Ciemna strona sportu
18 lipca 2012Są momenty, kiedy nawet w najtwardszych kibicach piłki nożnej zastyga krew: płonące pochodnie rzucane na murawę boiska, które palą się dalej podczas meczu. Czarny dym, który nie tylko zasłania akcję na boisku, ale dusi piłkarzy i publiczność. Zakapturzeni chuligani szturmujący ogrodzenia, by wedrzeć się na boisko. Także w latach 80' i 90' rozgrywały się podobne sceny i zdarzały się awantury między kibicami jadącymi na mecz. Ale w ostatnich latach zmieniła się jakość tych zajść, twierdzi szef dowodzenia kolońskiej policji Volker Lange. - Dziś wszystko jest zaplanowane i z większym rozmysłem chuligani stosują przemoc. Kiedyś ludzie może dawali się w pewnej chwili porwać emocjom. Dziś wszystko jest dokładnie zaplanowane i starcia z innymi pseudokibicami są wyreżyserowane - podkreśla koloński policjant.
"Stop, kiedy ktoś leży na ziemi".
Kolońscy kibole dokładnie zaplanowali na przykład atak na autokar wiozący spokojnych kibiców Borussi Moenchengladbach. Autokar przyblokowali i obrzucili kamieniami, które pomalowane były barwami kolońskiego klubu. To zaszokowało opinię publiczną w całych Niemczech. Czegoś takiego nie widział nawet najstarszy stażem rzecznik kibiców klubu 1. FC Koeln Rainer Mendel. Od lat ma on bliski kontakt z kibicami i zna kodeks ich zachowań. - Kibice mogli się pobić, ale niczym się nie obrzucali. Jeżeli ktoś już leżał na ziemi, pojedynek się kończył. Dziś te starcia nabrały zupełnie innej jakości, bo w grę wchodzi także pirotechnika, kamienie, butelki - zaznacza.
Świece, petardy, pochodnie
Wielu kibiców uważa, że pochodnie palące się w temperaturze 1000 st. C. nie są wcale niebezpieczne, zaznacza profesor Harald Lange z Instytutu Kultury Kibica. Zwolennicy pochodni są zdania, że to przydaje całej imprezie szczególnego, południowego klimatu, że są to ciekawe efekty wizualne i nieodzowny atrybut piłkarskiego meczu.
Specjaliści z dziedziny pirotechniki są jednak odmiennego zdania. Szkodliwy dla zdrowia jest nie tylko dym pochodni. Także sam płomień może spowodować ciężkie poparzenia i okaleczyć ludzi na trwałe. Petardy mogą wywołać trwałe urazy słuchu. W Anglii takie problemy należą już do historii, i z angielskiego futbolu Niemcy mogliby wziąć przykład, uważa Rainer Mendel. - Tam obowiązują zupełnie inne przepisy. Każdy wie, co mu grozi za ich naruszenie, dlatego Anglicy nie mają z tym problemów - podkreśla.
Szybkie wyroki i reakcja kibiców
Rainer Mendel życzyłby sobie, aby także w Niemczech szybko wymierzano wyroki za chuligańskie zachowanie kibiców. Tymczasem w Niemczech sprawy te ciągną się miesiącami, o ile nie latami. W Anglii także pirotechnika ma marginalne znaczenie. - Być może ma to związek z kulturą Anglików - przypuszcza Rainer Mendel. Inne kraje jak Grecja, Włochy, Austria czy Szwajcaria mają podobne problemy jak Niemcy - twierdzi.
W porównaniu z innymi piłkarskimi nacjami problemy Niemców są jeszcze stosunkowo znośne pod względem nasilenia przemocy, potwierdza policja i zrzeszenia kibiców. Na szczęście nie było tu jeszcze ofiar śmiertelnych. Lecz proponowana przez niektórych polityków likwidacja miejsc stojących nie jest właściwym rozwiązaniem, uważa Volker Lange z kolońskiej policji.
- Na stadionach nie ma właściwie problemów z bezpieczeństwem. Problemem jest grono pseudo-kibiców, którzy nie znają umiaru i granic - twierdzi. Tych mogą natomiast zdyscyplinować inni kibice: za pomocą gwizdów, chóralnych śpiewów i plakatów, tak jak miało to miejsce niedawno w Kolonii, gdzie tak reagowano na chuligańskie incydenty. - Musi zmienić się zachowanie kilku osób, które depczą całą kulturę futbolu i jego kibiców - podkreśla koloński policjant.
Olivia Fritz / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek