Prof. Jacobsen wspomina początek wojny
1 września 2009B.C. Jak zachował pan w pamięci datę 1 września 1939 roku?
Prof. Jacobsen: Byłem wówczas chłopaczkiem, jeszcze uczniem, stąd moje doświadczenia ograniczają się do wrażeń szkolnych z owych dni. Omamieni propagandą uważaliśmy, że musimy bronić się przed Polską. Proszę sobie wyobrazić – czternastoletni chłopak stoi w grupce kolegów – tak mam to w pamięci – rozczarowany, jak wszyscy. Dlaczego? Bowiem wojna rozpoczęła się bez nas; chcieliśmy przecież bronić ojczyzny… Widzę przed sobą przyjaciela i słyszę jego słowa: …”miejmy nadzieję, że wojna potrwa tak długo, byśmy mogli w niej wziąć udział.”
B.C. Co zmieniło się w związku w wojną?
Prof. Jacobsen: Mając 17 lat zostałem żołnierzem i trafiłem do Augustowa. Tam przechodziłem szkolenie wojskowe. Pod koniec wojny zdobyłem stopień oficerski, a potem dostałem się do niewoli.
B.C. Co może pan uznać za swoje główne przeżycie w Polsce?
Prof. Jacobsen: W zasadzie tylko prowadziliśmy handelek z polskimi chłopami. Chce się pani dowiedzieć, jaki? Kradliśmy w koszarach koce i skarpety, które wymienialiśmy z Polakami na boczek i samogon. Polacy, polscy chłopi, byli naszymi partnerami handlowymi. I nic poza tym.
B.C. Pakt Hitler – Stalin pozostaje w Polsce traumatycznym przeżyciem. Trauma spisku niemiecko – rosyjskiego po dziś dzień pozostaje w świadomości Polaków. Czy Pańskim zdaniem to przesada?
Prof. Jacobsen: Sposób, w jaki to czasami znajduje odbicie w prasie, w wypowiedziach niektórych osób, to spora przesada. Także i polityka macza w tym palce. To owa słynna taktyka: zarzucanie przeciwnikowi tego i owego. Budzi to określone resentymenty, które da się zinstrumentalizować politycznie. Ja ze swej strony nie żywię takich obaw. Teraz utrzymujemy solidne partnerstwo z Polską, nawiązano wiele przyjaźni, kontaktów. Fundacja Polsko-Niemiecka przysyłała nam co roku stypendystów. Zatem lęki te są przesadne i służą w zasadzie do utrzymywania dyscypliny w pewnych partiach; sugerując, że Niemcy są nadal groźni i trzeba uważać. Tymczasem nie ma tu powodu, by się nas bać.
B.C. Dopiero teraz, powoli, pojawia się w Niemczech świadomość zbrodni na Polakach, nie tylko na Żydach. Z czego, pańskim zdaniem, wynika ten fenomen?
Prof. Jacobsen: Sporo czasu upłynęło, zanim cały materiał, po części przechowywany w Ameryce, dotarł do Niemiec. Później musieliśmy przebrnąć przez góry akt. Teraz możemy stwierdzić, że zbrodnie popełniały nie tylko SS i policja, ale także i pewne jednostki Wehrmachtu. Latami mówiono, „w Polsce toczyła się normalna wojna. Przecież w Polsce nie zginęło tak wielu ludzi, jak potem, w kampanii rosyjskiej". Ale z najnowszych publikacji, także Instytutu w Warszawie, wiemy – opublikowano tam interesujący raport – że już wówczas puszczono tam po raz pierwszy w ruch machinę ludobójstwa. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że rozpoczęliśmy wojnę. Weszliśmy do Polski, zaanektowaliśmy ją, i tak dalej. Wiedza o tym pojawiała się stopniowo.
B.C. Był pan świadkiem największej, historycznej katastrofy ubiegłego wieku. Jakie wnioski wyciąga pan z doznanych przeżyć?
Prof. Jacobsen: W wyniku prowadzonych przeze mnie przez dziesiątki lat prac i podtrzymywania stałych kontaktów z mieszkańcami ziem swego czasu podbitych przez Niemców, z którymi czasami obchodzono się nieludzko, a także moich osobistych doświadczeń doszedłem do jedynego możliwego wniosku - w obliczu 60 milionów ofiar – mianowicie do tego, że nie można więcej traktować wojny jako instrumentu polityki. Musimy szukać innych środków i dróg. Bogu dzięki znaleźliśmy je – na przykład Wspólnotę Europejską. Dlatego też cieszymy się, że Polska także jest jej członkiem, bowiem stojące przed nami zadania – często poważniejsze, niż w przeszłości, możemy rozwiązać tylko wspólnie. Tym samym – a to był mój cel – nie wolno dopuścić do indoktrynacji młodego pokolenia, jakiej my wówczas ulegliśmy. To nie może się już powtórzyć.
Rozmowę prowadziła Barbara Coellen
red. odp.Małgorzata Matzke