Oszczędzać czy nie oszczędzać - oto jest pytanie
26 kwietnia 2013Kiedy rozpoczęła się walka z kryzysem finansowym receptą na ustablilizowanie podupadłych państw eurolandu było żelazne oszczędzanie. Wszystkie państwa, które zwracały się o pomoc do Unii Europejskiej musiały w zamian za to zobowiązać się do redukcji wydatków. Przede wszystkim Niemcy nalegały na przestrzeganie dyscypliny budżetowej i przeforsowały tę politykę wbrew jej przeciwnikom, którzy z kolei nalegali na inwestowanie, by znowu rozkręcić koniunkturę.
Rekordowe bezrobocie
Teraz coraz więcej polityków mówi otwarcie o tym, że same oszczędności nie wystarczą. Do myślenia dają im nie tyle protesty i demonstracje co liczby i dane gospodarcze. Bezrobocie w strefie euro wzrosło do rekordowych 12 procent, nie widać oznak wzrostu gospodarczego a inwestorzy omijają kraje owładnięte kryzysem. Do końca 2012 roku przez pięć kwartałów z rzędu wzrost gospodarczy w strefie euro malał. Większość ekonomistów spodziewa się podobnych danych za pierwszy kwartał 2013 roku. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) także nie widzi oznak poprawy i liczy się z recesją w całym 2013 roku.
Barroso chce napędzić koniunkturę
Odwrót od polityki żelaznego oszczędzania zasygnalizował pod koniec kwietnia 2013 przewodniczący Komisji Europejskiej Manuel Jose Barroso. W przemówieniu, które odbiło się szerokim echem w mediach, chwalił wysiłki Grecji, Portugalii i Hiszpanii, by zredukować dług publiczny. Są one konieczne, powinny jednak zostać uzupełnione o inne kroki, które pobudzą wzrost gospodarczy i to jak najszybciej - przekonywał Barroso. Wprawdzie Barroso nie powiedział nic nowego, ale niektórzy obserwatorzy zinterpretowali to jako ostrożną korektę kursu lub co najmniej rodzaj testu przed taką zmianą.
Niemcy ostrzegają
W sukurs Barroso przyszedł też przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. W tym samym czasie co szef Eurokomisji Rompuy dokonał krytycznego bilansu dotychczasowych kroków. Pomimo wysiłków w ubiegłych latach ciągle jeszcze panuje przekonanie, że nie udało się wystarczająco poprawić sytuacji. - To oznacza, że potrzeba natychmiastowych kroków, by utworzyć miejsca pracy i napędzić wzrost gospodarczy - powiedział Van Rompuy.
Niemieccy politycy zareagowali natychmiast. Szef dyplomacji Guido Westerwelle ostrzegł przed powrotem "do dawnej polityki zaciągania długów". - Wzrostu nie można kupić za cenę nowych długów - powiedział i dodał, że wzrost i polityka konsolidacji to dwie strony tego samego medalu.
Także niemieccy ekonomiści ostrzegają przed przedwczesnym porzuceniem kursu oszczędzania. - Europa nie ma szans, by wejść na ścieżkę wzrostu, jeśli odda się iluzji, że możliwy jest stabilny wzrost, bez oszczędzania - twierdzi Heribert Dieter z fundacji Nauka i Polityka w Berlinie. Z tą opinią zgadza się też generalnie Michael Hüther, szef Instytutu Gospodarki Niemieckiej. Jednak jego zdaniem można dać pogrążonym w kryzysie krajom więcej czasu - przekonywał w radiu Deutschlandfunk.
Presja na Merkel
Do chóru głosów wzywających do poluzowania polityki oszczędzania przyłączył się ostatnio także Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Eksperci MFW, podobnie jak wielu polityków spoza UE obawiają się, że rygorystyczna polityka Europejczyków przesunie w czasie powrót gospodarki światowej na ścieżkę wzrostu a nawet, że wpędzi świat w nową spiralę recesji. Najczęściej tego typu wypowiedzi kończą się apelem pod adresem Niemców, by nie występowali jako hamulcowi koniunktury.
Jednak zdaniem Heriberta Dietera kanclerz Merkel nie grozi międzynarodowa izolacja, gdyż wiele północnych państw Unii Europejskiej, w tym Polska, uważa, że nie ma alternatywy do uzdrowienia finansów publicznych. - Jeśli będzie się to odsuwać w czasie, grozi niebezpieczeństwo podążania drogą Japonii. Jest to państwo, które ciągle odraczało konsolidację i teraz siedzi na fiskalnej bombie zegarowej - twierdzi Dieter. Stąd, jego zdaniem, kurs Niemiec jest słuszny.
Hiszpania chce wydawać
Jednak dotknięte kryzysem państwa eurolandu widzą to inaczej. Na przykład w Hiszpanii niknie wola do ascezy budżetowej. Hiszpański minister finansów Luis de Guindos oświadczył, że plany budżetowe, które w tym tygodniu przedłoży Madryt, stawiają bardziej na gospodarczy wzrost niż na dalsze oszczędzanie. - To, co mamy na myśli, to lepsze wypośrodkowanie redukcji deficytu i wzrostu gospodarczego - powiedział de Guindos. Równie dobrze takie słowa mogłyby paść także z ust Barroso i Van Rompuy'a.
Ralf Bosen / Bartosz Dudek
red. odp.: Iwona D. Metzner