Prasa: Putinowi pozostało już niewiele czasu do namysłu
3 maja 2014"Ukraińskiemu rządowi nie można odmówić prawa do tego, by podejmował działania mające na celu ukrócenie poczynań bojówek, które przemocą zajmują publiczne budynki, posterunki policji i przejmują kontrolę nad całymi miastami - ale to, co obecnie robi kijowski rząd, nie jest mądre" - twierdzi komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Dla Ukrainy najważniejsze jest przede wszystkim, by 25 maja odbyły się wybory prezydenckie. Nic tak skutecznie nie odebrałoby podstaw twierdzeniom rosyjskiej propagandy, że w Kijowie na drodze puczu do władzy doszła faszystowska junta, jak regularne wybory. Z tego właśnie względu Rosja próbuje udaremnić to głosowanie, wywołując eskalację konfliktu na wschodniej Ukrainie. W rewanżu za to Kijów powinien zrobić wszystko, by ten plan Rosjan się nie ziścił. Odzyskanie Słowiańska mogłoby poczekać".
"W tej sytuacji amerykański prezydent domaga się zaostrzenia sankcji przeciwko Putinowi i jego Putinlandii" - zaznacza "Tagesspiegel". "Dla wyjaśnienia: chodzi tu o prawdziwe, bolesne sankcje; takie, które dotknęłyby także rynek finansowy. Bo na co tu jeszcze czekać? Jak długo jeszcze czekać, skoro nic się nie posuwa do przodu, co dawałoby nadzieję na to, że Putin ustąpi, o jego odwrocie już w ogóle nie wspominając. Putinlandia musi poczuć, że tak nie może być dalej, nawet, jeżeli to trochę dłużej potrwa i nałożone sankcje będą utrzymywane przez dłuższy czas. Chodzi przecież o prymat polityki, który muszą uznać wszyscy, także gospodarka. Musi ona mieć zrozumienie dla zdecydowanego postępowania przywódców".
"Die Welt" podkreśla: "Obama i Merkel stawiają na dyplomację. Czerwoną linią jest dla obydwojga wschodnia granica obszaru NATO. Ale jeżeli Putin na Ukranie podepcze zasadę ONZ, że zmiany granic mogą następować tylko na drodze pokojowej, nastroje mogą się diametralnie zmienić. Wtedy tak emocjonalny senator jak McCain nie będzie jedynym, który będzie opowiadał się za twardszym postępowaniem wobec Rosji".
"Muenchner Merkur" zaznacza, że "Za oceanem Angela Merkel zdecydowanie starała się o zwarcie szeregów z Amerykanami - świadoma, że igrający z ogniem szef Kremla teraz większą wagę przywiązuje do reakcji Europejczyków niż odległych Stanów Zjednoczonych, którym i tak od dawna co i raz rzuca on jakieś wyzwania w polityce światowej. Na Starym Kontynencie pulsują jeszcze bowiem bez zakłóceń wszystkie arterie z i do Rosji, transportujące gaz, ropę, maszyny, produkty chemiczne i technologie. Ten układ działa tylko w klimacie obopólnego zaufania, które doznało niemożliwego do naprawienia szwanku. Jeżeli sięgnięcie po Ukrainę będzie dla Putina warte tej absurdalnie wysokiej ceny, to nie ma już żadnego środka, poza konfliktem zbrojnym, który mógłby go jeszcze powstrzymać; na przekór teatralnym gestom z USA. Dużo czasu do namysłu Putinowi już nie pozostało".
"Leipziger Volkszeitung" uważa, że "Nowa sztama między sojusznikami nie nie jest w stanie odwrócić uwagi od tego, że obydwoje szefowie rządów kierują się zupełnie inną strategią. W Ameryce widać coraz większą gotowość, by jak najbardziej izolować Rosję, ze wszystkimi konsekwencjami tego kroku. Dla Berlina taki radykalizm nie wchodzi w rachubę. W obliczu odprężenia na światowych rynkach ropy i gazu, Europa wcale nie jest aż tak bardzo skazana na dostawy z Rosji, jak można by przypuszczać analizując rozmiary importu ze Wschodu. Chodzi raczej o to, że wiele owocnych niemiecko-rosyjskich kooperacji, powstrzymuje od tak drastycznego kroku".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Barbara Cöllen