Nominacja Gesine Schwan zatruwa klimat w koalicji
26 maja 2008Wczorajsze wybory samorządowe w kraju związkowym Szlezwiku Holsztynie potwierdziły utrzymujący się od miesięcy trend: największe niemieckie partie - chadecy, a szczególnie socjaldemokraci, tracą na popularności.
Zdaniem analityków politycznych taka sytuacja jest naturalną reakcją na rządy wielkiej koalicji. Partie rządzące tracą, podczas gdy zyskuje opozycja. Tu największą niespodzianką ostatnich miesięcy jest Partia Lewicy, która w najnowszych sondażach jest trzecią siłą polityczną w kraju.
Rosnąca popularność Lewicy odbywa się rzecz jasna kosztem socjaldemokratów. Zmuszeni do współpracy z chadekami socjaldemokraci tracą na profilu. Ich zwrot ku centrum sprawia, że SPD traci tradycyjnie lewicowy elektorat.
Dlatego sprawa wyboru prezydenta Niemiec to dla socjaldemokracji możliwość podkreślenia swojej odmiennej tożsamości. Ceną za to są napięcia wewnątrz koalicji.
Niezadowolenie koalicjanta
Wystawienie kontrkandydatki do popularnego prezydenta Horsta Köhlera wywołało niezadowolenie wielu polityków chadecji. Sekretarz generalny CDU Ronald Pofalla powiedział, że taka decyzja "nie pomaga wspólnej pracy w koalicji". Dodał jednak, że decyzja ta nie oznacza końca koalicji. Podobnie sekretarz generalny SPD, Hubertus Heil, powiedział jednak dziś rano w telewizji ARD, że kandydatura wysunięta przez socjaldemokratów nie zagraża istnieniu rządzącej w Niemczech koalicji socjaldemokratów i chadeków.
- Doszliśmy do wniosku, że zorganizowanie takiej konkurencji to dla żywej demokracji nie szkoda, ale pożytek. Mamy wspaniałą kandydatkę, która może wnieść wszystko, co potrzebuje ten kraj - przekonywał Heil.
Szczególnie politycy bawarskiej CSU widzą to inaczej. Szef tej partii, Erwin Huber, powiedział, że decyzja SPD to przygotowanie gruntu pod późniejszą koalicję socjaldemokratów z Partią Lewicy. Przewodniczący SPD, Kurt Beck, zaprzeczył takiej interpretacji:
- Chcę podkreślić, że ta decyzja personalna nie ma żadnego związku z jakimiś planami koalicyjnymi. Nie ma takich intencji, nie ma takich przygotowań - ani potajemnie, ani jawnie - po prostu ich nie ma - zapewniał Beck.
Znawczyni Polski
Gdyby profesor Schwan rzeczywiści została wybrana, byłaby nie tylko pierwszą kobietą na stanowisku głowy niemieckiego państwa, ale i pierwszym prezydentem RFN doskonale władającym językiem polskim.
Pani Schwan jest bowiem pełnomocnikiem rządu Niemiec ds. stosunków-polsko niemieckich. Jej wybór przez Zgromadzenie Federalne nie jest jednak pewny. W gremium tym przewagę mają obecnie partie chadeckie i liberalne, których kandydatem jest urzędujący prezydent. Do zmiany stosunków większościowych może dojść jedynie, gdyby w najbliższych wyborach landowych w Bawarii rządząca tam od dziesięcioleci chadecja straciła absolutną większość - a to jest mało prawdopodobne. Dlatego szefowa CDU i kanclerz Angela Merkel ze spokojem zareagowała na nominację socjaldemokratycznej kandydatki:
- Jestem pewna, że ten pomysł socjaldemokratów nie ma szans na powodzenie i prezydent pozostanie prezydentem, tak jak życzy sobie tego większość obywateli w Niemczech - oceniła w niemieckiej telewizji.
Czy ta ocena potwierdzi się w rzeczywistości - okaże się za rok, gdy Zgromadzenie Federalne wybierze prezydenta Republiki na kolejne pięć lat.