Prawnik: „Zbyt wielu prawników pracowało z krwią na rękach”
4 lutego 2023DW: O co dokładnie chodzi w nowelizacji ustawy o sędziach?
Christoph Safferling*: – Ustawa o sędziach została zmieniona w ten sposób, że studia prawnicze będą pogłębione o doświadczenia bezprawia w Niemczech w XX wieku, tj. zarówno o okres narodowego socjalizmu, jak i dyktatury w NRD. Jest to obecnie zapisane w paragrafie 5a. Te okrutne systemy niesprawiedliwości mają być przedmiotem studiów prawniczych, by wyostrzyć etykę zawodową prawniczek i prawników.
Dlaczego było to konieczne teraz, 90 lat po dojściu Hitlera do władzy?
– Wcześniej studia prawnicze też nie były zupełnie pozbawione tych aspektów. Oczywiście mówiono o narodowym socjalizmie, a także o dyktaturze Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec w NRD. Ale ustawodawcy uznali, że trzeba ten zakres tematyczny wzmocnić. Impulsem do tego były z pewnością badania ostatnich 15 lat dotyczące wczesnej Republiki Federalnej Niemiec oraz przyjęcie wielu byłych nazistów do służby federalnej, w tym także do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. W 2016 roku ukazały się na ten temat badania „Die Akte Rosenburg", których jestem współautorem. Wykazały one, że po powstaniu Republiki Federalnej Niemiec 78% prawników, którzy pracowali w Ministerstwie Sprawiedliwości, robiło kariery również w czasach nazistowskich. To była dla ministerstwa szokująca świadomość. W rezultacie uzgodniono, że również podczas studiów powinno się położyć większy nacisk na okres nazizmu.
Czy są też krytycy tej reformy?
– Niektórzy koledzy zwracają uwagę, że to uzupełnienie nie było konieczne, ponieważ program studiów prawniczych już wcześniej uwzględniał kwestię nazistowskiego bezprawia. Są też tacy, którzy twierdzą, że bezprawie dyktatury w NRD jest teraz stawiane zbyt wysoko, ponieważ w porównaniu z narodowym socjalizmem było ono znacznie mniej pogardliwe dla ludzi. W narodowym socjalizmie ludzie byli systematycznie eksterminowani. Oczywiście, NRD było strasznym państwem inwigilacyjnym, które zamykało ludzi w więzieniach, ale ta systematyczna eksterminacja z przyzwoleniem prawników, nie miała miejsca. Nie można tego wrzucać do jednego worka.
Powiedział pan kiedyś, że sam był zaskoczony stopniem blokowania procesu rozprawienia się z przeszłością w RFN. Co dokładnie pana tak zaskoczyło?
– Oprócz niespodziewanie dużej liczby (prawników z karierami w III Rzeszy), zszokowały mnie również indywidualne biografie. Przejrzałem wiele akt osobowych i poznałem ludzi, którzy w latach czterdziestych jako prawnicy uczestniczyli w najokrutniejszych zbrodniach i kontynuowali swoje kariery po 1950 roku. Oczywiście nie w sensie narodowosocjalistycznym, Republika Federalna Niemiec nie miała przecież „brunatnego” prawodawstwa. Ale na decydujących stanowiskach byli ludzie, którzy najwyraźniej nie rozumieli demokracji i praworządności, a których zadaniem było budowanie demokracji i praworządności. To jest trochę schizofreniczne.
Z drugiej strony można też argumentować, że nie było wyboru, bo ci, którzy robili kariery w III Rzeszy po prostu zostali. Czy uważa pan to za przekonujące?
– To dość oczywiste, że zupełnie bez dawnych „elit” by sobie nie poradzono, ale trzeba było znacznie dokładniej się temu przyjrzeć, a cały szereg osób po prostu nie powinien zostać dopuszczony do dalszej pracy. Było kilka solidnych skandali, ale nawet poza nimi zatrudniono po prostu zbyt wielu ludzi, którzy mieli krew na rękach.
Jak to się stało, że mimo ciągłości kadrowej udało się w Niemczech stworzyć sądownictwo, które ma dobrą ogólną opinię?
– Dobre pytanie: Czy stało się to mimo tej hipoteki z dawnymi nazistami czy właśnie z jej powodu? To pewnie mieszanka obu tych elementów. Po pierwsze myślę, że w Republice Federalnej Niemiec w 1949 roku, ale także już w 1945 r. w poszczególnych landach, można było nawiązać do demokratycznej i praworządnościowej tradycji, która sięgała przed 1933 r. Demokracja nie została wynaleziona w Niemczech w 1949 roku – istniała już wcześniej. A po drugie, uważam, że poprzez proces denazyfikacji, jakkolwiek krytycznie nie byłby on postrzegany w detalach, każdy człowiek musiał się wytłumaczyć z tego, co zrobił, za swój udział w systemie bezprawia. Wówczas, z indywidualnego psychologicznego punktu widzenia, pojawiało się nieczyste sumienie. Nie chciano przecież, żeby coś takiego się powtórzyło. Są jeszcze dwa inne powody. Jednym jest ustawa zasadnicza. W 1949 roku przyjęliśmy fantastyczną, bardzo liberalną, nowoczesną, perspektywiczną konstytucję. A dzięki Federalnemu Trybunałowi Konstytucyjnemu mamy instytucję, która bardzo skutecznie skupiła się na realizacji tych podstawowych praw i rządów prawa.
Interesuje mnie, czy będąc prawnikiem można rozpoznać moment, w którym dobro przechodzi w zło. Czy studenci prawa są przygotowani na to, by w praktyce – jak postulował Fritz Bauer** – mówić „nie”, jeśli wymaga tego sytuacja?
– To bardzo delikatne pytanie. Staramy się przygotować na to naszych studentów w trakcie studiów. Przecież wszyscy oni będą pracować w bardzo odpowiedzialnych zawodach. Po tzw. przejęciu władzy przez nazistów był to również proces stopniowy. Demontaż państwa prawa odbywał się etapami. Wielu prawników, którzy pracowali wówczas w Ministerstwie Sprawiedliwości Rzeszy, zgadzało się na to, myśląc, że mogą to jakoś przed sobą samym usprawiedliwić. Ale w pewnym momencie było już za późno.
Jak młodzi ludzie reagują na temat, który dla nich jest już stosunkowo daleki?
– To zawsze jest trochę zmienne, ale szczególnie w ostatnich latach odniosłem wrażenie, że zainteresowanie tymi tematami znowu wzrasta.
Czego można się nauczyć z wydarzeń lat trzydziestych XX wieku w kwestii niszczenia rządów prawa?
– W przypadku prawniczek i prawników są dwie rzeczy, na które należy zwrócić uwagę. Jedną z nich jest poszanowanie praw podstawowych, a w szczególności godności ludzkiej. System prawny musi zawsze szanować godność człowieka, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach ten człowiek się znajduje. Drugą jest to, że prawnik musi zawsze dążyć do stanowienia sprawiedliwości. W przeciwnym razie jego działania nie mają nic wspólnego z praworządnością. Widać, że w systemie nazistowskim też tak częściowo nie było: nie chciano sprawiedliwości, chciano eksterminować ludzi, deptać ludzką godność.
Kiedy słyszę słowo „praworządność", od razu myślę o Polsce. Czy ma Pan jakąś radę dla Polski, gdzie zdaniem krytyków „reforma sądownictwa” może podważać jego niezależność?
– Nie jestem znawcą polskiego prawa konstytucyjnego, ale rzeczywiście – mogę to powiedzieć teraz abstrakcyjnie – jest tak: niezależność trzeciej władzy, w każdym zakresie, wolność od korupcji trzeciej władzy w każdym zakresie jest obligatoryjnym wymogiem państwa prawa. Tylko w ten sposób można kontrolować i poskromić władzę państwową, tylko w ten sposób społeczeństwo może zdobyć zaufanie do organów państwowych.
* Christoph Safferling jest profesorem prawa karnego i prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Fryderyka Aleksandra w Erlangen i Norymberdze. Badał historię Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Federalnej w Niemczech w latach 50. i 60. Jest współautorem książek „Die Akte Rosenburg” (Goertemaker/Safferling), która ukazała się w 2016 roku oraz „Staatsschutz im kalten Krieg” (Kießling/Safferling) w 2021 roku.
** Fritz Bauer – niemiecki sędzia i prokurator, który odegrał decydującą rolę w schwytaniu Adolfa Eichmanna i przygotowaniu drugiego procesu oświęcimskiego we Frankfurcie. Bauer należał do nielicznych pracowników wymiaru sprawiedliwości, którzy nie mieli nazistowskiej przeszłości.