Prasa o konferencji w Monachium: „Zachód jest bezradny”
19 lutego 2024„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze ostrzegawczo: „Najważniejsza osoba tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa ani nie była na niej obecna, ani nie wygłosiła na niej przemówienia. Cień Trumpa wisiał niczym ciemna chmura nad hotelem Bayerischer Hof, w którym zgromadziła się część globalnej elity politycznej wierzącej w 'oparty na zasadach porządek świata'.
Są to przede wszystkim amerykańscy konkurenci polityczni Trumpa. Wiceprezydent Kamala Harris wykorzystała swoje pojawienie się w stolicy Bawarii, by wygłosić przemówienie wyraźnie skierowane do amerykańskiej publiczności w roku wyborczym; zwróciła uwagę na znaczenie amerykańskiego przywództwa na świecie, argumentując, że nie ma ono nic wspólnego z działalnością charytatywną, tylko służy amerykańskim interesom. To, co zrobił Trump, można było zobaczyć w Monachium bez upiększeń i zafałszowań. Pomimo naprawdę dobrych wiadomości, że 18 członków sojuszu NATO najprawdopodobniej osiągnie w tym roku cel w postaci 2 procent PKB w wydatkach na obronność, republikański senator Pete Ricketts zażądał, by Europa dała z siebie więcej. Podczas gdy Harris mówiła o 'świętym zaangażowaniu Ameryki na rzecz NATO', Republikanie wydają się w dalszym ciągu szukać powodów, aby nie bronić swoich europejskich sojuszników.”
„Nuernberger Zeitung” zauważa: „Jeśli Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa choćby tylko trochę uspokoiła Zachód, społeczność międzynarodowa wydaje się bezsilna w obliczu wojny w Gazie i innych konfliktów na Bliskim Wschodzie. Nikt na razie nie może zaoferować tu nic lepszego niż słynne rozwiązanie w postaci dwóch odrębnych państw dla Izraelczyków i Palestyńczyków. Ale strony tego konfliktu są od niego bardziej oddalone niż kiedykolwiek wcześniej. A co z ochroną klimatu, głodem i biedą na świecie? Zwiększanie produkcji broni jest obecnie 'priorytetem numer jeden', jak powiedziała premier Szwecji Magdalena Andersson. To nie była dobra wiadomość”.
„Muenchner Merkur” zaznacza: „Zachód nigdy nie wydawał się tak zdesperowany jak podczas tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Wojna psychologiczna Putina osiągnęła w Monachium swoje cele. Na jej otwarcie przywódca Kremla wyciągnął z rękawa swoje dwa asy: śmierć ikony ruchu oporu Aleksieja Nawalnego i zdobycie Awdijiwki. Był to drugi szok, jaki przeżyło Monachium po przemówieniu Putina z 2007 roku.
'Bez bezpieczeństwa wszystko inne jest niczym' to zdanie, które warto zapamiętać z wystąpienia kanclerza Niemiec. Ale teraz nie można poprzestać tylko na słowach. Od konferencji bezradnych i zdesperowanych musi wyjść sygnał do zmiany obecnej sytuacji. Dostawy rakiet manewrujących Taurus dla Kijowa, drastyczne zwiększenie produkcji broni, debata na temat europejskiego parasola atomowego, powołanie unijnego komisarza ds.uzbrojenia – wszystko to musi teraz zostać wzięte pod uwagę, jeśli ofiary bohatersko walczących Ukraińców mają nie pójść na marne, a Europa nie zamierza bezczynnie czekać aż Putin zaatakuje kolejny kraj. Ale kanclerz Scholz musi w końcu wykazać wolę do bycia przywódcą z prawdziwego zdarzenia”.
„Suedkurier” z Konstancji: „'Bez bezpieczeństwa wszystko inne jest niczym'. To, co kanclerz Niemiec ogłosił jako swoje motto na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, bez wątpienia jest prawdą. Ale także w ten weekend nie wyciągnięto koniecznych wniosków. Najważniejszym uczestnikiem konferencji w Monachium stał się Władimir Putin, mimo że się na niej nie pojawił. Dwa 'pozdrowienia' z Moskwy udowodniły wszystkim obecnym, jak źle mają się sprawy po dwóch latach wojny z Ukrainą i jak źle jest z potęgą Zachodu. Akurat w chwili rozpoczęcia konferencji nadeszła wiadomość o śmierci Nawalnego i upadku Awdijiwki. Prezydent Ukrainy jest coraz bardziej przyparty do ściany. Ale ani Europejczycy, ani USA nie chcą i nie są w stanie zapewnić mu wystarczającej ilości amunicji i broni. Przesłanie płynące z Monachium jest takie, że Zachód jest bezradny i niezdecydowany. A przecież śmierć Nawalnego i zdobycie Awdijiwki mogłyby wywołać także inne reakcje”.
„Maerkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą: „Mimo wszystko w Monachium dało się zauważyć, przynajmniej w jednym obszarze, że apele kierowane do Niemiec i Europy, aby zrobiły więcej dla własnego bezpieczeństwa, najwyraźniej zostały zaaprobowane. I to nie tylko dlatego, że USA coraz bardziej skupiają się na innych obszarach kryzysowych i swojej polityce wewnętrznej. Stało się tak także dlatego, że dwa lata wojny w Ukrainie zwiększyły pewność, że stojące przed nami problemy nie znikną same z siebie.
Ewentualna reelekcja Donalda Trumpa na prezydenta USA i rozważane przez niego wycofanie NATO-wskich gwarancji bezpieczeństwa sprawiają, że rozwiązanie tych problemów staje się zadaniem jeszcze pilniejszym. Niezależnie od tego rzeczywistość – wciąż – brutalnie obnaża bezsilność europejskich ambicji. Europa jest daleka od możliwości zaopatrzenia Ukrainy w pilnie oczekiwaną amunicję w potrzebnych jej ilościach. Kwestię odrębnych, paneuropejskich sił nuklearnych celowo pominięto w Monachium. Ponieważ taki proces byłby długotrwały i bardzo kosztowny”.