Pięć wyszehradzkich scenariuszy do 2025. "Wygrywa optymizm"
13 października 2018Joerg Forbrig* i Wojciech Przybylski** inicjują w Warszawie, Bratysławie, Pradze i Budapeszcie debatę o tym, gdzie Grupa Wyszehradzka będzie w 2025 roku. Ich zdaniem istnieje 5 takich scenariuszy:
1. Triumf illiberalizmu: Zwycięstwo tendencji nieliberalnych w całej Unii, która zostaje zdegradowana do strefy wolnego handlu.
2. Europa Środkowa w kawałkach: Nieliberalne trendy silne w regionie, ale nie w całej Unii. Każdy kraj Grupy podąża własną drogą.
3. Małżeństwo z przymusu: Kryzys ekonomiczny wymusza zbliżenie i współpracę; Unia zintegrowana jak nigdy.
4. Środkowoeuropejska wiosna 2.0: Zrodzony w Polsce szeroki ruch protestu wynosi nowych aktorów politycznych, zwolenników integracji.
5. Próżnia bezpieczeństwa: Rozpad struktur europejskich wtrąca całą flankę wschodnią Unii w stan ostrego zagrożenia.
Deutsche Welle: Domyślam się, że przypisują Panowie każdemu z przedstawionych scenariuszy dla Europy Środkowej jakieś prawdopodobieństwo jego realizacji. Czy w tym zestawie są takie warianty przyszłości, które są dużo bardziej prawdopodobne od pozostałych?
Jörg Forbrig*: Widzimy, że wszystkie te scenariusze mają już swoje początki dzisiaj. Dostrzegamy elementy każdego z nich i wydaje nam się, że każdy może się rozwinąć w ciągu najbliższych siedmiu lat. Nie chcieliśmy oceniać, czy ten, czy inny scenariusz jest bardziej, czy mniej prawdopodobny.
Wojciech Przybylski**: Też nie zamierzam mówić o prawdopodobieństwie, ale spróbuję odpowiedzieć na bardzo zbliżone pytanie: O którym z nich dowiemy się najszybciej, czy ma szansę na urzeczywistnienie?
Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Jeśli przyniosą wysoki wynik frakcji radykalnych, nieliberalnych, może to spowodować rozpad rodzin politycznych w Europarlamencie i zablokować powołanie nowej Komisji Europejskiej. Będziemy więc mogli bardzo szybko powiedzieć, czy sprawdza się nasz scenariusz numer jeden: „Triumf illiberalizmu”.
DW: Państwa czwarty scenariusz nazywają Panowie "Środkowoeuropejską wiosną 2.0”. Tylko czy nie jest to przypadkiem wishful thinking – myślenie życzeniowe?
JF: No… chyba jest. Ale przecież trzeba mieć nadzieję. Patrząc na historię Europy, minione stulecie, można dojrzeć tam taką dynamikę: I wojna, II wojna, rok ’68. To się działo w rytm kolejnych pokoleń. Ostatnim takim momentem był rok ’89, który sformował nową kulturę polityczną. To było już dość dawno temu i chyba nastał właściwy moment, by móc przewidywać nowy pokoleniowy impuls, który stworzy nową jakość – nowe partie polityczne, nową formę demokracji w naszym regionie. Myślę, że to możliwe, choć nie wiemy, skąd taki impuls mógłby się wziąć. Czy to będzie technologia? Czy sytuacja młodych na rynku pracy? A może system emerytalny? Przed młodym pokoleniem staje dużo pytań. Może nadejść taki moment, w którym ono zechce wziąć przyszłość w swoje ręce. Nie wiadomo, jak, ale w świetle europejskiej historii i tej cykliczności jest to możliwe.
DW: Czyli nie jest to czysta fantazja?
WP: W Polsce rzeczywiście nie widać takiego ruchu, ale pojawił się na Słowacji, w reakcji na zamordowanie Jana Kuciaka i jego narzeczonej. Było to zdarzenie niszowe: gdzieś na prowincji, we Wschodniej Słowacji, został zabity mało znany dziennikarz tropiący powiązania korupcyjne. A jednak wywołało to powszechne oburzenie, było kamieniem strącającym lawinę. Na ulice wyszły dziesiątki, a może nawet setki tysięcy przeważnie młodych ludzi, którzy zaczęli się też organizować, założyli nowe instytucje obywatelskie. I zmusili do rezygnacji premiera Ficę.
DW: Ale taki ruch mamy w tej chwili jedynie na Słowacji.
WP: W pozostałych krajach Grupy zapewne jednym z podobnych czynników będzie starcie światopoglądowe w kwestii obietnicy, którą niesie ze sobą Unia Europejska z jej mechanizmami transparentności, rozwoju, modernizacji i standardu cywilizacyjnego, do którego obecne elity może nawet nie umieją nawiązać. Nawet te proeuropejskie. Owszem, kiedyś się zasłużyły, ale to już przeszłość. Otwarte pozostają tylko pytania, czy młodzi będą chcieli coś z tym zrobić? I co?
DW: Poza tą nową wiosną strasznie mało w tych scenariuszach optymizmu. Wprawdzie w trzecim z nich, „Shotgun Wedding”, przewidują Panowie Europę zintegrowaną jak nigdy dotąd, ale pod wpływem presji z zewnątrz. Skąd tak czarne widzenie świata?
WP: Czy ’89 rok to nie był taki trochę mariaż pod przymusem? Te społeczeństwa były pod wielką presją i chciały od niej uciec. I uciekły, gdy stało się to możliwe. Ale to wcale nie musiało się dobrze skończyć. Ale to prawda, trzy z pięciu scenariuszy mówią o tendencjach, których byśmy sobie nie życzyli. Jednak czy to, że nie będziemy o nich mówić, pomoże nam w uniknięciu takiego rozwoju sytuacji? Naświetlamy te scenariusze, żeby uzmysłowić sobie, co mogą spowodować małe kroki, które w tej chwili stawiamy. Mówiliśmy już o triumfie illiberalizmu, ale mamy też scenariusz piąty, zatytułowany „Próżnia bezpieczeństwa”, gdzie dochodzi do rozpadu transatlantyckich struktur bezpieczeństwa, i scenariusz numer dwa, „Europa Środkowa w kawałkach”, w którym każde państwo wybiera swoją własną drogę. To scenariusze, których urzeczywistnienia z pewnością chcielibyśmy uniknąć. Niemniej jednak wydaje się, że niektórzy politycy już postępują tak, jakby zakładali, że właśnie ten piąty scenariusz się wydarzy. To, że go naszkicowaliśmy, pomaga w zrozumieniu ich logiki.
JF: Przede wszystkim chciałbym zauważyć, że przynajmniej w wypadku Polski w naszych scenariuszach wygrywa optymizm, bo tak się dzieje w wypadku trzech z nich…
DW: Drugiego, trzeciego i czwartego?
JF: Tak. Przynajmniej dla Polski mamy zatem więcej nadziei niż sceptycyzmu.
DW: Jakie cele stawiają Panowie sobie, prezentując te scenariusze? To przestroga? Próba otworzenia oczu? Co Panowie chcą osiągnąć?
JF: Ten raport ma być impulsem do debaty. W Berlinie i Brukseli dużo się dyskutuje o tym, co się dzieje w Europie Środkowej. Pojawiają się obawy, że droga, którą kraje tego regionu podążały przez ostatnie trzy dekady, już się kończy. To rodzi wiele pytań. Chcemy na nie odpowiedzieć i wciągnąć do debaty zachodnich partnerów. I chcemy, żeby toczyła się ona także tu, w regionie. Żeby nie znalazł się kiedyś w takiej sytuacji, jak Wielka Brytania, gdzie najpierw zapada decyzja, a dopiero potem zaczęła się debata. Chcielibyśmy, żeby tu było odwrotnie: najpierw dobra debata, a dopiero potem ważne decyzje o przyszłości regionu.
WP: Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest to, żeby w opinii publicznej tych krajów zaszczepić poczucie, że istnieją scenariusze alternatywne. Bo tu panuje tendencja myślenia o tym jednym i do tego najgorszym scenariuszu. Samo już mówienie o kilku złych wariantach przyszłości pokazuje, że są różne opcje. Nie oferujemy pokrzepiania serc, ale chcemy pokazać, że przyszłość jest nieokreślona. I że trzeba uciec od pułapki myślenia często stosowanego przez polityków, którzy grają na sentymentach i lękach odwołujących się do historii. Takiej debaty potrzebujemy. Myślę, że odpowiadamy na bardzo aktualną potrzebę.
DW: Dziękuję Panom bardzo.
* dr Jörg Forbrig, niemiecki politolog i socjolog, od 2002 roku ekspert do spraw Europy Środkowej i Wschodniej w berlińskim biurze amerykańskiej fundacji German Marshall Fund of the United States. Przedtem pracował jako ekspert Fundacji Roberta Boscha w warszawskim Centrum Stosunków Międzynarodowych.
** Wojciech Przybylski, filozof i socjolog, redaktor naczelny międzynarodowego pisma Visegrad Insight i prezes fundacji Res Publica. Wcześniej kierował zrzeszającym 80 europejskich czasopism kulturalnych internetowym magazynem Eurozine w Wiedniu oraz kwartalnikiem Res Publica Nowa.