Prasa: Putin chce destabilizacji Ukrainy, aby uniemożliwić wybory
28 kwietnia 2014„Frankfurter Allgemeine Zeitung” ostrzega, że kto gra z Putinem w jego grę, szkodzi sobie:
„Podczas gdy Putin coraz głośniej potrząsa szabelką, u nas w kraju ludzie co najwyżej denerwują się z powodu nasuwających się, podobno mało przydatnych, historycznych porównań. Nie stosuj przemocy – to przykazanie, które łamie Putin. Gdyby samostanowienie sympatyków Rosji na obrzeżach jego imperium tak bardzo leżało mu na sercu, to powinien najpierw zadbać o wolność, której jednak w Moskwie odczuć się raczej nie da. Obserwatorzy OBWE są po to, aby zapewnić przebieg wyborów zgodnie ze standardami. Lecz nie tylko oni są przetrzymywani jako zakładnicy na wschodzie Ukrainy i jako tacy prezentowani. Każdy, kto gra z Putinem w jego grę, sobie szkodzi. Moskwa depcze wartości, które Europejczykom przyniosły wolność i dobrobyt i je im gwarantują . Zachód może wybierać między obroną tych wartości i oddaniem się w niewolę”.
„Die Welt“ pisze o celowej prowokacji rosyjskich separatystów we wschodniej Ukrainie:
„Najpierw zatrzymano i pobito dziennikarzy, potem ujęto dwunastu wojskowych obserwatorów OBWE i kilku z nich zaprezentowano w niedzielę w telewizji. Sytuacja zdaje się być beznadziejna: Jeśli rząd robi to, co robić musi, wprowadza w ruch spiralę nieobliczalnych działań. Jeśli nie robi nic, prorosyjscy separatyści coraz bardziej brutalizują swoją grę ośmieszając Kijów i Zachód. I w ten sposób rosyjski prezydent Putin osiąga krok po kroku w roli widza to, co osiągnąć zamierza: doprowadzić do takiej destabilizacji Ukrainy, aby uniemożliwić wybory 25 maja”.
„Berliner Zeitung” mówi o groźbie wojny:
„Tu dyplomacja nie zawiodła; tu mamy do czynienia z odrzuceniem dyplomacji. Kto porywa obserwatorów OBWE, ten nie jest zainteresowany osłabieniem napięć, lecz szuka konfrontacji. I nawet jest możliwe, że rosyjscy przywódcy stracili już wpływ na te demony, które sami przywołali. Ukraina stoi na skraju wojny”.
„Frankfurter Rundschau” wytyka Zachodowi błędy wobec Moskwy:
„Kto jednym palcem pokazuje na Putina, ten wskazuje trzema palcami na siebie. Ponieważ po rozpadzie ZSRR miała powstać Europa, która wszystkim krajom, łącznie z Rosją i jej obywatelami, miała zagwarantować bezpieczeństwo. Zachód niezupełnie się tego trzymał. Zamiast tego rozszerzono Sojusz Północnoatlantycki o Kraje Bałtyckie. Tego rodzaju błędy Zachodu w żadnym stopniu nie usprawiedliwiają działań Moskwy łamiącej prawo międzynarodowe. Kto jednak weźmie pod uwagę błędy Zachodu, odrzuci ideologie i siłą rzeczy spolaryzowane „czarno-białe” myślenie. Ponadto widać inne drogi wyjścia z kryzysu. Steinmeier i jego koledzy powinni negocjować z pięściami w kieszeni. I będą musieli nadal łykać trudne prawdy. Ale cel paneuropejskiej współpracy jest tego wart”.
„Bild-Zeitung” uważa, że Wladimir Putin mógłby tylko pstryknąć palcem, aby „przestępcze bandy” zwolniły obserwatorów OBWE:
„Ale Putin się nie rusza. Kto zawierza jego słowom, ten musi być ślepy. Kto zabiega o zrozumienie dla niego, jest marzycielem bez poczucia rzeczywistości. Putin bawi się strachem Zachodu przed wojną. I uroił sobie, że odniesie zwycięstwo. Lecz tych, którzy rozpalają wojny nie powstrzymuje się pobożnymi życzeniami! Trzeba być surowym. Zapędy wojenne Putina uda się powstrzymać, jeśli nasi okazujący Putinowi zrozumienie politycy, sportowcy i ludzie kultury wreszcie to zrozumieją”.
Barbara Cöllen
red. odp.: Elżbieta Stasik