1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Olga Tokarczuk w pierwszym wywiadzie po Nagrodzie Nobla

10 października 2019

- Moje książki są nie dla każdego, więc nawet się nie poczułam specjalnie dotknięta tym, że minister nie jest w stanie ich dokończyć - polska noblistka na gorąco opowiada o wrażeniach po decyzji Akademii Szwedzkiej.

https://p.dw.com/p/3R5qe
Schweden Stockholm Nobelpreis Literatur 2018 Autorin Olga Tokarczuk
Zdjęcie: Imago Images/Zuma/B. Zwarzel

Michał Gostkiewicz: I zmęczona, i szczęśliwa?

Olga Tokarczuk: Tak.

Wsiadła dziś pani do samochodu w Poczdamie jako pisarka Olga Tokarczuk…

- …która prezentuje swoją nową książkę w Niemczech. A wysiadłam w Bielefeld jako laureatka Nagrody Nobla. I prawdę mówiąc, jak to wymawiam po polsku, teraz, do pana, to wciąż nie wierzę, nie umiem zestawić mojego nazwiska z tym nowym określeniem.

To powiedzmy to głośno: polska pisarka Olga Tokarczuk otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Za książkę, w której napisała pani, że najsilniejszy mięsień człowieka to język. Za "Biegunów". Czy ma pani uczucie, że trochę ten pani język, ten najsilniejszy mięsień, wszedł w konfrontację z obecną władzą w Polsce? Piotr Gliński już powiedział, że jako minister kultury powinien dokończyć lekturę w szczególności "Ksiąg Jakubowych".

- Tak powiedział? Że przeczyta do końca? To dobrze. Moje książki nie są "polityczne", w tym sensie, że ja w nich nie nawołuję do czegoś politycznie. Właściwie one opisują życie ludzi. Ale jak rozpatrujemy ludzkie życie, to polityka się wkrada wszędzie. "Prowadź swój pług przez kości umarłych", czyli ta moja książka, która jest uważana za najbardziej polityczną, właściwie dotyczy szaleństwa pewnej starszej pani, która nie może znieść mordowania zwierząt wokół niej. I nagle, w tym nowym kontekście, który się otworzył w Polsce, ta książka się staje ściśle polityczna. A nie była jako taka zamierzona. Nie była zamierzona jako książka, która ma wywierać wpływ polityczny.

Ja raczej piszę książki po to, żeby otworzyć ludziom głowy. Żeby pokazać jakieś nowe punkty widzenia. Nowe perspektywy. Żeby się zastanowili nad tym, że to, co postrzegają jako oczywiste, wcale takie oczywiste nie jest. Że można spojrzeć na jakąś banalną, trywialną sytuację z innego punktu widzenia i nagle odsłania ona swoje inne znaczenia i poziomy. Po to jest literatura. Po to, abyśmy mogli poszerzać swoją świadomość, swoją umiejętność interpretowania naszego własnego życia i tego, co się nam w nim przydarza.

Chociażby tego, że zwierzęta mogą do nas mówić, tylko w kompletnie innym języku.

- Na przykład.

Albo to, że pani bohaterka, która w obronie tych zwierząt zaczyna zabijać, czyli – obiektywnie – popełnia zło – może nie być winna – w zwykłym naszym rozumieniu winy. Czy pani ją uważa za winną?

- Tak. Winną morderstwa. Jak najbardziej.

A ja patrząc na to, czemu się przeciwstawiała, miałem problem z uznaniem jej winy.

- A to już jest mój sposób napisania jej historii tak, żeby wzbudzić w panu jako czytelniku wątpliwości.

Wzbudziła pani.

- I bardzo dobrze! Po to jest literatura. Żeby prowokować, żeby wzbudzać te wątpliwości. Żeby mówić o nieoczywistych rzeczach. Literatura jest do myślenia.

Żeby polskiego ministra kultury zmusić - prawdopodobnie - do powrotu do lektury, musiała pani dostać Nobla. Spotkałaby się pani z ministrem Glińskim?

- Ależ oczywiście! Nie mam nic przeciwko. Nawet się nie poczułam specjalnie dotknięta tym, że nie jest w stanie przeczytać moich książek, bo wiem, że moje książki nie są dla każdego. To zależy od temperamentu, od gustu literackiego, od pewnych przyzwyczajeń. Więc wcale nie naciskam, żeby wszyscy czytali Tokarczuk. Nie, nie, nie.

Jak to się stało, co się z nami stało, że nagle sfera najintymniejsza dla człowieka – seksualność, bardzo obecna w pani książkach - stała się narzędziem walki, polem konfliktu społeczno-politycznego w Polsce?

- Odpowiem dość ogólnie: żyjemy w czasach kompletnej zmiany paradygmatu, który nam do tej pory wystarczał. W którym umieliśmy ulokować swoje mapy świata. A dzisiaj ten paradygmat się zmienia, a my nie umiemy jeszcze znaleźć nowego, żeby się na nim ulokować. Na naszych oczach kompromitują się religie. Albo się stają fundamentalistyczne, albo nie są w stanie więcej towarzyszyć człowiekowi, ponieważ są za małe, nie odpowiadają wielkości świata. Albo zabijają je fundamentalizmy. Ludzie nie mają się do czego odwołać.

Gdzie my jesteśmy? Jakoś w pół drogi?

- Jesteśmy w pół drogi. I przez to zaczynamy walczyć ze sobą. Świat podzielił się na pół. Jedni uważają, że najlepszym pomysłem będzie wrócić do tego, co było i spróbować odbudować stare wartości zwane tradycją. A inni mówią: nie! To nie wystarczy. Musimy jakoś inaczej wymyślić ten świat. Ponieważ ten stary świat zniszczył planetę, spowodował dyskryminację, prowadził do nierówności. I teraz szukamy odpowiedzi. Ale to pytanie nie jest do jakiejś pisarki...

Jak to jakiejś?! Polskiej noblistki!

- ...papieża proszę zapytać. Wielkich filozofów! Ja opowiadam historie i staram się to robić uczciwie, żeby ludzi zainteresować i sprawić im przyjemność. Ale przede wszystkim – żeby ich umysły były trochę "szersze", trochę zaniepokojone. Żeby ludzie zaczęli pytać o to, co do tej pory było dla nich oczywiste.

Ludzie tego nie lubią. Nie lubią kwestionowania tego, co było dla nich oczywiste.

- To niech nie czytają książek!

A teraz będziemy się cieszyć. A pani nawet nic od rana nie jadła.

- To prawda. Ale nawet nie chce mi się jeść. Ale zamierzam dzisiaj celebrować. Zamierzam się napić wina i zjeść dobre hinduskie jedzenie.

Oczywiście wegetariańskie?

- Oczywiście!

Rozmawiał: Michał Gostkiewicz / Wirtualna Polska

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>