Pornografia dziecięca - subtelna forma pedofilii
18 lutego 2014Bezsilność, wstyd i gniew - nawet po kilkudziesięciu latach te uczucia dławią dziś 41-letniego Herberta Schmidta (nazwisko zmienione przez autora), kiedy przypomina sobie to, co działo się podczas jego pobytu w katolickim internacie Aloisiuskolleg w Bonn, prowadzonym przez jezuitów.
Sesje w plenerze
- Musieliśmy nago pozować opierając się o pnie drzew, albo siedząc na kamieniach - opowiada. Jeszcze do dziś pamięta, jak łaskotały go źdźbła trawy, kiedy musiał kłaść się nago na łące, razem z innym kolegą. Kierownik internatu w euforii fotografował chłopców. Najpierw kazał im pójść pod prysznic i tam też robił całą serię zdjęć. Herbert instynktownie czuł, że to nie było w porządku, co z nimi robił kierownik internatu. Ale jako dziecko, nie wiedział, w jaki sposób miał się przed tym bronić.
Także inni chłopcy z podstawówki musieli pozować nauczycielowi. - Na dworze musieliśmy stawać przy jakichś drzewach i siadać na skałkach - przypomina sobie. Kiedy chłopcy po kilku tygodniach pytali go, gdzie są zdjęcia, nauczyciel tłumaczył, że mu nie wyszły. - On nas po prostu wykorzystywał. To było zwykłe nadużycie, obojętnie czy od strony prawnej zdjęcia te uznano by za pornografię czy nie - mówi.
Prawa dzieci ponad politycznym interesem
Aktualny przypadek polityka SPD Sebastiana Edathy'ego, podejrzanego o zakup i posiadanie pornografii dziecięcej, przywołał w pamięci szkolne lata. Wróciły przykre wspomnienia.
Jak poinformowała prokuratura w Hanowerze przeciwko socjaldemokracie wszczęte zostało śledztwo. Edathy posiadał rzekomo zdjęcia nagich chłopców, ale nie w seksualnych pozach. Schmidt nie chce ferować pochopnych osądów, ale nawet, jeżeli zdjęcia znajdujące się w posiadaniu polityka nie były relewantne z punktu widzenia prawa karnego, takie ujęcie prawne nie jest w porządku.
- Żaden dorosły nie ma innego powodu, by kupować zdjęcia obcych, nagich dzieci, jak po to, by zaspokoić swój popęd seksualny - twierdzi Schmidt. - To są bez wątpienia zdjęcia robione bezprawnie - podkreśla. Dlatego apeluje do polityków, by na płaszczyźnie międzynarodowej angażowali się na rzecz praw dzieci a nie koncentrowali się wyłącznie na tym, jakie to może mieć reperkusje w polityce wewnętrznej kraju.
Prawo do własnego wizerunku
Aby w ogóle powstał taki "materiał", jak zdjęcia, w których posiadaniu był Edathy, ktoś deptał godność dzieci, albo je wykorzystywał, podkreśla dawna ofiara. Sam wie najlepiej, jak ważna jest wczesna pomoc terapeutyczna dla dzieci, które są jeszcze małe. - Poza tym musimy porozmawiać o tym, jak tu, w Niemczech, ma być zagwarantowane prawo dzieci do własnego wizerunku i jak może być chronione od strony prawa karnego.
Herbert Schmidt już przed laty starał się dotrzeć do zdjęć robionych niegdyś przez kierownika internatu - i ma za sobą istną odyseję. Kiedy w roku 2010 wybuchł w Niemczech skandal wokół pedofilii w Kościele katolickim, na jaw wyszło wiele przypadków, także z jego internatu i szkoły. 18 członków zakonu jezuitów i 5 świeckich pracowników usłyszało zarzuty molestowania i wykorzystywania uczniów. Dochodzenie prowadzono także wobec dawnego kierownika internatu i szkoły - duchowny ten zmarł w 2010 roku.
Bezsilna wściekłość
W rzeczach, które znaleziono po jego śmierci, były setki, po części erotycznych fotografii dzieci. Co prawda zdjęcia z aktami i półaktami chłopców komisja śledcza uznała za nierelewantne z punktu widzenia prawa karnego, ale kto wie, ile zdjęć zostało wcześniej wysortowanych, zastanawia się Schmidt.
Udało mu się także dotrzeć do archiwum bońskiego zakonu. Nagle trzymał w rękach zdjęcia z tamtych lat. - Znalazłem całe serie zdjęć z moimi szkolnymi kolegami - opowiada. Widać było, że z albumów ktoś usunął część fotografii. - A może to były zdjęcia pornograficzne? Kto ma je dzisiaj? Skąd mam pewność, że to nie były moje zdjęcia? - pyta dawna ofiara.
Kiedy powraca myślami do tego dnia, gdy razem z kolegą musieli rozebrać się do naga - dławi go wściekłość. Wie, że ten kolega nie był w stanie ułożyć sobie życia. - Mam wiele empatii dla dzieci, które dziś spotyka podobny los. - Wiem, jak wygląda niema bezsilność, bo czuję ją jeszcze dziś.
epd / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner