1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

NZZ: Netanjahu zabiega o Polskę, ale traktuje ją szorstko

28 lutego 2019

Premier Benjamin Netanjahu zabiega o względy Polski, a równocześnie traktuje ją szorstko. Czy jedynym powodem jest kampania wyborcza w Izraelu? I czy możliwy jest w przyszłości kompromis? – zastanawia się „NZZ”.

https://p.dw.com/p/3EGwR
Spotkanie premiera Morawieckiego i premiera Netanjahu w Warszawie
Spotkanie premiera Morawieckiego i premiera Netanjahu w WarszawieZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/M. Sohn

„Polacy mają oczywiście rację. Zostali zaatakowani przez nazistów, bronili się bohatersko, nie szczędząc wielkich ofiar. Mówienie o 'polskich obozach', rozpowszechnione jest wśród bezmyślnych dziennikarzy i mediów społecznościowych, jest głupie i oburzające. Kilkaset tysięcy Polaków pomagało Żydom, ryzykując często życiem. Niezliczona rzesza Żydów zawdzięcza Polakom życie. Byłoby dobrze, gdyby świat dobitniej i częściej to doceniał” – pisze Ulrich Schmid w czwartkowym wydaniu największej opiniotwórczej gazety szwajcarskiej „Neue Zuercher Zeitung”. 

„Prawdą jest jednak także to, że istniał polski antysemityzm, że wielu Polaków kolaborowało z nazistami i chętnie wydawało swoich żydowskich współobywateli na rzeź. Wielu Żydów bardzo boleśnie pamięta o polskim antysemityzmie, który w ówczesnej Europie nie był zjawiskiem odosobnionym” – kontynuuje autor korespondencji z Jerozolimy. 

„Polska kolaboracja jest udowodniona i jest przedmiotem naukowych badań” – podkreśla Schmid. Jak dodaje, dla wielu starszych wiekiem aszkenazyjskich Izraelczyków, którzy wyemigrowali z Europy Wschodniej, Polacy pozostali do dziś antysemitami.

Czaputowicz o wypowiedzi premiera Netanjahu o Polakach

Świat powinien docenić odwagę Polaków

„Byłoby dobrze, gdyby świat docenił odwagę i ofiarność Polaków, a Polacy uznali swoje grzechy i podchodzili do nich z dystansem”- uważa dziennikarz „NZZ”.

Zdaniem autora nowelizacja ustawy o IPN, nawet jej zmieniona później wersja, jest „problematyczna” i nie świadczy o spokojnym podejściu. Pomimo tego, izraelscy politycy mogliby trzymać się faktów i zrezygnować z afrontów (wobec Polski). Zdaniem Schmida istnieją trzy powody, dlaczego postanowili postąpić inaczej.

Powody werbalnego ataku Netanjahu na Polskę

Na pierwszym miejscu Schmid wymienia kampanię wyborczą, w której dla Netanjahu każdy głos jest na wagę złota. Premier Izraela „zabiega o każdy głos”, a złośliwe uwagi o Polsce „mogą być pomocne”.

Po drugie, pisze Schmid, wielu Izraelczyków złości „purytańska postawa” Polaków. „Żydów aszkenazyjskich, którzy cierpieli podczas wojny, nie trzeba przekonywać. Dla wielu to, co dzieje się w Polsce, jest fałszowaniem historii” – czytamy w „NZZ”.

Autor pisze, że atakując Polskę, Netanjahu „próbuje ukryć swoje knowania z prawicowymi, ksenofobicznymi i często także antysemickimi przywódcami”. „Wielu (Izraelczyków) krytykuje go za popieranie Viktora Orbana, który szczuje przeciwko żydowskiemu miliarderowi George'owi Sorosowi” – tłumaczy Schmid.

Polacy, mąciciele w Brukseli?

„Fakt, że antypolskie wypowiedzi prowadzą do skandalu, jest dla Netanjahu z pewnością obojętny. Premier chce oczywiście nadal zabiegać o Wschodnich Europejczyków, także Polaków. Są oni pożyteczni jako głosiciele patriotycznej, konserwatywnej tożsamości i jako mąciciele w Brukseli, w znienawidzonej UE” – pisze Schmid. 

Najważniejsza jest jednak kampania wyborcza, kwestia sojuszu musiała zostać odłożona na bok – wyjaśnia dziennikarz „NZZ”.

Jego zdaniem obecny konflikt nie przesądza o dalszym rozwoju wypadków. Netanjahu wie, że w każdej chwili będzie mógł zmienić swoją postawę na bardziej rozsądną. W dyskusji o tym, w jakim stopniu Polska jako naród ponosi odpowiedzialność za indywidualne zbrodnie swoich obywateli, możliwy jest kompromis – uważa Schmidt.

Kompromis w przyszłości możliwy

Jego zdaniem Izrael docenia, że w Polsce, w przeciwieństwie do Francji, Belgii, Włoch i innych krajów europejskich, nie powstał faszystowski, proniemiecki czy kolaborancki rząd.

„Izrael i Polska są dwoma specjalnymi, pod względem historycznym niemal jak syjamscy bliźniacy, zrośniętymi ze sobą narodami, z których każdy ma swoją narrację ofiary, która jest zazdrośnie pielęgnowana. To skłania do stałego szukania błędów po drugiej stronie. Z tego powodu kolejne spory wiszą dosłownie w powietrzu” – konkluduje Schmid w czwartkowym wydaniu „NZZ”.