Pandora Papers: Wschodnie elity i ich pieniądze
6 października 2021Panika albo przynajmniej oznaki zaniepokojenia w Moskwie wskutek ujawnienia tajnych interesów prowadzonych za pomocą spółek offshore przez przedstawicieli politycznej elity Rosji? Pudło. Nic takiego nie zaszło. Na Kremlu nikt nie zdaje się przejmować badaniami nad wielką aferą nazwaną Pandora Papers.
Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), złożone z około 600 dziennikarzy ze 117 krajów, przeanalizowało prawie 12 mln dokumentów z rajów podatkowych i ujawniło 3 października utrzymywane w tajemnicy interesy kilkuset miliarderów i czołowych polityków, wśród nich także z Europy Wschodniej.
„Zbiór bezpodstawnych stwierdzeń”
Rzecznik prasowy prezydenta Rosji nazwał Pandora Papers zbiorem „bezpodstawnych stwierdzeń”. Kreml nie widzi żadnych powodów do przeprowadzenia jakichkolwiek kontroli na podstawie tych badań. Równocześnie rzecznik prezydenta Putina starał się podważyć pracę dziennikarzy śledczych twierdząc, że nie przeprowadzono jej z należytą starannością.
„Jeśli pojawia się poważne publikacje, które są na czymś oparte i wskazują na coś konkretnego”, wtedy się z nimi zapoznamy, „ale na razie nie widzimy ku temu żadnego powodu” – oświadczył Dmitrtij Pieskow.
Tymczasem w Pandora Papers pojawiają się nazwiska wielu czołowych urzędników rosyjskich. Jest wśród nich Anton Wajno, szef Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej i German Gref, prezes największego banku Rosji znajdującego się pod kontrola państwa Sbierbank. German Gref przez wiele lat należał do rządu Putina.
Dziennikarze zajmujący się Pandora Papers mówią także o mieszkaniu w Monako za 3,6 mln euro, należącym do Rosjanki Swietłany Kriwonogich, o której krążą pogłoski, że Putin ma z nią córkę Jelizawietę. W tej sprawie Dmitrij Pieskow ograniczył się do stwierdzenia, że „szczerze mówiąc nie zobaczyliśmy żadnego ukrytego bogactwa bliskiego otoczenia Putina”.
Autorzy Pandora Papers nie oczekują skutków swoich działań
– Już od dawna nie spodziewam się żadnych skutków takich publikacji – powiedział w rozmowie z DW Roman Szlejnow, rosyjski dziennikarz pracujący dla niezależnego medium „iStories”, uznawanego w Rosji za „obcą agenturę”. Szlejnow uczestniczył w Pandora Papers, największym międzynarodowym śledztwie dziennikarskim w historii. – Z reguły aparat władzy reaguje na (takie badania, red.) nadzwyczaj rzadko. Konsekwencje spotykają zazwyczaj tylko tych, którzy publikują ich wyniki – dodał.
Roman Szlejnow nawiązał tu do represji przeciwko niezależnym rosyjskim dziennikarzom, a konkretnie do medium „Projekt”, które w Rosji uznano za „niepożądaną organizację” po wielu ujawnionych przez nie informacjach dotyczących, między innymi, wspomnianej Swietłany Kriwonogich. – Z tego powodu nie jesteśmy tu jakimiś wielkimi optymistami – podkreślił.
– Rewelacje dotyczące Pandora Papers spotkały się w Rosji ze znacznie mniejszym zainteresowaniem tamtejszej opinii publicznej niż na przykład Panama Papers – powiedział w rozmowie z DW Ilja Szumanow. – Pandora Papers uważa się w Rosji za jeszcze jeden wyciek informacji, ale za nic szczególnie nowego – dodał.
Ilja Szumanow jest dyrektorem rosyjskiego oddziału Transparency International, organizacji pozarządowej zajmującej się ujawnianiem i zwalczaniem korupcji. Ubolewa, że rosyjskie władze finansowe nie dostrzegają w informacjach dotyczących rajów podatkowych powodu do bardziej aktywnego przeciwdziałania oszustwom podatkowym. – A szkoda – powiedział.
„Wezwania Putina są ignorowane”
Na pytanie DW, jakie wnioski można wyciągnąć z afery Pandora Papers, Szlejnow i Szumanow odpowiedzieli zgodnie, że apele o wycofanie kapitału z oaz podatkowych nic nie dają. Przypomnieli, że prezydent Putin od 2012 roku stale domaga się, aby te pieniądze wpompować w rosyjską gospodarkę narodową.
– Po Panama i Pandora Papers widać jednak, że wewnętrzny krąg władzy wokół Putina po prostu ignoruje jego wezwania – stwierdził Ilja Szumanow.
Pomimo lekceważących oficjalnych komentarzy z Kremla działacz uważa, że rosyjskie elity są jak najbardziej zainteresowane Pandora Papers. – Ci, którzy utracili poparcie politycznej wierchuszki, mogą w określonych przypadkach bardzo szybko zostać oskarżeni i pociągnięci do odpowiedzialności, z konfiskatą ich majątku włącznie. Wykorzystywanie firm offshore jest dla rosyjskich potentatów sposobem na ograniczenie ryzyka na wypadek, gdyby państwo sięgnęło po ich majątek – wyjaśnił.
Badaczka korupcji: naganne moralnie interesy
Na Ukrainie mówi się o ujawnieniu Pandora Papers przede wszystkim w związku z Wołodymyrem Zełenskim, który, zanim w 2019 roku został wybrany na prezydenta tego kraju, miał udziały w fikcyjnej firmie zarejestrowanej na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Jego doradca i bliski przyjaciel Siergiej Schefir odkupił od niego te udziały, ale zatrzymał je, gdy został członkiem rządu Zełenskiego w charakterze czołowego doradcy. Problematyczne może być również to, że żona prezydenta Zełenskiego otrzymuje dywidendę pomimo pozbycia się przez niego tych udziałów.
Rzecznik Wołodymyra Zełenskiego nie wydał w poniedziałek (04.10.2021), dzień po wybuchu afery Pandora Papers, żadnego komentarza w tej sprawie, później jednak jeden z jego doradców usprawiedliwił skorzystanie przez Zełenskiego z usług świadczonych przez ten raj podatkowy jako sposób na zabezpieczenie się przed „agresywnymi metodami” stosowanymi przez byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza.
Pandora Papers świadczą o lukach w ukraińskim prawodawstwie. – Schefir nie był zobowiązany do złożenia zeznania podatkowego. Nie był zatem przez to także zobowiązany do podania informacji o tej firmie – powiedziała w rozmowie z DW Tetjana Szewczuk z organizacji pozarządowej Centrum Oporu przeciwko Korupcji. Takie postępowanie jest co prawda legalne, ale „moralnie naganne” – podkreśliła. Korzystanie z firm offshore uważa za problem dotyczący nie tylko Ukrainy, ale władze tego kraju czynią bardzo niewiele, żeby położyć kres takim praktykom.
Handel afrykańskim złotem
Pandora Papers dały o sobie także znać na Białorusi. 4 października polska stacja telewizyjna Biełsat, nadająca audycje w języku białoruskim i rosyjskim, przedstawiła materiał na temat powiązań pomiędzy Mińskiem i Zimbabwe poprzez liczne firmy typu offshore.
Z ustaleń dziennikarzy tego kanału wynika, że handel złotem pochodzącym z Afryki uprawia Siergiej Szejman, syn byłego szefa urzędu prezydenckiego długoletniego prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. – Korzysta na nim jednak nie białoruskie państwo, tylko osoby z otoczenia białoruskiego prezydenta – mówi Ales Jaroszewicz, który uczestniczył w śledztwie Pandora Papers.
– Na Białorusi nikt jednak nie musi obawiać się konsekwencji z tego powodu, dopóki zachowuje się lojalnie wobec ludzi sprawujących władzę w Mińsku – mówi były białoruski dyplomata Paweł Mazkiewicz. – Na Białorusi jest tylko jeden polityk, Łukaszenka, i tylko od niego zależą losy przedsiębiorstw i kariery polityczne, a nie od jakichś przecieków, skandali albo udzielania pomocy w przestępstwach i oszustwach – konkluduje rozmówca DW.