Nocne unijne rozmowy
9 grudnia 201117 państw strefy euro narzuci sobie na mocy własnego układu ostrzejsze zasady kontrolowania budżetów. Niemcom i Francji nie udało się przekonać wszystkich państw członkowskich UE do zmian w traktatach europejskich, które miały służyć ratowaniu euro. Sprzeciwiła się temu przede wszystkim Wielka Brytania domagająca się specjalnych uregulowań. Również Węgry, Czechy i Szwecja odrzuciły ten projekt.
Automatyzacja sankcji wobec grzeszników budżetowych będzie najważniejszym i najskuteczniejszym narzędziem w zażegnywaniu sytuacji kryzysowych, z jakimi obecnie boryka się cała eurostrefa za sprawą państw nieprzestrzegających dyscypliny budżetowej.
Stały mechanizm stabilizacyjny ESM ma wejść w życie wcześniej, niż pierwotnie planowano - już latem 2012 roku. Państwa UE chcą poza tym udzielić MFW 200 mld euro kredytu, aby mógł on zastrzykami finansowymi pomóc kulejącym państwom. O euroobligacjach jest jak na razie cicho, a jest to punkt, który szczególnie leży na sercu Angeli Merkel.
Szybko i skutecznie
Zmiana europejskich traktatów uważana była za najbardziej eleganckie rozwiązanie, jeżeli przystałyby na nią wszystkie 27 państw UE i w pełni włączone byłyby wszystkie instytucje europejskie. Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, nad ranem, kiedy wiadomo było, że nie wszystkie kraje poprą ten projekt, robił dobrą minę do złej gry: "Naturalnie, że wolelibyśmy jednogłośne poparcie, ale nie było to możliwe. Dlatego alternatywą pozostał traktat w mniejszym gronie". Zmiana traktatów uruchomiłaby mozolny proces ratyfikacyjny, z referendami w niektórych krajach włącznie - o niewiadomym rezultacie.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy dostrzega wręcz zalety w obecnie znalezionym rozwiązaniu: "Nowy międzypaństwowy traktat można dużo szybciej zawrzeć i ratyfikować. Sądzę, że bardzo ważne jest właśnie tempo dla wzmocnienia wiarygodności".
Sarkozy wściekły na Camerona
Powód, dla którego niemożliwa była modyfikacja traktatów europejskich ma nawet własne imię: David Cameron. Brytyjski premier domagał się specjalnej ochrony dla sektora finansowego na Wyspie. Lecz na takie odstępstwa nie chciała się zgodzić ani Angela Merkel, ani Nicolas Sarkozy, który zupełnie nie miał zrozumienia dla tego, że Brytyjczycy tak stronią od euro: "Nie można z jednej strony domagać się klauzuli "opt-out" (dającej Wielkiej Brytanii możliwość samodzielnego podjęcia decyzji co do uczestnictwa w unii gospodarczej i walutowej - przyp.red.), aby nie wejść do eurogrupy, a z drugiej strony domagać się prawa głosu w strawach dotyczących euro".
Cameron: NO dla euro
Ta wypowiedź Sarkoz'yego o postawie Brytyjczyków była ponoć jeszcze bardzo oględna, bo dużo dosadniej wyraził swoje zdanie na jednym ze wcześniejszych posiedzeń. Brytyjskie NO jeszcze będzie powodem wielu przyszłych perturbacji, bo jak zaznaczył David Cameron: "Nigdy nie wejdziemy do eurogrupy. Nigdy nie zrezygnujemy z suwerenności, której zrzekają się państwa przystępujące do unii fiskalnej."
Obojętnie więc, czy eurostrefie uda się załagodzić kryzys, czy nie, rozłam w UE będzie się pogłębiał.
Christoph Hasselbach / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik