Niemiecka prasa: Oburzenie na służby jest zwykłą hipokryzją
4 maja 2015„Frankfurter Rundschau“ twierdzi, że: „W Urzędzie Kanclerskim wiadomo było najwidoczniej od lat, że agencja NSA nie przestrzega ustaleń przy inwigilowaniu. Zauważono to podobno dopiero wtedy, gdy komisja Bundestagu ds. kontroli służb specjalnych krytycznie odniosła się do tego. Kwestią do wyjaśnienia jest kto, co i kiedy wiedział. I czego nie wiedział, pomimo, że on, czy ona, powinni wiedzieć. Chodzi o wyjaśnienie, czy ignorowano informacje. Czy nie chciano zadzierać z USA. Naprawdę nie ma powodu do milczenia”.
„Thüringische Landeszeitung“ uważa, że: „Kanclerz Angela Merkel musi absolutnie wyjść z ukrycia – i wreszcie informować. Nie godzi się inwigilować przyjaciół - powiedziała kiedyś. Skala tej afery, która najwidoczniej dotyczy inwigilowania przez NSA całego kontynentu, jest pokaźna. Inwigilowanie przyjaciół jest możliwe! Co tymczasem jest niemożliwe to wstrzemięźliwość kanclerz”.
„Flensburger Tageblatt” konstatuje: „Byłoby poniżej poziomu tej republiki, jeśli rząd potraktowałby to wzruszeniem ramion jako konsekwencję działalności służb specjalnych. Niemcy z największym trudem budowali demokrację. Nie można stwarzać dla niej zagrożenia od wewnątrz, przez działania administracji państwowej”.
„Süddeutsche Zeitung” pyta: „Z jakiego powodu oburzają się Niemcy? Przede wszystkim dlatego, że BND działa w ukryciu i przy tym – za wiedzą lub z niewiedzą polityków – inwigiluje w tym samym stopniu wrogów i przyjaciół. Na oburzanie się na służby wywiadowcze zawsze jest jakiś powód – nikt nie zamierza usprawiedliwiać błędów. Ale często takie oburzenie okazuje się być jedynie zwykłą hipokryzją. (…) To, że teraz dotyczy to Urzędu Kanclerskiego i Angeli Merkel, bo obecny szef MSW i dawny szef Urzędu Kanclerskiego znalazł się pod ostrzałem – mają sobie sami w dużym stopniu do zawdzięczenia. Nie zatroszczyli się bowiem o to, żeby wyjaśnić, na czym polega praca tych służb i współpraca ze Stanami Zjednoczonymi, i w ten sposób, z odrobiną politycznej odwagi, stworzyć klimat zaufania – akurat w dobie Snowdena. Z perspektywy służb wywiadowczych mianowicie mamy do czynienia z pewną logiką. One cierpią z powodu braku niejasności i politycznego tchórzostwa nadzorujących ich zleceniodawców. Są wręcz zachęcane, aby dbać o współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, która jest niezbędna do zapewnienia bezpieczeństwa w Niemczech. Jednocześnie brakuje im politycznego wsparcia. Politycy mamiąc jak największym dystansem do USA udają, że nie wiedzą, co jest napisane małym drukiem w księgach zleceń służb wywiadowczych. I to jest sedno afery. (…) Z amerykańskim wywiadem nie da się współpracować, jeśli agencja NSA będzie postrzegana przez obywateli jako wróg publiczny numer jeden”.
opr. Barbara Cöllen