1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bezprecedensowa pomoc z Niemiec dla Polaków w czasach stanu wojennego

Barbara Cöllen24 sierpnia 2012

W Warszawie działacze struktur polskiego podziemia i emigracyjnych struktur pro solidarnościowych dokonali oceny znaczenia pomocy RFN dla Polski sprzed 30 lat.

https://p.dw.com/p/15w06
Zdjęcie: PFD

Prof. Andrzej Paczkowski, historyk i alpinista, był beneficjentem pomocy z Niemiec. Dostał, jak podkreśla, „osobistą paczkę od pani Potschmann”. Pani Potschmann pochodziła z Olsztyna (dawnego Allenstein). Nazwisko profesora znalazła na jednej z list osób działających w podziemiu, które zostały przesyłane za granicę. Cudzoziemcy otaczali Polaków indywidualną opieką.

Prof. Paczkowski otrzymał też na początku stanu wojennego paczkę od kolegi-alpinisty spod Monachium. W paczce tej były m.in. guma do majtek, igły, nici. - Jak go potem spotkałem i zapytałem, dlaczego mi to przysłał, odpowiedział, że miał kuzyna w Stanach Zjednoczonych, który po wojnie przysyłał mu paczki z rzeczami, których nie ma w kraju, w których jest wojna - tłumaczy polski historyk.

Konferenz Europäer und Polen für Solidarnosc. Polenhilfe aus Deutschland
Na konferencji nt. pomocy humanitarnej z Niemiec dla Polaków w Warszawie spotkało się wielu przyjaciół z tamtych czasów. Z przodu stoją: Krzysztof Michalec z Christianem Bergmannem. Z tyłu siedzą: Ryszard Wyżga i Andrzej WirgaZdjęcie: DW

Pomoc niemiecka „była trochę podobna do posłania biskupów polskich do niemieckich”, ocenia Paczkowski. - To była pozytywna odpowiedź na polskie oczekiwania, że Niemcy pamiętają. To było ważnym elementem zmiany stosunku Polaków do Niemców - uważa. Niepoślednią rolę, w opinii polskiego historyka, odegrało kierowanie tej pomocy do konkretnych osób: „Pomysł, żeby tę pomoc spersonalizować był naprawdę świetny”.

Ważna, podtrzymująca morale pomoc

Twórcę Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA, Mirka Chojeckiego, stan wojenny zastał za granicą. Chojecki opowiada, że wtedy Niemców było trudno namówić, aby zabierali ze sobą w transportach pomocy charytatywnej sprzęt poligraficzny i radiowy dla polskiego podziemia. Lecz dla odmiany, łatwo było organizować to, co nazywa on „bliźniaczeniem rodzin”. Niemcy „adoptowali” rodziny więźniów politycznych w Polsce. - To, że człowiek siedzący w więzieniu miał świadomość, że rodzina zostanie zadbana, że dzieci będą miały buty, ubranka i żywność, to było bardzo ważne, podtrzymujące morale - wspomina.

Konferenz Europäer und Polen für Solidarnosc. Polenhilfe aus Deutschland
Krzysztof Kasprzyk, Józef Lebenbaum i Mirek ChojeckiZdjęcie: DW

Tego doświadczył Grzegorz Boguta, współzałożyciel Oficyny NOWA. Do Polski wrócił z Niemiec dwa dni przed ogłoszeniem stanu wojennego. Boguta był znany francuskim i niemieckim związkom zawodowym. Kiedy został internowany, do jego żony zaczęły przychodzić prawie codziennie paczki z Niemiec. - 95 procent - precyzuje Boguta. - To był naprawdę piękny masowy ruch. Ja miałem bardzo małe dzieci, które miały pierwszy kontakt z nutellą, czekoladą – to było jak z bajki. To rzeczywiście dawało takie moralne wsparcie. Uważam to za jeden z takich milszych fragmentów wspomnień rodzinnych”, przyznaje Grzegorz Boguta. Jego rodzina w latach 90-tych odwdzięczyła się „ za pomoc uzyskaną od Niemców” w podobny sposób „adoptując” kilka polskich rodzin z Litwy żyjących w nędzy.

Przyjaciół poznaje się w biedzie

Beneficjantem pomocy humanitarnej z Niemiec był również Sławomir Rybicki, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Cała jego rodzina była zaangażowana w działalność opozycyjną. Po ogłoszeniu stanu wojennego rodzeństwo ukrywało się, brat był internowany. - Ja również się ukrywałem. Dzięki wsparciu, również materialnemu, które otrzymywaliśmy od nieznanych nam przyjaciół z Niemiec, było nam po prostu łatwiej przetrwać te trudne miesiące stanu wojennego - wspominał w rozmowie z Deutsche Welle.

Sławomir Rybicki przypominając polskie powiedzenie, „przyjaciół poznaje się w biedzie”, powiedział: „Pomoc, jaką otrzymaliśmy od społeczeństwa i państwa niemieckiego, a w szczególności - chcę to podkreślić - od społeczeństwa niemieckiego, jest bez precedensu. To były miliony paczek z żywnością, odzieżą, które naprawdę w bardzo trudnym momencie wspierały nie tylko opozycjonistów, ale zwykłych obywateli. Myślę, że to był kamień milowy w późniejszej drodze do pojednania polsko-niemieckiego. Było nam łatwiej mając w pamięci ten trudny okres, w którym przyjaciele zza zachodniej granicy tak bardzo nam pomogli.”

Nieznana skala przemytu z Niemiec

Ile maszyn drukarskich przychodziło z Niemiec dla polskiego podziemia kanałami przerzutowymi przez Szwecję, za co odpowiadali Józef Lebenbaum i Marian Kaleta, trudno jest powiedzieć. - Nie były one przecież podpisywane - mówi Grzegorz Boguta. Nikt także niczego wówczas nie księgował, ale i o to nie pytał, zaznacza.

Józef Lebenbau, opowiada o współpracy z Andrzejem Wirgą, który mieszkał i działał w Moguncji, przy przemycie sprzętu i jego zakupie w Niemczech. „W Hamburgu kupowaliśmy np. pałki elektrowstrząsowe dla Solidarności czy pistolety gazowe.” Wielką falę solidarności z Polakami Lebenbaum tłumaczy tym, że wprowadzenie stanu wojennego było szokiem dla społeczeństw zachodniej Europy. - To był jeden z elementów, który zburzył skostniałe struktury, to był jednym z elementów przebudzenia się tych społeczeństw - podsumowuje.

Konferenz Europäer und Polen für Solidarnosc. Polenhilfe aus Deutschland
Zbigniew Bujak i Kornel MorawieckiZdjęcie: DW

Skalę przemytu podzespołów elektronicznych do konstruowania radiowych urządzeń nadawczych i nasłuchowych z Niemiec do Wrocławia ujawniono dopiero kilka lat temu. - To była bardzo ważna dla nas pomoc – mówi Kornel Morawiecki lider Solidarności Walczącej. - To była jedyna struktura podziemna w Polsce, która nie była zdekonspirowana i ten sprzęt nam pomógł - podkreślił. A pomoc humanitarna, zdaniem Morawieckiego, pomogła Polakom „w godnym przeżyciu tego smutnego okresu polskiego” i „zabliźniała ranę drugiej wojny światowej”.

Odwzajemniana sympatia Polaków

Andrzej Wirga założył z żoną Jolantą w Moguncji Komitet Pomocy Solidarności, który przejęł rolę koordynatora organizacji pro solidarnościowych w Niemczech. - Niemcy ukrywali swoją przychylność, bo to leży w ich naturze - wspomina Wirga, ale bardzo dobrze mu się z nimi współpracowało. Wirga współpracował z ludźmi wszystkich opcji politycznych. Nawet pomalowanie wagonów pociągu symbolami Solidarności, co podlega karze za zdemolowanie i zniszczenie mienia publicznego, przybrało dobry obrót, opowiada. Polskim działaczom emigracyjnym sprzyjały media, głównie z Hesji. Sprawa z pomalowaniem wagonów została umorzona, a policja zwróciła mogunckiej grupie farbę, spraye i szablony. Pomoc humanitarna zmieniła wizerunek Niemca w Polsce, twierdzi Wirga. „Przedstawiany w komunie zły Niemiec z RFN uległ oczywiście zmianie.”

K.Kasprzyk,/A. Paczkowski/G.Boguta/M. Chojecki/A. Wirga/A. Zając/K. Michalec - MP3-Mono

Konferenz Europäer und Polen für Solidarnosc. Polenhilfe aus Deutschland
Andrzej Wirga i Aleksander ZającZdjęcie: DW

Aleksander Zając, lider ASG Eschweiler-Aachen, mówi o „radykalnej zmianie nastawienia Polaków do Niemców”. - Jak moja mama dowiedziała się, że zostaję w Niemczec, to mi napisała: „ O Boże, tylko nie w Niemczech”. Ale potem to się zmieniło - podkreśla Zając. I to jest, w jego opinii, między innymi efekt tej wielkiej akcji pomocy humanitarnej.

Autor: Barbara Cöllen

red. odp.: Andrzej Pawlak

*Organizatorem konferencji Europejczycy i Polacy solidarnie dla „Solidarności”. Społeczeństwo niemieckie a „Solidarność” 1980-1989 jest Stowarzyszenie Wolnego Słowa (Warszawa) i Zrzeszenie Federalne Polskie Forum w Niemczech (Berlin). Współorganizatorami są m.in.: ASG Eschweiler-Aachen, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w Niemczech, Wspólnota Polska i Solidarność Walcząca