Dobry wynik Niemiec wcale nie oznacza, że teraz już jest świetnie
4 grudnia 2013"Die Welt" zaznacza: "Minęło 13 lat od momentu, gdy Niemcami wstrząsnął szok pierwszych wyników analizy PISA. W międzynarodowym porównaniu poziomu wiedzy i umiejętności uczniów Niemcy wypadły wtedy fatalnie. Dziś szok już minął, a Niemcy nadrobiły wiele zaległości. Lecz te postępy wynikają przede wszystkim z tego, że poprawił się poziom wiedzy najsłabszych. Tyle, że stracono z oczu uczniów najlepszych. Doskonałymi wynikami w matematyce wykazało się bowiem tylko 18 proc. niemieckich uczniów. Niemcy nie mogą sobie jednak pozwolić na tak przeciętny wynik. Gospodarka zdana jest na wiele tęgich głów. Jedynie specjaliści w naukach inżynieryjnych i ścisłych zapewnią innowacyjność niemieckich firm w konkurencji z firmami zagranicznymi, pomimo wyższego poziomu płac".
"Stuttgarter Zeitung" zastrzega, że "Dobry wynik Niemiec wcale nie oznacza, że teraz już jest świetnie. Poprawić trzeba jeszcze wykształcenie nauczycieli, a szczególnie ich dokształcanie. Wciąż jeszcze niedostateczna jest opieka nad dziećmi w świetlicach czy nadzór przy odrabianiu zadań domowych w wielu szkołach podstawowych. Szybciej powinny powstawać także szkoły całodzienne - największą przeszkodą jest przy tym to, że w ich tworzenie nie mogą się angażować władze federalne. Tyle, że reformy można przeprowadzać teraz w bardziej ukierunkowany, przemyślany sposób, bez tej histerii, jaka towarzyszyła zmianom po pierwszym szoku z powodu PISA. Trochę więcej spokoju w szkołach nie musi od razu oznaczać zastoju".
"Sueddeutsche Zeitung" przypuszcza, że "Analizy PISA wywołały wyścig ambitnych rodziców. Trzeba przyjrzeć się tylko dramatom rozgrywającym się, kiedy dzieci po szkole podstawowej nie dostają skierowania do gimnazjum. Wtedy odchodzą targi z nauczycielami o każdy ułamek oceny, brani są rzeczoznawcy i adwokaci, kwitnie branża korepetycji. To, że dzieci na swej drodze do matury wciskane są w gorset codziennych zajęć dodatkowych, nie wynika tylko z tego, że nauka w gimnazjum trwa osiem lat. Winne są raczej ambicje rodziców. W wielu rodzinach rytm całego życia dyktuje szkoła. A na dolnym, społecznym marginesie, w rodzinach, których dzieci nie są może aż tak zdolne, nie ma intelektualnych i finansowych zasobów, by startować w ogóle do takiego wyścigu. Albo nie wiedzą one w ogóle, że taki wyścig się odbywa".
"Ludwigsburger Kreiszeitung" zastrzega, że "W analizie PISA nie uwzględnia się ani różnic mentalnościowych, ani tego, co dzieje się poza szkołą, np. kiedy dzieci wciąż biorą korepetycje. To tak jakby porównywać jabłka i gruszki. Stąd też niemożliwe jest wyciągnięcie rozsądnych wniosków. Bo co można wywnioskować ze stwierdzenia, że uczniowie z Azji daleko wyprzedzają uczniów z Niemiec. Czy dzieci mają także tutaj być drylowane w szkołach, żeby dobrze wypaść w międzynarodowych porównaniach? Najwyższy czas, żeby takie międzynarodowe analizy traktować jak raporty o szkolnym stanie utuczenia trzody. Bo jako narzędzia w polityce oświatowej są one raczej nieprzydatne".
Jak zaradzić prostytucji pod przymusem?
"Neue Ruhr/Neue Rhein Zeitung" uważa, że "Prostytucja pod przymusem to nie tylko nieobyczajne zachowanie. Korzystanie z prostytucji uprawianej przez kobiety pod przymusem jest przestępstwem. Zgodnie z wolą CDU/CSU i SPD ma być ono w przyszłości karalne. Najwyższy czas, by do odpowiedzialności pociągnąć klientów prostytutek. To właśnie popyt z ich strony determinuje podaż. Ich głód taniego seksu pozwala kwitnąć prostytucji, do której kobiety są częstokroć zmuszane. Bez tych bezwzględnych klientów nie byłoby tak bezwzględnego rynku. Kiedy pierwszy klient trafiłby za kratki, bo w pełni świadomości zadawałby się z prostytutką pracującą pod przymusem, wtedy inni zastanawialiby się dwa razy, czy chcą narażać się na takie ryzyko".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek