Przywrócić ofiarom muru berlińskiego ich nazwiska i twarze
9 listopada 2009Chris Gueffroy miał w lutym 1989 roku niespełna 21 lat. Myślał, że rozkaz strzelania do uciekinierów z NRD został zniesiony. Dlatego odważył się z kolegą na ucieczkę ze wschodnioberlińskiej dzielnicy Treptow do Berlina Zachodniego. Został zastrzelony przez enerdowskich pograniczników. Jego rannego kolegę skazano na 3 lata pozbawienia wolności. Ta tragedia wywołała ogromne wzburzenie międzynarodowej opinii publicznej. To były ostatnie strzały, jakie oddano przy murze berlińskim.
Niewiele ucieczek z NRD jest tak dobrze znanych jak historia ucieczki Chrisa Gueffroya. Komu znany jest na przykład los Eckharda i Christel Wehage, którzy 10 marca 1970 roku usiłowali porwać samolot ze wschodnioberlińskiego lotniska Schönefeld do Hanoweru? Ucieczka się nie powiodła. Oboje, jeszcze w samolocie, popełnili samobójstwo.
A kto pamięta Idę Siekmann, która 22 sierpnia 1961 roku wyskoczyła z okna swego domu na granicy sektorów przy Bernauerstrasse ponosząc śmierć na miejscu. Po wschodniej stronie Bernauerstrasse planowano zamurowanie drzwi i okien, żeby mieszkańcy NRD nie przedostali się w ten sposób do Berlina Zachodniego. Ida Sieckmann była przekonana, że ucieczka się powiedzie, ponieważ po zachodniej stronie domu czekano już na nią z rozciągniętymi plandekami w rękach. Ida Sieckmann była pierwszą ofiarą muru berlińskiego.
Książka przeciwko zapomnieniu
Przez kilkanaście lat historycy ze stołecznego Miejsca Pamięci pod nazwą „Mur Berliński" i z Centrali Badań Historii Współczesnej w Poczdamie zbierali dokumenty, rozmawiali z krewnymi ofiar i przeczesywali archiwa enerdowskiej służby bezpieczeństwa. Ich praca zbiorowa nosi tytuł: „Die Todesopfer an der Berliner Mauer 1961-1989” („Śmiertelne ofiary muru berlińskiego 1961-1989”). Efekt pracy jest dla ministra stanu ds. Kultury Bernda Neumanna czymś więcej, niż tylko zbiorem fotografii i tekstów. „Chodzi o przywrócenie zabitym ich nazwisk i twarzy, a tym samym o przywrócenie ich godności”- powiedział Neumann. Podkreślił równocześnie, że należy przeciwdziałać bagatelizowaniu lub gloryfikowaniu NRD. Przede wszystkim młodzi ludzie często nie wiedzą jak straszną dyktaturą była NRD.
Historycy z Berlina i Poczdamu udokumentowali wstrząsające przypadki stosowania przez straż graniczną brutalnej przemocy wobec uciekinierów. Jak mówi prof. Martin Sabrow, dyrektor Centrali Badań Historii Współczesnej w Poczdamie, „do bezbronnych, bezsilnych, umierających lub broczących krwią ludzi oddawano strzały z broni palnej."
Kłamstwa i próby zatuszowania zbrodni
Według Hansa-Hermanna Hertle, historyków najbardziej deprymuje sposób obchodzenia się reżimu SED z zabitymi na tak zwanym pasie śmierci między wschodnią i zachodnią częścią Berlina. Gdy mieszkaniec NRD został zastrzelony podczas próby ucieczki, pracownicy bezpieki często nie ujawniali prawdziwej przyczyny śmierci. Rodzinie i krewnym mówili na przykład, że zginął w wypadku samochodowym lub w inny sposób. Nadto fałszowali akty zgonu.
Rodzinom z reguły odmawiano prawa do pożegnania się ze zmarłym, a także zmuszano do wyrażenia zgody na spalenie zwłok i pochowanie urny. Niektórym rodzinom przesyłano urnę pocztą, jak w czasach hitlerowskich.
Zbliżającym się do granicy groziła śmierć
Nie wszystkie ze 136 ofiar śmiertelnych muru berlińskiego to uciekinierzy z byłej NRD. Strzelano również do ludzi, którzy w ogóle nie mieli zamiaru uciekać, tylko za bardzo zbliżyli się do granicy. Wśród ofiar jest również kilkanaścioro dzieci z Berlina Zachodniego, które podczas zabawy na brzegu Szprewy wpadły do rzeki i utopiły się. A ponieważ Szprewa należała na całej szerokości do NRD, nikomu z zachodniej części miasta nie wolno było się do niej zbliżyć.
Nowa publikacja zawiera również biografie ośmiu enerdowskich pograniczników, którzy zostali zabici przez uciekinierów, względnie przez kolegów uciekających na Zachód.
Nina Werkhäuser/Andrzej Krause
red. odp.Barbara Cöllen / me