Prasa o podsłuchanych przez Rosję rozmowach: blamaż Niemiec
3 marca 2024„Der Spiegel”: jak kanclerz epokowej zmiany stał się kanclerzem pokoju
Kanclerz Olaf Scholz jest przeciwny przekazaniu Ukrainie pocisków manewrujących Taurus oraz wysłaniu do tego kraju wojsk lądowych. Dlaczego szef rządu, który po ataku Rosji proklamował „epokową zmianę”, stał się teraz „kanclerzem pokoju”? – zastanawia się „Der Spiegel”.
Zapowiadając, że nie wyśle żołnierzy Bundeswehry do Ukrainy, Scholz stosuje wypróbowany chwyt populistów – „Odrzuca coś, czego nikt od niego się nie domaga, a przy okazji stylizuje się na kanclerza pokoju”.
Prawnik z Hamburga nigdy nie był retorycznym talentem. Ostatnio udaje mu się przekuwać wielkie słowa w krótkie zrozumiałe zdania w rodzaju – „nie będziemy stroną tej wojny, ani bezpośrednio, ani pośrednio”. To podoba się wyborcom.
Wzorem dla Scholza może być Gerhard Schroeder, który w 2003 r. odmówił udziału Niemiec w interwencji przeciwko Irakowi. „Jednak wtedy Stany Zjednoczone rzeczywiście chciały, aby niemiecka armia wzięła udział” – przypomnieli autorzy.
Obietnice Scholza, że ani taurusy, ani niemieccy żołnierze nie pojadą do Ukrainy, są dobrze odbierane przez niemieckie społeczeństwo.
„Der Spiegel” zwraca uwagę, że w czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a we wrześniu seria wyborów do parlamentów lokalnych w Niemczech wschodnich. Mieszkańcy tych terenów wykazują szczególny sceptycyzm wobec dostaw broni do Ukrainy. Występując jako kanclerz pokoju, Scholz może zdobyć dla swojej partii SPD kilka dodatkowych punktów procentowych.
Zdaniem „Spiegla” wypowiedź Macrona, w której nie wykluczył użycia wojsk lądowych w Ukrainie, była idealnym pretekstem dla Scholza, aby zaprezentować się jako „pokojowy kanclerz”.
Zdaniem ekspertów istnieją techniczne możliwości ograniczenia zasięgu rakiet Taurus tak, aby strona ukraińska nie mogła ich użyć przeciwko celom w Rosji. Do ich obsługi nie są koniecznie potrzebni żołnierze niemieccy.
O co więc w rzeczywistości chodzi Scholzowi? – pyta „Der Spiegel”. „Wiele przemawia za tym, że kanclerz nie chce zrezygnować z kontroli nad tymi pociskami, ponieważ nie ufa Ukraińcom, a przynajmniej nie do końca im ufa” – piszą autorzy. Niemiecka broń może zdaniem Scholza być użyta tylko na terenie Ukrainy. Ich zdaniem relacje kanclerza z Ukrainą nie są ścisłe. Podczas osobistych spotkań z Wołodymyrem Zełenskim widać dystans między nimi, w przeciwieństwie do spotkań z Ursulą von der Leyen czy Joe Bidenem.
SPD jest zadowolona z postawy Scholza. Do niedawna był uważany za bezbarwnego i niezdolnego do przewodzenia. Teraz chwalony jest przez towarzyszy partyjnych za konsekwentną postawę wobec taurusów.
„Sueddeutsche Zeitung”: fatalne połączenie
Wydawany w Monachium dziennik odniósł się do podsłuchanej przez służby rosyjskie rozmowy między oficerami Bundeswehry, którzy dyskutowali podczas telekonferencji 19 lutego o argumentach za i przeciw przekazaniu Ukrainie taurusów.
Zdaniem komentatora sprawa ma trzy aspekty. Po pierwsze chodzi o odpowiedź na pytanie, czy doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa i czy rozmowa powinna była być uznana za tajną, co wykluczałoby możliwość prowadzenia jej za pomocą platformy internetowej. Po drugie należy wyjaśnić, co jeszcze Rosjanom udało się podsłuchać. Czy należy spodziewać się dalszych przecieków? Sprawa ma oczywiście też wymiar polityczny – czytamy w „SZ”. Opozycja interpretuje treść rozmowy jako polemikę dowództwa Bundeswehry ze stanowiskiem Scholza. Poseł CDU Florian Hahn powiedział, że argument kanclerza, iż przekazanie taurusów wymagałoby wysłania niemieckich żołnierzy do Ukrainy, jest nieprawdziwy. Dla Scholza sprawa oznacza problem ze względu na relacje z Rosją i widoczny brak zabezpieczenia przed rosyjskim szpiegowaniem – konkluduje komentator „SZ”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung”: kompromitacja
Publikując rozmowy oficerów Luftwaffe, Moskwa zmusiła Scholza do pozostania przy odmowie przekazania Ukrainie pocisków Taurus – pisze komentator „FAZ” Berthold Kohler. „Sojusznicy kolejny raz zwątpią w Niemcy” – dodał.
Kto uważał, że fiasko w sprawie taurusów osiągnęło punkt szczytowy już wtedy, gdy kanclerz wypaplał, że Brytyjczycy i Francuzi są wraz ze swoimi rakietami obecni w Ukrainie, ten się mylił. Podsłuchana telekonferencja powiększa skalę kompromitacji oraz szkody w polityce zagranicznej – ocenił autor.
Rosyjskie służby wiedziały, że Brytyjczycy i „ludzie z amerykańskim akcentem” pomagają Ukrainie w obsłudze pocisków manewrujących, ale Kreml z pewnością „ucieszył się, że może w internecie rozpowszechnić niemieckie potwierdzenie tego faktu”.
Po tej katastrofie, w systemie informacji tajnych będą musiały polecieć głowy – uważa „FAZ” dodając, że u sojuszników pojawiają się znów dawne wątpliwości co do wiarygodności i zdolności do zachowania tajemnicy przez Niemcy.
Zdaniem Kohlera, Scholz nie zwolni swojego najpopularniejszego ministra – szefa resortu obrony Borisa Pistoriusa. Nie należy też oczekiwać, że kanclerz zrewiduje swoje stanowisko w sprawie taurusów. Publikując treść rozmów, Moskwa nie pozostawiła Scholzowi wyboru. "Kreml wie, jak działa Scholz, i odwrócił grę o taurusy w ten sposób, że stały się one koszmarem dla tego, który nie chciał ich użyć" – podsumowuje komentator „FAZ”.