Pomysły Angeli Merkel na reformy w UE
26 października 2013Przez blisko rok przed wyborami do Bundestagu wszelkie plany reform Unii Europejskiej zostały zamrożone. Mówiono, że Berlin unika kontrowersyjnych tematów. Wzmocniona politycznie triumfem wyborczym Angela Merkel zamierza widocznie zaryzykować nową próbę reform unijnych. Wniosek ten komentatorzy wysuwają z jej wypowiedzi na szczycie UE, kiedy powiedziała, że jest przekonana, że przywódcy państw unijnych muszą „jeszcze bardziej koordynować i ściślej współpracować ze sobą w kwestiach dotyczących konkurencyjności i innowacyjności”, niż robili to dotychczas, jeśli chcą nadal mieć wspólną walutę.
Co to dokładnie znaczy? Z Berlina przeciekło kilka informacji, na przykład to, że Komisja Europejska ma otrzymać jeszcze więcej możliwości kontrolowania deficytowych budżetów narodowych, a państwa będące na minusie mają się zobowiązać wobec Komisji Europejskiej do wdrożenia reform, według opracowanego przez nią planu naprawczego w celu zwiększenia poziomu ich konkurencyjności. W zamian za to otrzymają dostęp do dodatkowych środków ze wspólnotowej kasy.
Ktoś musi prawić kazania
Rzecznik rządu Steffen Seibert odpowiadając na zapytanie Deutsche Welle powiedział, że to wszystko to nic nowego. Od chwili wybuchu kryzysu, wiele podmiotów z niemieckim rządem na czele, stara się naciskać na kraje z dużym deficytem budżetowym. Niemcom stawiano w związku z tym zarzuty mieszania się w nie swoje sprawy i dążenie do hegemonii.
Ekspert brukselskiego European Policy Centre Janis Emmanoulidis powiedział w wywiadzie dla Deutsche Welle: „W Berlinie, a także w innych stolicach, panuje przekonanie, że jest potrzebny nadrzędny podmiot, taki jak Komisja Europejska, do prawienia kazań rządom poszczególnych państw”. To jednak nie znajduje aprobaty żadnego z krajów członkowskich UE, zaznaczył.
Kryzys skłania do nowych wniosków
Pierwsze reakcje na wypowiedź Angeli Merkel są obiecujące. Nie tylko w szeregach bloku partii chadeckich, ale i wśród socjaldemokratów . – To oczywiste, że żaden kraj nie chce oddać nadzoru nad własnym budżetem – zauważył niemiecki poseł w Parlamencie Europejskim Jo Leinen. – Lecz chaos, do jakiego doszło, oraz prawie załamanie się gospodarki w Europie nauczyło nas, że nie można mieć jednolitego rynku i unii walutowej bez koordynacji polityki budżetowej i gospodarczej – podkreślił niemiecki socjaldemokrata. Oczekuje on od niemieckiej kanclerz „większej odwagi” w artykułowaniu swoich propozycji. – Trzeba je tylko dobrze wytłumaczyć i przedstawić możliwie wielu partnerom – uważa Jo Leinen.
Pozytywnie o propozycji Angeli Merkel wypowiedział się na ostatnim szczycie UE minister ds. europejskich Aleksander Stubb wskazując na to, że Finlandia zasadniczo przychyla się do niej, „jeśli dzięki niej zostaną uporządkowane finanse publiczne, przeprowadzone reformy strukturalne, i jeśli oznaczać to będzie liberalizację rynków”.
Rosnący opór wobec Brukseli
Finlandia należy jednak do grona tych państw członkowskich UE, które zawsze opowiadały się za większą dyscypliną i konkurencyjnością. Rządy państw takich jak Grecja, Hiszpania, ale i Francja, reagują na takie propozycje wstrzemięźliwe. Z ich strony należy się spodziewać stawiania oporu, nawet wtedy, jeśli o zachowanie dyscypliny budżetowej upominać będzie Komisja Europejska czy Berlin.
Lecz oprócz tych państw pojawiła się inna grupa krajów członkowskich UE, których liczba będzie prawdopodobnie rosła. Kraje te nie sprzeciwiają się wprawdzie kursowi konsolidacji, ale są przeciwne większej centralizacji w UE. Do ich grona należy Wielka Brytania, a także, mniej zdecydowanie, Holandia. Ale sama Angela Merkel powiedziała w czasie kampanii wyborczej, że trzeba rozważyć, czy nie należy przenieść niektórych kompetencji dotyczących spraw Wspólnoty z Brukseli z powrotem do stolic krajów unijnych.
Dla każdego coś zadowalającego
Jak to wszystko do siebie pasuje? Jak pogodzić te wszystkie grupy przy wdrażaniu reform? Janis Emmanoulidis sądzi, że Merkel chce generalnego rozwiązania i każdemu coś zaoferuje. Państwa zorientowane na stabilność będą w sposób bardziej pogłębiony współpracowały w strefie euro, zaś kraje z deficytem budżetowym otrzymają wsparcie finansowe dla wdrożenia reform. Ponadto Angela Merkel chce im wyjść naprzeciw przy realizacji planowanej unii bankowej. Chodzi tu o ograniczone uwspólnotowienie długu, co trudne jest do przyjęcia dla Niemiec, ale i innych krajów UE. Należy się spodziewać głośnej debaty na ten temat wśród eurosceptyków, uważa ekspert brukselskiego European Policy Centre. Duże zmiany w zapisach już istniejących traktatów unijnych są mało prawdopodobne, sądzi. – Nie chodzi o tworzenie teraz unii gospodarczej w szerokim tego słowa znaczeniu, czy unii politycznej. Chodzi o wdrożenie konkretnych reform i to w jednym pakiecie.
Barosso nie będzie wszystkiego regulował
Socjaldemokrata Jo Leinen, który uważa, że Europy powinno być więcej niż mniej, nie ocenia niektórych eurosceptycznych uwag zbyt krytycznie. Hadze, czy innym stolicom krajów unijnych, chodzi raczej o uszczuplenie biurokracji niż odbieranie Brukseli kompetencji w sprawach Wspólnoty, twierdzi. Nawet szef Komisji Europejskiej Jose Barosso, który znany jest z zamiłowania do ujednolicania wszystkiego co się da, wyciągnął jak się zdaje naukę z oburzenia na propozycję wprowadzenia dyrektywy o zakazie sprzedaży krzywych ogórków i lampek oliwnych. Na łamach dziennika „Rheinische Post” (25.10) Barosso pisze w gościnnym komentarzu, że UE nie musi niczego regulować. „Nie będziemy wydawać dyrektyw odnośnie terapii na bóle pleców, czy norm bezpieczeństwa dla fryzjerów”, zapewniał. Nie tylko w Londynie przyjęto to z ulgą.
Nils Naumann / Barbara Cöllen
red. odp.: Andrzej Pawlak