Poważny problem Niemiec. Merkel jedzie na miejsce zamieszek
26 sierpnia 2015Przewiduje się, że do końca roku w Niemczech pojawi się jeszcze do 600 tys. uchodźców, dla których trzeba będzie znaleźć zakwaterowanie, zapewnić im wyżywienie, ubranie i opiekę lekarską. Większość z nich wystąpi o azyl polityczny w Niemczech co pociąga za sobą długotrwałą, skomplikowaną i kosztowną procedurę administracyjną.
Dzieci uchodźców powinny pójść do szkoły, co też nie jest takie proste, bo najpierw trzeba będzie zadbać o to aby mogły opanować podstawy niemieckiego w stopniu umożliwiającym im uczestniczenie w lekcjach. Podręczniki, zeszyty, długopisy i inne utensylia, to drobiazg. Więcej kłopotów może sprawić, na przykład, przekonanie muzułmanskich rodziców, że ich córka powinna uczestniczyć w zajęciach z wychowania fizycznego razem z chłopcami z tej samej klasy.
Jednak problemy organizacyjne, logistyczne i administracyjne to nie wszystko. Ich rozwiązanie wymaga wydania dużych sum, ale pieniędze się znajdą. Niemieccy podatnicy mogą ewentualnie protestować, ale i to jest do opanowania. Dużo gorzej - co zamieszki w Heidenau ujawniły z całą ostrością - władze i część niemieckiego społeczeństwa radzą sobie z kulturowo-obyczajową otoczką nagłego, zmasowanego napływu uchodźców, którzy od strony czysto formalnej, nie są uchodźcami tylko nielegalnymi imigrantami. Uchodźcami uciekinierzy z Syrii byli w Turcji, do której uciekli ratując w ten sposób życie. Po przybyciu do któregoś z państw UE stają się w gruncie rzeczy imigrantami zarobkowymi.
Jak rozplątać węzeł gordyjski?
Najlepiej go przeciąć - uważa wielu polityków. Znowelizować ustawę migracyjną, uznać na jej podstawie uchodźców za imigrantów i zdecydować, czy powinni zostać w Niemczech, czy też nie. Jeśli spełniają warunki umożliwiające im szybką integrację w społeczeństwie niemieckim, to należy im w tym dopomóc. Mówił o tym w czasie swojej wizyty w Heidenau wicekanclerz Sigmar Gabriel (SPD), kiedy poruszył zagadnienie tzw. "podwójnej integracji".
Jak wyjaśnił, miał na myśli pragnienie uchodźców znalezienia dla siebie w Niemczech nowej ojczyzny, co wymaga od nich przystosowania się do zasad obowiązujących w Niemczech. Z drugiej strony zmusza to Niemców do wysiłku uznania przybyszów za część ich społeczeństwa, co nie wszystkim przychodzi z łatwością. Wicekanclerz zaapelował o wspieranie wszelkich inicjatyw oddolnych i innych, przyspieszających i ułatwiających proces adaptacji i integracji imigrantów w Niemczech bez zaniedbywania potrzeb uboższych obywateli RFN, którzy mogą poczuć się pokrzywdzeni. Dlaczego, na przykład, buduje się schroniska dla uchodźców, a brakuje tanich mieszkań komunalnych dla gorzej zarabiających?
Inna rzecz, że warunki lokalowe w takim schronisku jak to w Heidenau są naprawdę spartańskie. Na dwóch piętrach b. marketu budowlanego o powierzchni 3 tys. metrów kwadratowych rozstawiono żołnierskie łóżka polowe. Toalety i prysznice są w kontenerech na zewnątrz hali. Temperatura w jej wnętrzu jest iście tropikalna. Cienkie ścianki działowe z dykty i prowizoryczne przepierzenia zapewniają minimum prywatności, ale nie tłumią hałasu. A tego nie brakuje w pomieszczeniach, w których już wkrótce znajdzie się do 700 osób. Minister Gabriel ocenił sytuację w schronisku jako "mało zadowalającą".
Nie jesteśmy zagłębiem neonazistów
Być może w tej chwili najważniejsze jest to, że policja panuje nad sytuacją i żaden z uchodźców nie musi się obawiać ataków neonazistów. W ośrodku wszyscy są bezpieczni. Nie można jednak wykluczyć, że kiedy zostanie on zapełniony do ostatniego miejsca może dojść do konfliktów między jego mieszkańcami. To druga strona medalu, z którą też należy się liczyć. Nie bez powodu Gabriel zauważył, że "dwa miliardy euro na uchodźców nie wystarczą na długo".
Burmistrz Heidenau Jürgen Opitz z CDU podkreślił w rozmowie z gościem z Berlina, że "nie przybywa do zagłębia neonazistów, tylko do miasta zamieszkałego w większości przez normalnych ludzi". Bardzo szybko okazało się jednak, że ci normalni ludzie wyrażają całkiem normalne i zrozumiałe obawy, związane z nagłym napływem tak dużej gromady obcych przybyszów. Jedna z mieszkanek Heidenau powiedziała, że "Niedaleko schroniska jest szkoła, a rodzice uczniów boją się o swoje dzieci, bo wśród uchodźców większość stanowią czarnoskórzy, którzy już nagabywali moją wnuczkę".
Rozproszenie takich obaw wymaga dużego taktu i cierpliwości. Burmistrz Heidenau zapewnił, że uczyni wszystko, aby jego miasto nie stało się symbolem rasistowskich zamieszek ulicznych, ale zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. NPD ma w mieście i okolicy sporo sympatyków.
Rozwiązaniem doraźnym jest zwiększenie obecności policji w mieście i wzmożona ochrona schroniska. Policja nie może być jednak wszędzie, a jej prezencja działa niczym płachta na byka na tych, którzy uważają, że uchodźcy żyją na ich koszt. Sytuacja w Heidenau wciąż jest wybuchowa i wymaga długofalowych, przemyślanych decyzji. Być może ich kierunek poznamy po wizycie kanclerz Merkel w schronisku, o której dziś mówi się w całych Niemczech.
Richard A. Fuchs / Andrzej Pawlak