Duszpasterz ubogich i krytyk niesprawiedliwości [KOMENTARZ]
18 sierpnia 2014W czasie swojej pięciodniowej podróży do Korei Południowej papież Franciszek ponownie sprostał podwójnej roli. Jako duszpasterz, który całym sercem, bliski jest wszystkim biednym, strapionym i pozbawionym nadziei. Jako krytyk systemu społecznego i politycznego, który podporządkowuje człowieka ekonomii i materialnemu zyskowi. Papież miał w czasie tej podróży wiele okazji, by to zamanifestować.
Franciszek wezwał też prawie 5,5 miliona południowo-koreańskich katolików, by bardziej angażowali się społecznie. Przy czym trwający tam od dziesięcioleci wzrost liczby katolików jest zjawiskiem niezwykłym. Ten czy ów mógłby powołać się na ten trend, by zaatestować Europie zmęczenie wiarą i prognozować jej wymarcie. Rzym jest w tej kwestii bardziej wyważony. Na stronach internetowych Watykanu jest informacja, że liczba wierzących w Korei Południowej wprawdzie rośnie, ale jednocześnie maleje liczba katolików uczestniczących w niedzielnym nabożeństwie.
Przesłanie dla całej Azji
Franciszek był w tych dniach nie tylko gościem Korei Południowej, ale i całej Azji. I tak pod adresem Chin, Wietnamu czy Korei Północnej - państw, w których chrześcijanie mniej lub więcej są ofiarami prześladowań - papież wystosował apel o poszanowanie wolności wyznania i zbliżenie. Jeszcze za pontyfikatu Benedykta XVI watykańska dyplomacja starała się dyskretnie o bardziej intensywny dialog z Pekinem. Franciszek najwyraźniej podąża tą drogą.
Dla Kościoła katolickiego Daleki Wschód, z jego intensywnie rozwijającą się gospodarką, a który zbyt długo omijany był przez papieży, jest rodzajem "rynku wschodzącego". Być może papież z Argentyny widzi tu i tam takie czy inne analogie do swojego ojczystego kontynentu. Jorge Mario Bergoglio przez dziesięciolecia był świadkiem panowania dyktatur i junt wojskowych w Ameryce Łacińskiej z ich przeraźliwymi społecznymi niesprawiedliwościami. Azja przypomina mu zapewne wiele z nich.
I tak "azjatycki tygrys" - Południowa Korea - skierowała jego uwagę na perspektywę przegranych tego politycznego i gospodarczego systemu. Papież mówił o "nieludzkich modelach gospodarczych", które powodują biedę i wykluczenie. Nie, Franciszek - także i tutaj - na pewno nie jest zwolennikiem komunizmu. Ale ponownie przypomina wiodącym państwom uprzemysłowionym, że to gospodarka jest dla człowieka, a nie na odwrót. Dlatego w kraju, w którym sukces gospodarczy ważniejszy jest od społecznej roli rodziny, napiętnował materializm i ducha niczym nieograniczonej konkurencji.
Kolejne podróże
Spojrzenie na znane już plany podróży papieża-Latynosa odsłania linię jego pontyfikatu. Już za pięć miesięcy Franciszek znowu zamierza przyjechać do Azji. Jego jak dotąd najdłuższa podróż zawiedzie go na Filipiny i do Sri Lanki. Także w rejon tak okrutnie dotknięty przez pamiętne tsunami z 2004 roku. Ale i w region ogromnej, strukturalnej biedy. Prawie demonstracyjna, duszpasterska bliskość do ludzi na marginesie społecznym i proroczo ostra krytyka beneficjentów obecnego systemu gospodarczego, nazwanego przez papieża "nieludzkim", oto oblicze Kościoła papieża Franciszka.
Ale w programie papieskich podróży jest też miejsce na Europę. I tutaj Franciszek jest konsekwentny - w połowie września odwiedzi Albanię, jeden z najbiedniejszych krajów Starego Kontynentu. Także tam papież będzie zapewne występować bardziej w roli współczującego duszpasterza, niż jako nieprzystępna głowa państwa. Ale jego słowa będą zwrócone także pod adresem bogatej Europy, i - zapewne - przebrzmią.
Już dzisiaj można być ciekawym tych dni, kiedy we wrześniu 2015 roku Franciszek objeżdżać będzie USA. Od dłuższego czasu zainteresowanie części tamtejszego establishmentu ustąpiło miejsca poirytowaniu. Nic dziwnego. Franciszek na pewno będzie formułował swoje przesłanie w Waszyngtonie czy Nowym Jorku nie mniej wyraziście niż w Seulu czy Daejon.
Christoph Strack
tłum. Bartosz Dudek