Obowiązkiem jest respekt wobec wkładu ZSRR w upadek faszyzmu
8 maja 2015"Neue Osnabruecker Zeitung" pisze: "Wszystko, czym gardzimy u innych, nosimy sami w sobie, tak swego czasu napisał Dietrich Bonnhoefer. Inaczej mówiąc: rządy hitlerowców są nie tylko poglądowym przykładem okrutnej dyktatury. Ukazują one, co może wyjść na jaw u każdego, kto nie zdoła wyrzec się zła.
Przestrogą i zadaniem na wszechczasy musi być to, że doszło do wojny, jaka skończyła się 70 lat temu w Niemczech. Jednak demokracja przed nią nie chroni. Adolf Hitler siał terror i strach i na drodze puczu doszedł do władzy. Szerokie masy czciły go i go wybrały. Przestały go popierać dopiero wtedy, gdy przestał odnosić sukcesy, a nie dlatego, że w ludziach zaczęły się rodzić wątpliwości natury moralnej.
A poza tym: zło zawsze pozostanie złem. Pomimo tego, czy może właśnie dlatego, że dopuszczają się go masy. Dlatego demokracji potrzebne są pęta: konstytucja. Obowiązująca zawsze, nawet, jeżeli kiedy jakieś rzekome przymusy mogłyby ją podważyć. Strzeże ona praw mniejszości, religii, własności, profesji i innych swobód, które są uniwersalne i nie podlegają żadnej relatywizacji - nawet wtedy, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo czy sprzeczne z nią cele zdają się być ważne".
"Rhein-Neckar-Zeitung" żałuje, że 70 lat po wojnie wciąż jeszcze są napięcia w stosunkach między Europą i Rosją.
"Właściwie teraz, po 70 latach byłby czas na wspólne świętowanie zakończenia wojny ze wszystkimi oswobodzicielami. Nie byłby to wciąż jeszcze koniec historii, tylko pomyślny koniec trwającego kilkadziesiąt lat procesu, w którym wrogowie stali się odpowiedzialnymi partnerami, a być może nawet przyjaciółmi. Ale tak nie jest. Z jednej strony wynika to z putinowskiej polityki na Ukrainie. Bierze się to jednak także stąd, że UE wraz z Niemcami sama wmanewrowała się w kryzys. Jesteśmy częścią sporu o rosyjską strefę wpywów".
„Schwaebische Zeitung” z Ravensburga uważa: „W czasie II wojny światowej zginęło około 30 milionów obywateli ZSRR; 30 milionów ludzi, którzy stracili życie w wywołanej przez Niemcy wojnie. Na uroczystościach upamiętniających tych, którzy wyzwolili Niemcy i Europę od faszyzmu, na Zachodzie przez dziesiątki lat czczono w pierwszym rzędzie pamięć aliantów. Ogromną cenę, jaką zapłacił Związek Radziecki, relatywizowano, ponieważ Armia Czerwona, która wyzwoliła Niemcy, wprowadziła w późniejszej NRD dyktaturę. W tych dniach minister spraw zagranicznych RFN w Wołgogradzie, a kanclerz Niemiec w Moskwie dadzą do zrozumienia, że w Niemczech każdy wie, że oburzenie z powodu agresji Rosji na Ukrainie jest uzasadnione a respekt wobec wkładu Związku Radzieckiego w dzieło upadku faszyzmu jest obowiązkiem”.
„Tagesspiegel” podkreśla: „Inni szefowie rządów mogą sobie pozwolić na zignorowanie zaproszenia na uroczystości w dniu 9 maja w Moskwie, upamiętniające heroiczne czyny Armii Czerwonej. Ale kanclerz Niemiec nie może sobie na to pozwolić. Merkel znalazła mądre rozwiązanie: nie pojedzie na Defiladę Zwycięstwa, za to dzień później uczci wraz z prezydentem Rosji Władimirem Putinem pamięć ofiar II wojny światowej i złoży winiec na Grobie Nieznanego Żołnierza. W upamiętnianiu ofiar przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka pojawił się dylemat. Mimo że wszyscy wiedzą, jakich szans pozbawiono jego i innych w czasie enerdowskiej dyktatury, Joachim Gauck dziękuje Armii Czerwonej za wyzwolenie. A odwiedzając były stałag, przywołuje pamięć o losach ponad pięciu milionów sowieckich jeńców wojennych, z których ponad połowa zginęła. Pomimo wszelkich przemian droga do ukształtowanie wspólnego obrazu historii, z udziałem Rosji, jest jeszcze daleka. Jej udział zależy tylko od niej samej”.
"Berliner Zeitung" pisze: 8 maja 1945 skończyła się wojna. Ale prawdziwym pokojem Europejczycy mogą cieszyć się dopiero od historycznego zwrotu 1989/90. Dopiero wtedy zostali naprawdę wyzwoleni, bo nowi ciemiężyciele używali słowa "wyzwolenie" tylko jako pustego hasła. To, że pokój w Europie jest teraz tak kruchy jest wyzwaniem. Właśnie ono po 70 latach zmusza do tego, by pamięć 8 maja 1945 była zawsze przestrogą. Tylko wtedy nie powtórzy się to, co nie powinno się już nigdy więcej wydarzyć".
opr. Małgorzata Matzke