Niemieckie media o sylwestrowych ekscesach: „To ostrzeżenie”
4 stycznia 2023W niemieckiej prasie nie ustaje debata o sylwestrowych ekscesach, kiedy w Berlinie, ale i innych niemieckich miastach, grupy młodych ludzi atakowały strażaków i ekipy medyczne. Do zamieszek dochodziło przeważnie w dzielnicach z dużym odsetkiem migrantów.
Jak podała policja, w Berlinie zatrzymano 145 osób, głównie mężczyzn (wszystkich już wypuszczono). Wśród zatrzymanych byli przedstawiciele 18 narodowości, 45 osób to obywatele Niemiec, 27 to Afgańczycy, a 21 Syryjczycy.
Jeszcze zanim poznano te liczby, na arenie politycznej rozgorzała dyskusja o niepowodzeniach w polityce integracyjnej. Wiceprzewodniczący klubu poselskiego CDU w Bundestagu Jens Spahn mówił, że „bardziej niż o fajerwerki chodzi o nieuregulowaną migrację, nieudaną integrację i brak szacunku dla państwa”. Chadek Christoph de Vries napisał na Twitterze, że jeśli chcemy walczyć z zamieszkami w dużych miastach, „musimy też mówić o roli ludzi, fenotypie: zachodnioazjatyckim, ciemniejszej skórze”.
Podobne głosy pojawiły się w innych partiach. Pełnomocniczka rządu ds. migracji Reem Alabali-Radovan przestrzegła jednak przez „generalnym podejrzewaniem osób o pochodzeniu migracyjnym”.
FAZ: tylko bez tabu
„Berliński sylwester to nie pierwsza noc, w którą szaleje przestępczość” – pisze Jasper von Altenbockum w „FAZ”. W Niemczech od dawna przemoc skierowana jest przeciwko policjantom, a także strażakom i ratownikom – stwierdza. Jednak konsternacja, do której zawsze dochodzi, nie ma konsekwencji. „Jest coraz gorzej, nie lepiej. Część rutyny polega na tym, że mijają dni, jeśli nie tygodnie, zanim okaże się, kim są sprawcy. Czasami w ogóle się tego nie dowiadujemy” – czytamy.
Autor zauważa, że krytycznym odniesieniom do mniejszości towarzyszą zarzuty o ksenofobię, a relatywizowanie problemu lub jego tabuizacja kończy się postulatami zakazu petard lub zaostrzenia prawa. „Dlaczego jednak większość, która nie jest niczemu winna, ma się dostosować do przestępczej mniejszości?” – pyta autor. „Szczyt relatywizacji osiąga się wtedy, gdy odpowiedzialnością obarcza się nie mniejszość przestępców, ale ‘społeczeństwo'. Jeśli chodzi o migrantów, ma to oznaczać: winne jest państwo i policja, bo nie wykazały się wystarczającą kulturą powitania” – czytamy.
Zdaniem autora politycy powinni wiedzieć, że „przestępczej młodzieży, która bierze swoją dzielnicę jako zakładnika” nie traktuje się łagodnie, ani nie przemilcza się sprawy. „Państwo i partie wykazują jednak zdecydowanie zbyt mało pewności siebie, asertywności i siły”. Taka postawa polityków, „polegająca na zamiataniu rażących nieprawidłowości pod dywan lub traktowaniu ich w rękawiczkach jest trucizną dla demokracji” i pożywką dla populistycznej AfD.
„Berliński sylwester i inne noce wydają się być odrostami kolońskiego sylwestra” – pisze autor, nawiązując do sylwestra 2015/2016, kiedy wokół dworca głównego i katedry w Kolonii doszło do licznych napaści na tle seksualnym wobec kobiet oraz innych przestępstw. Wielu podejrzanych sprawców było imigrantami z Afryki Północnej. „Potwierdza się, że to był znak ostrzegawczy. W wielu częściach Niemiec mieszkańcy nie chcą, aby to się działo w ich mieście. Politycy powinni wreszcie wziąć sobie to życzenie do serca” – komentuje „FAZ”.
„To ostrzeżenie”
Dziennik z Kolonii „Koelner Stadt-Anzeiger” również uważa, że „społeczeństwo musi potraktować tego sylwestra jako ostrzeżenie”.
„Mówienie teraz o zakazie petard to tylko owijanie w bawełnę” – stwierdza. Nasilające się ataki na policję są alarmujące, a fakt, że atakowane są nawet służby ratownicze – druzgocący. „W ostatnich latach zaostrzono już przepisy i kary. Najwyraźniej bez powodzenia. Ten problem nie może być rozwiązany przez samą politykę. Potrzebna jest solidarność społeczeństwa ze służbami ratowniczymi – w tym odwaga cywilna, by w razie czego pospieszyć im z pomocą” – pisze dziennik z Kolonii.
„Rasistowska debata”
Z kolei według „Berliner Zeitung” cała ta debata jest „rasistowska”. „To fatalny sygnał” – pisze na łamach dziennika Hanno Hauenstein, relacjonując wypowiedzi polityków CDU, FDP.
Autor przypomina, że jeszcze niedawno obóz konserwatywny w Niemczech wydawał był dość ugodowy. „Kto jest Niemcem (...) nie było już definiowane jedynie przez historię i krew. Wszyscy ludzie, tak brzmiała jedna z lekcji tzw. kryzysu uchodźczego, mogą być Niemcami”. Ale „to już minęło” – czytamy. Autor pisze o „urabianiu opinii publicznej” przez chadeków i liberałów, kiedy politycy mówią o nieudanej integracji i „równoległych społecznościach” czy „zalaniu obcym żywiołem”.
Faktem jednak jest – jak pisze – że policja w berlińskiej dzielnicy Neukoelln (jedna z tych, w których doszło do sylwestrowych ekscesów) wielokrotnie stosuje profilowanie rasowe wobec arabskiej lub wyglądającej na arabską młodzieży. To jeden z „kontekstów, które zdecydowanie powinny być brane pod uwagę w tej nowo rozgorzałej debacie integracyjnej”, a „jego uwzględnienie nie powinno usprawiedliwiać przemocy wobec ratowników” – czytamy.