„Pocieszający komunikat”. Prasa w Niemczech o rynku pracy
4 stycznia 2024Federalna Agencja Pracy podała w środę (3.01.) nowe dane nt. bezrobocia w Niemczech, z którego wynika, że liczba bezrobotnych wyniosła w grudniu ok. 2,6 mln, co oznacza wzrost o 31 tys. w stosunku do listopada. Rok do roku wzrost jest dość wyraźny: to ok. 191 tys. (spodziewano się wzrostu, ale mniejszego). Jednocześnie jednak eksperci przypominają, że wzrost bezrobocia zimą jest zwykłym zjawiskiem, związanym z przerwą w pracy w części branż. Praca w Niemczech zaś jest, bowiem niemiecka gospodarka od dawna cierpi na brak pracowników i w 2024 się to nie zmieni.
Gazety o potrzebie reform
„Gospodarka wychodzi z głębokiego kryzysu wywołanego wojną w Ukrainie, ale bardzo niepewnie. O główną przyczynę trwającej niepewności dla gospodarki i społeczeństwa postarał się rząd federalny i jego planowanie finansowe. Nie jest więc jasne, jak w przyszłości państwo będzie wspierać transformację energetyczną. Ustawa o szansach na wzrost, która ma przynieść ulgi podatkowe dla budownictwa mieszkaniowego i tzw. gospodarki mieszkaniowej, wisi w komisji mediacyjnej pomiędzy Bundestagiem a Bundesratem” – piszą „Kölner Stadt-Anzeiger” i „Leipziger Volkszeitung”.
„W ten sposób rząd i landy wspierają coś przeciwnego do tego, co chcą osiągnąć. Inwestycje się opóźniają lub nie są realizowane w ogóle. Można się obawiać się, czy w tym rozproszeniu nie zabraknie sił i środków, by zawalczyć z zaległościami w reformach infrastruktury, budownictwa mieszkaniowego, cyfryzacji i edukacji – przestrzegają gazety z Kolonii i Lipska.
Praca w Niemczech. „Pocieszający komunikat”
„Recesja, fala bankructw, a teraz także upadek rynku pracy? Nic z tych rzeczy” – pisze „Badische Zeitung”. „To, że zimą liczba bezrobotnych rośnie, jest zatem zjawiskiem normalnym. To, że ona w grudniu była wyższa niż rok temu, wciąż nie jest powodem do paniki. Dla każdej osoby, która straci pracę, jest to co prawda tragedia. Jednak dwucyfrowa stopa bezrobocia jak na przełomie tysiącleci jest o mile stąd – uspokaja gazeta z Freiburga. „Popyt na siłę roboczą pozostaje bez zmian, jej brak to dla większości branż największe wyzwanie” – czytamy.
„Gdyby w czasie niedoborów na rynku pracy wykwalifikowanej siły roboczej nadszedł kryzys gospodarczy, byłby to pewny znak głębokich problemów. Zatem dobre wieści z rynku pracy mogą być postrzegane jako pocieszający komunikat, że nie mamy do czynienia z depresją. Jednak nadal nie dają gwarancji, że sytuacja znów nabiera tempa” – pisze „Mitteldeutsche Zeitung”.
„W skrócie: sam solidny rynek pracy nie przyniesie jeszcze ożywienia. Są jednak pozytywne sygnały: ekonomiści spodziewają się, że w 2024 r. sektor prywatny ożywi się dzięki rosnącym płacom i konsumpcji. Firmy mogą się też nastawić na większy popyt eksportowy. Dla koniunktury istnieje jednak ryzyko: zaostrzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie grozi wzrostem cen ropy – ostrzega” gazeta z Halle w Saksonii-Anhalt.
Co ze skutkami powodzi?
Kilka gazet pisze też o poważnych skutkach, jakie dla gospodarki Niemiec może mieć powódź, zwłaszcza że sytuacja w dwóch regionach jest nadal krytyczna. „Nürnberger Zeitung” zwraca uwagę, żeby wyciągnąć wnioski z błędów przy poprzednich podobnych klęskach: „Przede wszystkim należy z grubsza określić, jak rozległe w ogóle są szkody powodziowe. Następnie rząd i landy zostaną wezwane do negocjacji, kto i w jakiej części poniesie koszty”.
„Po powodzi w dolinie rzeki Ahr Bundestag podjął decyzję o utworzeniu specjalnego funduszu na odbudowę na kwotę do 30 mld euro. Wykorzystana została tylko niewielka ich ilość. Z powszechnie znanych powodów, w tym zbyt szerokiej biurokracji w procedurach zatwierdzania, zbyt niskiej fachowości. To nie pomaga tym wszystkim funduszom, a jeszcze bardziej nie pomaga zawieszenie hamulca zadłużenia” – pisze gazeta z Norymbergii.
(DPA/mar)