DIW DGB Ausblick 2010
7 stycznia 2010W 2010 i 2011 roku niemiecka gospodarka wzrośnie każdorazowo o prawie 2 procent - jak wynika z przedstawionej dziś (07.01.) w Berlinie prognozy Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych DIW. Dopiero pod koniec 2011 roku berliński instytut spodziewa się powrotu do sytuacji sprzed kryzysu gospodarczego.
DIW uważa, że liczba bezrobotnych znów przekroczy ponad 4 miliony osób. W 2010 roku wyniesie 3,8 miliona, a w 2011 prawie 4,1 miliona (w 2009 roku 3,4 miliona). Stopa bezrobocia wzrośnie tym samym z 8,2 procent w 2009 roku, do 9,0 i 9,7 procent w 2011 roku.
Namacalne skutki kryzysu
Według DIW światowy kryzys gospodarczy nie został jeszcze pokonany. "Jego skutki długo będą się nam dawały we znaki" - oświadczył prezes DIW Klaus Zimmermann. Dopiero pod koniec 2011 roku Niemcy znów osiągną siłę gospodarczą sprzed połowy 2008 roku. To znaczy, że przez ponad trzy lata wzrost gospodarczy wyniesie zero procent.
Również eksport będzie się w 2010 roku rozwijał słabiej, niż handel światowy. Gospodarkę będzie nadal ciągnął popyt krajowy. Tutaj DIW spodziewa się plus 2,0 procent w 2010 roku i 1,0 procent w 2011 roku.
DIW: polityka rządu pozbawiona koncepcji i celu
Ekspert DIW, Christian Dreger wyjątkowo ostro zaatakował polityką rządu. Według niego ustawa przyspieszenia wzrostu gospodarczego, która w styczniu 2010 r. weszła w życie, to "prawdopodobnie słomiany ogień, który raczej przyspieszy zadłużenie, niż wzrost gospodarczy" (ustawa ma przynieść odciążenia podatkowe sięgające 8,5 mld euro rocznie, a zarazem podkręcić koniunkturę gospodarczą, zwłaszcza rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości).
Dla Dregera podwyżka dodatku na dzieci jest dowodem polityki pozbawionej koncepcji i celu. Inwestowanie w edukację miałoby większy sens - podkreśla się w prognozie berlińskiego instytutu.
DIW uważa też, że dalsze obniżki podatków nie są konieczne, ponieważ obciążenie podatkami i opłatami i tak do 2011 roku zmaleje do 42,5 procent, osiągając tym samym najniższy poziom od 2001 roku.
Również DGB atakuje rząd
Niemieckie Związki Zawodowe DGB zarzucają rządowi uprawianie bezplanowej polityki. Zaatakowały zwłaszcza koalicjanta FDP. Przewodniczący DGB Michael Sommer skrytykował szefa FDP Guido Westerwellego twierdząc, że pod płaszczykiem "neoliberalnych mrzonek" uprawia politykę na rzecz lepiej zarabiających.
Sommer nazwał FDP partią kliencką. Żądania Liberałów, domagających się rozmiękczenia przepisu chroniącego pracowników przed wypowiedzeniem, szef DGB odrzucił, określając je mianem "neoliberalnych dyrdymałów".
Zapowiedział też zdecydowany opór przeciw rządowym planom zreformowania systemu zdrowia.
Na spotkaniu zarządu DGB na zamku Neubardenberg koło Berlina, Sommer chciałby za dwa tygodnie dyskutować z Guido Westerwelle na temat państwa socjalnego: "Wychodzę z założenia, że przyjedzie i stawi się dyskusji" - powiedział.
Przewodniczący DGB ostro skrytykował też plany obniżki podatków ze strony FDP. "Reforma jest co prawda konieczna, musi być jednak socjalnie sprawiedliwa" - oświadczył Sommer, który wezwał również rząd do ostatecznej rezygnacji z planów prywatyzacyjnych na kolei.
Co z płacą minimalną?
Dla Sommera na porządku dziennym nadal znajduje się sprawa płacy minimalnej: "Musimy się tym dalej zajmować, ponieważ mamy u nas w kraju wiele branż, które płacą głodowe stawki". Szef DGB podkreślił, że w innych państwach UE dolna granica płacy minimalnej wynosi około 9 euro, natomiast w Niemczech walczy się o 7,50 euro. "DGB nie zamierza się dłużej zadowalać żądaniem podniesienia stawki do 7,50 euro" - oznajmił Sommer. Na zjeździe, w maju tego roku, będziemy chcieli uchwalić nową dolną granicę dla najmniej zarabiających".
"Wykruszania się" członków związków zawodowych DGB jeszcze całkowicie nie zahamowano. Pomimo to Sommer mówił o "ustabilizowaniu się" liczby członków na poziomie ponad 6 milionów. Dokładne dane chce podać pod koniec stycznia.
dpa, ap, Reuters / Iwona Metzner
red. odp.:Tomasz Kujawiński