszyngtonu. Wiele spekulowano na temat tego, dlaczego Donald Tusk nie wziął udziału w niedawnym czterostronnym szczycie w Urzędzie Kanclerskim. Olaf Scholz i Joe Biden konsultowali się tam tylko z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i premierem Wielkiej Brytanii, Keirem Starmerem. Jedno z założeń, sformułowane m.in. przez polskiego eksperta Adama Traczyka, jest takie, że w Urzędzie Kanclerskim miała zostać opracowana nowa wspólna strategia wobec Rosji. Zdaniem Traczyka przy stole prawdopodobnie nie było miejsca na twarde stanowisko Polski.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>