Polityk: Inkluzja to prawo człowieka
11 maja 2018Deutsche Welle: Pan od wielu lat działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami w Niemczech i Europie. Zna pan też ich sytuację w Polsce. Jaka jest Pana opinia o trwających od 18 kwietnia w Sejmie protestach rodziców osób niepełnosprawnych?
Josef Neumann: Mam najwyższy szacunek dla tych rodziców i podziwiam ich za to, że ostatecznie zdecydowali się na taki krok. Widocznie są zmuszeni w ten, a nie inny sposób zwracać uwagę na swoją sytuację, gdyż w przeciwnym razie nie dostrzeżono by w Polsce problemów, z jakimi muszą się zmierzyć.
DW: Jest to od wielu lat stan permanentny, bo przecież podobny protest odbył się za poprzedniego rządu. I żądania były i są takie same – wyższy zasiłek opiekuńczy, wyższa renta socjalna itd. W Niemczech takie kwestie w ogóle nie są przedmiotem protestów.
JN: Po pierwsze w Niemczech obowiązuje zasada, że pomoc otrzymuje każdy, kto jej potrzebuje. A na pewno otrzymują ją osoby z różnymi niepełnosprawnościami. To wsparcie ma im bowiem ułatwić aktywne i samodzielne życie w społeczeństwie.
Młode osoby niepełnosprawne wspierają do 18., a czasem nawet do 25. roku życia lokalne urzędy ds. dzieci i młodzieży (jugendamty), które podlegają nadrzędnej jednostce samorządowej w każdym kraju związkowym (tzw. Landschaftsverband). Wspiera ona władze lokalne wyznaczając standardy w zakresie finansów, diagnozy sytuacji i w kwestii merytorycznych.
Ponadto mamy instytucje i organizacje wspierające osoby z niepełnosprawnościami takie jak np. Deutsche Pflegeversicherung, czyli ubezpieczenie pielęgnacyjne. W praktyce oznacza to, że po stwierdzeniu zapotrzebowania osoba z niesprawnością otrzymuje wsparcie finansowe od instytucji odpowiedzialnej za niesienie pomocy w konkretnym zakresie. Ale trzeba pamiętać, że te niemieckie struktury, których w tej postaci nie ma w Polsce, tworzono przez bardzo wiele lat.
„Dziecko to coś więcej niż troska”
DW: A kto główne finansuje pomoc dla osób niepełnosprawnych?
JN: Większość kosztów jest pokrywana z budżetów jednostek samorządów terytorialnych. To znaczy, że cała sieć instytucji miast i gmin danego regionu finansuje większą część nakładów na włączanie osób niepełnosprawnych w nurt życia społecznego. Z budżetu państwa lub kraju związkowego są opłacane składki emerytalne dla osób zatrudnionych w warsztatach terapii zajęciowej. Kraje związkowe na przykład finansują rozbudowę tych warsztatów i domów pomocy społecznej. Czyli mamy w Niemczech trzypoziomowy system wspierania osób z niepełnosprawnością. Najistotniejsze w tej strukturze jest to, że każdy człowiek ma się do kogo zwrócić o pokrycie kosztów aktualnych potrzeb.
Warto też wymienić jedną z najważniejszych instytucji lobbujących na rzecz osób z niepełnosprawnościami - Akcja Człowiek. To loteria, która zbiera pieniądze na realizację różnorodnego rodzaju projektów.
Szkoła dla wszystkich dzieci
DW: W Niemczech do dzisiaj walczy się o to, aby wszystkie dzieci z niepełnosprawnością uczęszczały do zwykłej szkoły. W Polsce planuje się odejście od inkluzji edukacyjnej i wprowadzenie nauczania indywidualnego. Słusznie?
JN: Uważam, że jest niezwykle ważne, żeby do szkoły uczęszczały wszystkie dzieci. Tylko w wyjątkowych przypadkach, kiedy jest to absolutnie niemożliwe, należy rozmawiać o innych rozwiązaniach. Udział w życiu szkoły różnego stopnia, czyli inkluzja edukacyjna, jest ważny dla włączania osób niepełnosprawnych w nurt życia społecznego. Przecież w szkole dzieci poznają się, dowiadują się, co potrafi dziecko z niepełnosprawnością i odwrotnie. Jeśli chodzi o przedszkola, to już 90 proc. dzieci niepełnosprawnych chodzi do zwykłego przedszkola. W szkołach przedgimnazjalnych jest to tymczasem 50 procent. Nauka indywidualna oznacza samodzielne przebijanie się w życiu. Dlatego ważne jest prawo do uczęszczania do szkoły. To nie może być tylko indywidualna decyzja rodziców.
Cezura i krok milowy
DW: To Pan forsował nową ustawę umacniającą zapisane w konwencji ONZ prawa osób niepełnosprawnych. W 2016 jako rzecznik klubu poselskiego SPD ds. społecznych postulował Pan w landtagu Nadrenii Północnej-Westfalii inkluzję społeczną dla całych Niemiec. To była cezura w Niemczech.
JN: To jest cezura już od chwili uchwalenia tej konwencji w 2006 r. Niemcy przyjęły ją w 2009, ale długo nic się nie działo. Dlatego jako pierwszy kraj związkowy uchwaliliśmy ustawę o inkluzji, czyli procesie włączania osób niepełnosprawnych w funkcjonowanie szerszego społeczeństwa. W tej ustawie jest dokładnie opisane, co należy robić, jakie prawa mają ludzie z niesprawnościami. Te wszystkie prawa już były nawet zagwarantowane ustawowo, ale trzeba ich było szukać z lupą w gąszczu paragrafów.
DW: Swoje wystąpienie w landtagu rozpoczął Pan wtedy stwierdzeniem, że ustawa o inkluzji społecznej oznacza „krok milowy” i „więcej demokracji”.
JN: Dokładnie tak jest. W Niemczech na przykład osobom z niepełnosprawnością z ustawowym opiekunem nie wolno jest brać udziału w wyborach. W Nadrenii Północnej-Westfalii znieśliśmy ten zakaz w wyborach regionalnych jako jeden z pierwszych krajów związkowych. I to był kamień milowy. Ponadto istnieje jeszcze wiele innych możliwości udziału osób niepełnosprawnych w życiu społecznym. Włączanie ich w nurt życia społecznego oznacza więcej demokracji. W inkluzji nie chodzi o to, żeby być lepszym, nie chodzi o więcej dóbr materialnych. Chodzi o równoprawne warunki życia dla wszystkich. To oczywiście dotyczy też wspierania rodziców z niepełnosprawnymi dziećmi oraz opiekunów osób z niepełnosprawnością.
Wywalczyć sobie posłuch
DW: Dlaczego wdrożenie konwencji ONZ trwa tak długo nie tylko w Niemczech?
JN: Dlatego, że społeczeństwo często nie jest skłonne od razu wdrażać tego, co zostało pomyślane z korzyścią dla ludzi. Artykuł 1 niemieckiej konstytucjij brzmi: „godność człowieka jest nienaruszalna. Jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem wszelkich władz państwowych”. Obowiązuje on już od 1949 r. i dotyczy też osób niepełnosprawnych. Ale zapis to jedno, co innego praktyka.
W Niemczech całkowicie zmienił się wizerunek osób z niepełnosprawnością. Przecież były one ofiarami zbrodni hitlerowskich. Dlatego po wojnie rodzice dzieci niepełnosprawnych nie wierzyli państwu i tworzyli grupy samopomocy.
Na Wschodzie Europy sytuacja była diametralnie inna. Tam osoby niepełnosprawne czy chore psychicznie były izolowane, przebywały w specjalnych ośrodkach. W niektórych krajach jest tak do dzisiaj. To znaczy, że pewne procesy często trwają bardzo długo. Ważne jest, by osoby z niepełnosprawnością w Polsce poprzez swój protest wpłynęły na to, żeby z większą uwagą wsłuchiwano się w ich głos, podobnie jak to się działo u nas. W Polsce ważne jest stworzenie trwałych struktur pomocy i wsparcia dla wszystkich niezależnie od formy niepełnosprawności. To nie tylko długo trwa, ale jest też bardzo kosztowne. Państwo i społeczeństwo muszą być gotowe udźwignąć te koszty.
*Josef Neumann, ur. w Polsce niemiecki socjaldemokrata, poseł do landtagu Nadrenii Północnej-Westfalii, rzecznik SPD ds. spraw socjalnych, członek Komisji Władz Lokalnych i Regionalnych Europy przy Radzie Europy w Strasburgu.