1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa niemiecka: „Konie się kocha“

Aleksandra Jarecka15 lutego 2013

Piątkowe (15.02) wydania gazet zajmują się nader emocjonalnym i zataczającym coraz szersze kręgi skandalem z niezadeklarowanym mięsem końskim.

https://p.dw.com/p/17eTG
Pferdefleisch liegt am 12.02.2013 in Recklinghausen (Nordrhein-Westfalen) in der Auslage der Ross-Schlachterei Hobbold. In Recklinghausen liefen die Geschäfte trotz Skandal in Großbritannien gut, denn die Nachfrage nach Pferdefleisch sei in den vergangenen Jahren konstant geblieben, sagte Hobbold in einem Interview mit der Nachrichtenagentur dpa. Foto: Caroline Seidel/dpa (zu dpa-Gespräch: "Pferdemetzger: «Unsere Rossklöpse sind der Renner»" vom 12.02.2013)
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Südkurier z Konstancji pisze:

„Nowy skandal z żywnością budzi dlatego tak duże oburzenie, ponieważ większość Niemców podchodzi do koni bardzo emocjonalnie. Konie się kocha, głaska, funduje przejażdżkę na nich swoim dzieciom, kibicuje podczas zawodów hippicznych, ale żeby je zjadać? Nigdy! Zupełnie inaczej traktowane jest bydło, trzoda oraz ptactwo. Ich wartością jest dla nas właśnie to, że można je zjadać. Nie tylko jest nam obojętne ich samopoczucie. Zbyt często godzimy się też na najtańszą hodowlę w brudnych chlewach i najtańszą paszę. Ważne, żeby mięso było tanie”.

„Ludzie muszą jeść, by istnieć” - konstatuje Süddeutsche Zeitung:

Czy zjadają kiełbasę, zupę z torebki lub herbatniki, to ich własna sprawa. Nie zaszkodzi jednak przy tym uświadomić sobie w ich własnym interesie, że nie wszystko, co człowiek zjada jest dla niego korzystne. Odżywianie się jest czymś więcej, niż tylko przyjmowaniem pożywienia. Odżywianie jest rytuałem, kulturą, obyczajem. Obyczaje są zaniedbywane, przypominamy sobie o nich wtedy, gdy kolejny skandal z dioksyną w jajach kurzych, choroba wściekłych krów czy konina w lasagne zakłóca nam spokój. Wtedy ogarnia nas strach, namiętnie się oburzamy i jako konsumenci zmieniamy natychmiast nasze nawyki. Kiedy jednak ucichną doniesienia prasowe, powracamy ponownie do starych wzorców zachowań”.

Natomiast Märkische Oderzeitung uważa, że:

„To nie może być przypadek, że właśnie przy drogiej wołowinie stosuje się triki. Bo dzięki nim można osiągnąć wysokie zyski, jeśli wołowinę zastąpi się tańszym mięsem, jak miało to właśnie miejsce w Rumunii. A zatuszowanie przez pośredników źródeł pochodzenia mięsa uświadamia jedynie, jak trudno jest ustalić w ramach Unii te fakty. Kto zechce teraz poręczyć, że zapakowana mielonka w sieci Aldi lub Lidl &Co. to nie konina? Konsumenci mają prawo do szybkich i dokładnych informacji o oszustwach. Obowiązujące opublikowanie informacji o wycofaniu produktu z rynku oraz podanie na opakowaniu kraju pochodzenia mięsa, przyczyni się do większej przejrzystości”.  

Heilbronner Stimme komentuje:

„Po każdym skandalu z żywnością politycy reagują szybkimi wnioskami. Próby DNA powinny pomóc w wykryciu nieprawidłowo zadeklarowanej koniny, tak długo, jak długo opinia publiczna o niej nie zapomni. Nikogo nie interesuje natomiast fakt, że hodowla stała się anonimowym, międzynarodowym przemysłem, którego drogi transportowe przemierzają Europę wzdłuż i wszerz".

Alexandra Jarecka

red. odp.: Elżbieta Stasik