Nord Stream 2: senatorzy USA grożą, Berlin oburzony
7 sierpnia 2020Bez ogródek amerykańscy senatorowie zagrozili zarządowi portu Sassnitz GmbH na Rugii „miażdżącymi sankcjami prawnymi i gospodarczymi”, jeżeli przedsiębiorstwo nadal będzie wspierało budowę bałtyckiego gazociągu Nord Stream 2. Port służy za bazę logistyczną ukończenia ostatniego podmorskiego odcinka gazociągu o długości 160 km. Nord Stream 2 ma połączyć Rosję i Niemcy. W porcie Sassnitz- Mukran są składowane tysiące rur. Cumują tam też rosyjskie statki do układania rur „Fortuna” i „Akademik Czerski”.
Senatorzy zarzucają zarządowi portu wspieranie Rosji. „Zaopatrywanie przez was 'Fortuny' lub 'Akademika Czerskiego' definitywnie będzie powodem do sankcji w chwili, kiedy jeden z tych statków zanurzy w wodzie rurę do budowy gazociągu Nord Stream 2” – napisali senatorowie Ted Cruz, Tom Cotton i Ron Johnson. Wszyscy trzej należą do Partii Republikańskiej prezydenta Donalda Trumpa.
„Jeżeli w dalszym ciągu będziecie stawiać do dyspozycji projektu Nord Stream 2 towary, usługi i wsparcie, (…) zniszczycie przyszły byt finansowy waszej firmy”, cytują fragmenty listu senatorów niemieckie dzienniki „Handelsblatt” i „Die Welt”. Zapowiadane sankcje mają być daleko idące: „Członkowie zarządu, dyrektorzy i akcjonariusze portu promowego Sassnitz GmbH zostaną objęci zakazem wjazdu do Stanów Zjednoczonych, a cały ich majątek lub udziały w majątku, które znajdują się w zakresie naszych kompetencji, zostaną zamrożone”. Ponadto amerykańskich obywateli i firmy obowiązywałby zakaz współpracy z portem.
Poważna ingerencja w suwerenność Niemiec
Rząd Niemiec zareagował z oburzeniem. Jak powiedział „Handelsblatt” sekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych Niels Annen (SPD), amerykańska polityka eksterytorialnych sankcji przeciwko bliskim partnerom i sojusznikom jest poważną ingerencją w „naszą narodową suwerenność”. Ton i treść listów z pogróżkami wysłanych ostatnio przez senatorów do niemieckich przedsiębiorstw jest całkowicie niestosowny. O niemieckiej i europejskiej polityce energetycznej „decydują wyłącznie Berlin i Bruksela, a nie Waszyngton”, podkreślił Annen.
Nord Stream 2, którym ma płynąć gaz z Rosji do Niemiec jest cierniem w oku Amerykanów. Z perspektywy Waszyngtonu Europa, a zwłaszcza Niemcy uzależniają się tym projektem od Rosji. Europa natomiast argumentuje, że Amerykanie nie chcą dopuścić do ukończenia gazociągu, żeby sprzedawać więcej swojego LNG.
(rtr, afp, ap, dpa/stas)