Trybunał Ludowy - instrument terroru w rękach Hitlera
25 kwietnia 2018Historia istniejącego w latach 1934 -1945 Volksgerichtshofu – Trybunału Ludowego jest tematem nowej wystawy w muzeum Topografia Terroru w Berlinie. - Powołując w 1934 roku Trybunał Ludowy, niemieccy naziści wprowadzili w życie istniejący już wcześniej plan stworzenia własnego sądu, który wydawałby wyroki zgodne z wolą Hitlera - powiedziała kuratorka wystawy Claudia Steur. Tym samym władze Trzeciej Rzeszy odebrały Sądowi Najwyższemu Rzeszy kompetencje w sprawach dotyczących zdrady stanu i innych przestępstw przeciwko państwu i przekazały je swojemu nowemu najwyższemu trybunałowi politycznemu - wyjaśniła.
Trybunał Ludowy był – jak zaznaczyła Steur - sądem specjalnym, co oznaczało, że prawa oskarżonych, w tym prawo wyboru obrońcy, były mocno ograniczone. Nie istniała możliwość odwołania się od wyroku. Volksgerichtshof sądził w składzie pięciu członków, z których tylko dwóch było sędziami zawodowymi, a trzech honorowymi – nominowanymi przez partię NSDAP, SS lub Wehrmacht, co przesądzało o jego upolitycznieniu.
Proces o podpalenie Reichstagu
Decydującym impulsem dla stworzenia sądu specjalnego był proces przed Sądem Najwyższym Rzeszy przeciwko pięciu oskarżonym o podpalenie Reichstagu w lutym 1933 roku: schwytanemu na miejscu przestępstwa holenderskiemu komuniście Marinusowi van der Lubbe, byłemu posłowi Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) Ernstowi Torglerowi i trzem obywatelom Bułgarii. Wśród nich był Georgi Dymitrow, sekretarz generalny Międzynarodówki Komunistycznej.
Proces pomyślany jako wielkie oskarżenie Kominternu skończył się wielką kompromitacją nazistów. Sąd skazał na karę śmierci tylko van der Lubbe, a pozostałych oskarżonych - pomimo interwencji samego Hermanna Goeringa, który wystąpił jako świadek koronny prokuratury - uniewinnił ze względu na brak dowodów. - Naziści domagali się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych, a wyrokiem byli oburzeni- tłumaczy kuratorka dodając, że organ NSDAP „Voelkischer Beobachter” pisał o "ciężkim błędzie i rozczarowaniu opinii publicznej". - Nie tylko Hitler, który po zamachu 20 lipca 1944 roku domagał się publicznie kary śmierci dla sprawców, ale także szef propagandy Joseph Goebbels i inni hitlerowscy dygnitarze mieszali się do pracy Trybunału, który w dodatku blisko współpracował z Gestapo - mówiła Steur.
Skazanymi nie tylko Niemcy
Do końca wojny Trybunał Ludowy wydał 16,7 tys. wyroków. Ponad połowa z nich dotyczyła obywateli Rzeszy Niemieckiej i volksdojczów. Jedna trzecia orzeczeń dotyczyła mieszkańców Protektoratu Czech i Moraw, a 6 proc. oskarżonych było Polakami. - Trybunał nie zajmował się Generalnym Gubernatorstwem, które miało odrębny system sądownictwa - zaznaczyła Steur. Jak wyjaśniła, skazani przez ten sąd Polacy to głównie robotnicy przymusowi z terenu Rzeszy, którzy weszli w konflikt z prawem.
Autorzy wystawy poświęcili dużo miejsca dwóm najbardziej znanym procesom przed Trybunałem Ludowym zakończonym licznymi wyrokami śmierci: organizacji Biała Róża oraz zamachowi na Hitlera 20 lipca 1944 roku.
Nie brak także przykładów zwykłych ludzi, którzy dostali się, często wskutek denuncjacji, w tryby nazistowskiego sądu specjalnego. Twórcy wystawy pokazali losy 24-letniej Czeszki Jany Cupalovej, która przypłaciła życiem pomoc udzieloną bratu, który jako członek czeskiego ruchu oporu przerzucony został do Protektoratu Czech i Moraw w celu dokonania zamachów bombowych. Siostra zaopatrywała go w żywność i papierosy. Zadenuncjowana zginęła pod gilotyną. Ciężarnej oskarżonej pozwolono na urodzenie dziecka, by następnie wykonać na niej wyrok śmierci.
Bez polskich przykładów
Wobec licznych przykładów losów obywateli Czech, Belgii i innych krajów zdziwienie budzi zupełny brak na wystawie przykładów ofiar polskich. Wśród skazanych przez Trybunał na śmierć Polaków znajdował się między innymi komendant śląskiego okręgu Armii Krajowej Józef Szmechta, zgilotynowany w 1942 roku w Berlinie-Ploetzensee.
„Surowe wyroki miały na celu nie tylko likwidację politycznych przeciwników. Chodziło o sianie strachu, by zlikwidować w zarodku wszelki opór” – piszą autorzy katalogu. Trybunał Ludowy działał do ostatnich dni wojny. Ostatni wyrok śmierci zapadł 26 kwietnia 1945 roku.
Fiasko rozliczeń
Powojenne losy sędziów Trybunału Ludowego są kolejnym dowodem na fiasko polityki rozliczeń z nazistowskimi zbrodniami. Ponad połowa z nich po 1949 roku kontynuowała kariery w zachodnioniemieckim wymiarze sprawiedliwości. Żaden z nich nie został w RFN prawomocnie skazany za działalność w Trybunale Ludowym. Natomiast w NRD zapadło kilka wyroków.
Wdowa po osławionym prezesie Trybunału Rolandzie Freislerze, który zginął pod koniec wojny w nalocie alianckim na Berlin, aż do śmierci pobierała wysoką emeryturę po mężu. Przez dziesięciolecia obowiązywała zasada, że „tego, co w czasie wojny było prawem, po wojnie nie można uważać za bezprawie”. Wśród prawników panowała fałszywa solidarność, zgodnie z zasadą „kruk krukowi oka nie wykole” – powiedział dyrektor Topografii Terroru Andreas Nachama.
Dopiero w 1998 roku Bundestag unieważnił wszystkie wyroki Trybunału Ludowego. - To, co dzisiaj jest bezprawiem, było bezprawiem także w latach 1933-1945 – powiedziała otwierając wystawę minister sprawiedliwości Katarina Barley. - Pełen pogardy wobec ludzi terror Trybunału Ludowego musi być dla demokratów przestrogą, by bronić praworządnych struktur przed autokratycznymi i populistycznymi tendencjami – podkreśliła minister z SPD.
Jacek Lepiarz, Berlin