Polska-Niemcy. Trudne sąsiedztwo
16 marca 2023Stosunki polsko-niemieckie w czasach przełomu (niem. Zeitenwende) były przedmiotem dyskusji panelowej „Trudne sąsiedztwo” zorganizowanej w środę (15.03.2023) w Berlinie przez Niemiecki Instytut Spraw Polskich (DPI), berlińską Centralę Kształcenia Obywatelskiego i rozgłośnię RBB. Temat okazał się na tyle interesujący, że publiczność z wyprzedzeniem zarezerwowała wszystkie dostępne miejsca.
Brak konsultacji międzyrządowych, rozbieżne interesy Polski i Niemiec, żądanie od rządu w Berlinie reperacji za straty poniesione w czasie drugiej wojny światowej, spory wewnątrz UE – nie ma wątpliwości, że stosunki polsko-niemieckie są napięte. Wojna w Ukrainie dodatkowo je obciążyła. Peter Oliver Loew, dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt, przekonywał, że w obu krajach uwidoczniły się różne punkty widzenia dotyczące działań podejmowanych przez drugą stronę wobec Rosji. Podczas gdy Niemcy przez długi czas uważali, że Polacy przesadzają z demonizowaniem Rosji, Polska zarzucała rządowi w Berlinie zbytnią przychylność wobec Kremla i pomijanie ostrzeżeń płynących z krajów Europy Wschodniej.
– Prawda leży gdzież pośrodku, ale w Polsce nie jest to obecnie dostrzegane – mówił Loew. – Próbuje się przedstawiać niemiecką Ostpolitik w bardzo uproszczony sposób, wyostrzając tezę o lekceważeniu Europy Wschodniej. To jest jednak tylko część prawdy.
Loew przyznał, że Niemcy faktycznie nie słuchali jednak tego, co mówiono w Warszawie, Wilnie czy innych wschodnioeuropejskich stolicach.
– Nauka, jaka z tego płynie, jest taka, że musimy słuchać znacznie więcej opinii i znacznie bardziej je analizować: jakie są czułe punkty między Berlinem a Moskwą i jak sobie z nimi radzimy – stwierdził dyrektor DPI.
Wojna jako szansa
Mateusz Fałkowski, zastępca dyrektora Instytutu Pileckiego w Berlinie nie zgodził się z tezą, że wojna w Ukrainie obciąża stosunki między Polską a Niemcami. Jego zdaniem wojna stawia oba kraje przed nową szansą.
– Wojna w Ukrainie daje nam szansę na prawdziwie partnerską rozmowę – mówił Fałkowski. – Wcześniej problemem była i ciągle jest – asymetryczność między Polską a Niemcami. Tzn. Niemcy były silniejsze i miały protekcjonalne nastawienie do Polski. Natomiast Polska nie była wystarczająco pewna siebie. Teraz to się zmienia. Z jednej strony Polska zyskuje silniejszą pozycję w UE czy na świecie, z drugiej zaś Niemcy tracą nieco na swojej pozycji. Uważam to za szansę na prowadzenie partnerskiej rozmowy na tym samym poziomie.
Podobnego zdania była Karolina Wigura, historyczka i socjolożka. Według niej w każdym kryzysie ukryta jest szansa. Jednocześnie jednak wszyscy mamy w sobie „wiele kolektywnych emocji”, które powinny zostać rozładowane.
– Często jestem pytana przez moich niemieckich znajomych, dlaczego Polacy są tak nieracjonalni? Ale właściwie to żadna z obu stron nie jest nieracjonalna. Każda ma swoją racjonalność – mówiła Wigura, dowodząc, że każda racjonalność zbudowana jest na emocjach. – Ze strony Niemiec jest to obawa przed eskalacją wojny. Wschodni Europejczycy mają inną obawę – że znowu staną się ofiarą rosyjskiego imperializmu, jak miało to miejsce przez 200 czy 300 lat. Istnieją więc tutaj różne obawy. Nie będziemy ich mogli zrozumieć, mówiąc tylko o Polsce i Niemczech – dodała. – Kiedy pojedziemy do Tallina czy Rygi i zapytamy, co ludzie myślą, powiedzą to samo – mimo, że nie ma u nich populistów (jak w Polsce).
Asymetryczność wiedzy
Wigura wskazywała również na asymetryczność wiedzy na temat sąsiedniego kraju. – Polacy wiedzą niezbyt wiele o Niemcach, ale Niemcy wiedzą jeszcze mniej o Polakach – stwierdziła. – Drugą kwestią jest empatia. Jeśli chodzi o kolektywne emocje i te kolektywne obawy, które opisałam, mają dobre powody, to musimy nie tylko się wzajemnie słuchać, ale także współodczuwać.
Wioletta Weiss, dziennikarka RBB, przyznała z kolei, że Polska jest mało obecna w niemieckich mediach, a jeśli się pojawia, to zwykle w negatywnym kontekście. Inaczej jest w Polsce, gdzie w medialnym przekazie zachodni sąsiad funkcjonuje zarówno w negatywnym, ale i w pozytywnym świetle.
– W Niemczech wiele mediów ma trudności, żeby dokładnie przyglądać się Polsce i móc oszacować, co w tym kraju się dzieje. A jeśli już, to są to fragmentaryczne momenty, które z Polski się przedstawia i próbuje je ocenić. Ale to jest zbyt mało. Polska muzyka, kultura również nie jest obecna w niemieckich mediach. A czego się nie zna, nie można lubić – stwierdziła Weiss.
Peter Oliver Loew podkreślał podczas dyskusji, że antyniemiecka retoryka polskiego rządu w pierwszej linii skierowana jest na „rynek wewnątrzpolityczny”. Także sprawa reparacji.
– W Polsce istnieje głęboko zakorzenione poczucie niesprawiedliwości – stwierdził dyrektor DPI. – Niemcy po drugiej wojnie światowej nie zrekompensowały Polsce w sposób adekwatny ogromnych strat, jakie polski naród musiał ponieść. Ale suma 1,3 bln euro, o której się mówi, jest przesadzona. Żadne państwo tego świata nie zapłaci takiej sumy, aby wewnątrzpolitycznie dać się rozczłonkować.
Miejsce pamięci powstanie
Zdaniem Loewa z punktu widzenia polityki zagranicznej żądanie reparacji przez Polskę jest destruktywne, ale z perspektywy polityki krajowej – pozwala utrzymać się przy władzy.
Pytany przez publiczność o projekt upamiętnienia w Berlinie polskich ofiar drugiej wojny światowej, wobec którego pojawiły się wątpliwości, czy rzeczywiście powstanie w takiej formie, w jakiej zakładano, dyrektor DPI zapewnił: – Projekt nie umarł i będzie zrealizowany, ale prawdą jest, że straciliśmy rok.
Zdaniem Loewa za opóźnienie odpowiedzialne są m.in. zmiany instytucji, którym projekt ten podlega. W przyszłym tygodniu pracę ma podjąć dwuosobowe biuro, którego zadaniem będzie opracowanie do końca tego roku propozycji realizacji projektu upamiętnienia polskich ofiar wojny, tak aby w przyszłym roku mogła ona zostać przyjęta przez rząd Niemiec i Bundestag.