Pra-Solidarność z Nowego Świata
31 października 2020Margaret Heubeck to sympatyczna Amerykanka w średnim wieku. Jest nieco nieśmiała, ale uśmiechnięta i bezpośrednia. „Meg”, z wykształcenia politolog i pedagog, jest wykładowcą na wydziale politologii renomowanego University of Virginia w Charlottesville. Specjalizuje się w edukacji obywatelskiej, tworzy plany nauczania dla szkół. Na zajęciach ze studentami chętnie sięga do tematu, który zafascynował ją już kilkanaście lat temu. – Czuję się tak, jakbym znała tych ludzi osobiście, chociaż żyli czterysta lat temu. Chętnie zaprosiłabym ich na kolację. Gdyby nie ich sukces, może by mnie tu nie było? – wzdycha.
„Kolebka Stanów Zjednoczonych”
Początki historii, która zafascynowała Meg, to rzeczywiście początki Ameryki, którą znamy dziś. Początki, w których ważną rolę odegrali Polacy, kiedy 1 października 1608 roku wylądowali w forcie Jamestown, założonym zaledwie rok wcześniej przez angielskich kolonistów pod wodzą kapitana-awanturnika Johna Smitha, uznawanego dziś za pierwszego w historii gubernatora Wirginii.
– Jamestown to kolebka Stanów Zjednoczonych – mówi archeolog dr William Kelso, znawca wczesnych dziejów kolonizacji Północnej Ameryki. Jak dodaje, historia tej osady nie jest tak znana jak historia purytańskich „pielgrzymów”, którzy w 1620 roku na pokładzie żaglowca „Mayflower” wylądowali na terenie dzisiejszego stanu Massachusetts, zakładając tam miejscowość Plymouth. To nie Plymouth, ale właśnie Jamestown była pierwszą trwałą osadą kolonistów przybyłych z Anglii. I w przeciwieństwie do „pielgrzymów”, wśród mieszkańców Jamestown niemal od samego początku obecni byli Polacy.
– Nie znamy ich nazwisk, wiemy natomiast, że Polacy przybyli do Jamestown razem z Niemcami jako fachowcy, dysponujący umiejętnościami, które były bardzo potrzebne Anglikom – wyjaśnia prof. John Radzilowski, historyk z University of Alaska Southeast. Kwitnąca gospodarczo Rzeczpospolita jest bowiem na przełomie XVI i XVII wieku jednym z najważniejszych partnerów handlowych Anglii na kontynencie. Szczególnie ważne dla Anglików są drzewo, smoła i dziegieć potrzebne w tamtych czasach m.in. do budowy okrętów. Sprowadzają je z należących do Rzeczpospolitej Prus przez Elbląg i Gdańsk. Stąd wywodzi się także angielskie słowo „spruce” (świerk).
Liczą się jednak nie tylko surowce, ale i fachowcy. Są wśród nich słynni polscy smolarze. Tych kapitan John Smith poznaje w czasie swojej podróży przez Rzeczpospolitą. Dlatego sprowadza ich do Jamestown już z drugim transportem przez Atlantyk. Rzemieślnicy mają rozruszać gospodarkę kolonii. Tego oczekuje przecież Wirginijska Kompania Londyńska, sponsorująca wyprawę za Atlantyk.
Pierwszy przemysł Ameryki Północnej
Jamestown okala ogromna dziewicza puszcza. Drzewa sosnowe doskonale nadają się do produkcji smoły i żywicy. Jest też piasek, który wykorzystać można do wyrobu szkła. W kolonii zajmują się tym głównie Niemcy, sprowadzeni razem z Polakami. Za osadą powstaje mała huta szkła, której replikę można oglądać do dziś. – Polacy mogli być też zaangażowani w hutnictwo szkła, ale nie przyniosło to oczekiwanego sukcesu. Wiemy natomiast na pewno, że Polacy wytwarzali potaż, mydło i materiał na szkło oraz smołę i dziegieć. Robili to świetnie i były to najlepsze produkty tworzone tutaj przez rzemieślników – twierdzi Merry A. Outlaw, kuratorka wykopalisk w Jamestown. Amerykańscy historycy mówią w tym kontekście o „pierwszym przemyśle” Nowego Świata.
Strajk made in Poland
Przetrwanie na nieznanym dotąd kontynencie okupione jest na początku ogromnymi ofiarami. Koloniści popadają w konflikty zbrojne z Indianami. Dziesiątkuje ich też głód i choroby. Ale w 1619 roku kolonia liczy już tysiąc mieszkańców. Powstaje Zgromadzenie Ogólne Wirginii, pierwsze zgromadzenie przedstawicielskie w Ameryce Północnej. Jamestown jest więc nie tylko kolebką amerykańskiego przemysłu, ale i amerykańskiej demokracji. Tyle, że ta demokracja nie jest dla wszystkich. – Kiedy to Zgromadzenie miało zebrać się po raz pierwszy, nie uznano w nim Polaków za wolnych i równych. Polacy przystąpili do protestu po to, by uznać ich za równych obywateli Jamestown i Nowego Świata. Był to pierwszy strajk robotniczy w Ameryce – opowiada Merry A. Outlaw.
Potwierdzają to zachowane dokumenty. 30 lipca 1619 roku Polacy przerywają pracę. Ich pozycja musi być tak silna, a praca tak niezbędna dla istnienia kolonii, że Anglicy już nazajutrz zgadzają się na ich polityczne równouprawnienie i prawa wyborcze. Polacy w zamian zobowiązują się przyuczać do zawodu młodzież. Także i tutaj amerykańscy historycy mówią o „pierwszym programie praktyk zawodowych” w historii Nowego Świata.
Od Polaków z Jamestown do Martina Luthera Kinga
Strajk z Jamestown jest czymś więcej niż epizodem z dziejów kolonizacji Ameryki Północnej. Pamięć o nim jest ważna dla amerykańskiej Polonii i poprzez różne publikacje działała inspirująco szczególnie w latach 20-tych i 30-tych XX wieku – przekonuje prof. John Radzilowski. – W tym czasie Amerykanie polskiego pochodzenia odegrali ogromną, a nawet kluczową rolę w kształtowaniu się ruchu robotniczego i w walce o rozszerzenie praw pracowniczych w USA. Nie byłoby sukcesu związków zawodowych bez amerykańskich Polaków – wyjaśnia historyk.
Meg Heubeck zamyśla się. – Historia strajku Polaków z Jamestown musi być nagłaśniana – mówi. – To był przecież pierwszy akt obywatelskiego nieposłuszeństwa rozpoczynający tradycję sięgającą aż do Martina Luthera Kinga. A zaczęło się od tej grupy Polaków w Jamestown. Włączenie ich do kolonii było świetną ideą i w ten sposób przetrwaliśmy do dziś – dodaje. – Bo przecież zawsze potrzebni są tacy odważni, którzy przełamią obowiązujące zasady, prawda?
Meg dopija kawę i zabiera notatki. Dziś jest niedziela, ale jutro ma zajęcia ze studentami z edukacji obywatelskiej. Będzie rozmawiać z nimi o odwadze cywilnej i Polakach z Jamestown, których chętnie zaprosiłaby na kolację.
Autor dziękuje fundacji RIAS oraz Sandy Hausman (NPR) za pomoc w realizacji reportażu.
Artykuł powstał w ramach wspólnego cyklu Deutsche Welle i Newsweek Polska. #CzasSolidarności.