Przedsiębiorcy w RFN: ksenofobia niszczy wizerunek Niemiec
25 września 2016Prezes Federalnego Związku Pracodawców (BDA) Ingo Kramer ostrzega przed szkodami, jakich doznać może niemiecka gospodarka, jeżeli dalej będzie się pogębiać wrogość wobec cudzoziemców w Niemczech. - Jeszcze nie tak dawno wszyscy nas chwalili za granicą za nasze przyjazne podejście do uchodźców. Ale to się właśnie zmienia. Teraz pojawia się zupełnie nowy wizerunek Niemiec - powiedział Kramer w rozmowie z „Passauer Neue Presse” .
Jeżeli powstanie trwałe wrażenie, że nienawiść do obcych bierze górę nad przyjaznym stosunkiem do cudzoziemców, może to doprowadzić do poważnych problemów między innymi do nadszarpnięcia reputacji niemieckich produktów i powściągliwości inwestorów, powiedział prezes BDA.
Brutalizacja języka
W rozmowie z prasą Kramer krytykował także radykalizację języka, przede wszystkim w polityce.
- Niestety politycy wyrażają się dziś wobec uchodźców i obcych w sposób, którego jeszcze niedawno sami by się wstydzili. To jest nie do wytrzymania - powiedział szef BDA.
Podejrzewa on, że niektórzy politycy sądzą, iż ludzie pozostaną wierni partiom głównego nurtu, jeżeli także one narzekać będą na uchodźców.
Ale jest zupełnie odwrotnie. Kto sam jest ksenofobem, ten będzie popierał oryginał a nie kopię - przepuszcza Jens Kramer, nawiązując do sukcesów wyborczych antyislamskiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). AfD nie da się osłabić, podkreśla szef BDA.
Zaskakujący sukces
Sukcesy wyborcze Alternatywy dla Niemiec w wyborach krajowych pozwalają przypuszczać, że partia ta zapewni sobie także sukces w wyborach do Bundestagu w przyszłym roku. W bieżącym roku zaskakująco wysokie poparcie miała ona wśród elektoratu Badenii-Wirtembergii (15,1 proc.), Nadrenii-Palatynatu (12,6 proc.) Saksonii-Anhaltu (24,3 proc.) i Meklemburgii-Pomorza Przedniego (21,2 proc.).
Rząd RFN w swoim ostatnim raporcie o stanie niemieckiego zjednoczenia wyraża wielką troskę ze względu na rosnącą ksenofobię i akty przemocy prawicowych ekstremistów w wschodnich niemieckich landach. Rząd mówi wręcz o „poważnym zagrożeniu dla rozwoju społecznego i gospodarczego”.
DPA / Małgorzata Matzke