Raport: uprzedzenia wobec Sinti i Romów w RFN nadal silne
8 września 2014Mieć Sinti lub Romów za sąsiadów? Dla co trzeciego Niemca samo wyobrażenie o tym jest „raczej nieprzyjemne”, lub wręcz „bardzo nieprzyjemne”. Do takich wniosków doszli autorzy najbardziej obszernej jak dotąd analizy, którą przeprowadzili na zlecenie rządowej Agencji ds. Zwalczania Dyskryminacji.
Instytut Badań nad Konfliktami i Przemocą oraz Centrum Badań nad Antysemityzmem chciały dowiedzieć się, co grupa respondentów wie w ogóle na temat Sinti i Romów. Jak wynika ze 170-stronicowego opracowania zatytułowanego „Między obojętnością i odrzuceniem” wiedza ich jest nieduża. „Mało, kto wie, że ta mniejszość narodowa przywędrowała do Europy i Niemiec przed około 700 laty”, ubolewa Christine Lüders, szefowa Agencji ds. Zwalczania Dyskryminacji. Jako prominentnych przedstawicieli tej ,miejszości narodowej wymienia malarza Pablo Picasso, aktora Charliego Chaplina oraz piosenkarkę Marianne Rosenberg.
„Żydzi byli zbyt bogaci, my zbyt biedni”
Tak twierdzi Romani Rose, wieloletni przewodniczący Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów, który jest przerażony uprzedzeniami wobec nich. Przeważająca większość niemieckiego społeczeństwa mówiąc bowiem o Sinti i Romach nie myśli o słynnych postaciach, lecz o przestępczości, żebractwie oraz imigracji z powodu ubóstwa. Negatywny wizerunek „Cyganów” jest „wysoce zaraźliwy”. A debata o imigracji na skutek ubóstwa „jest absurdalna”, uważa Romani Rose. Temat ten podjęty z powodów strategicznych przez prawicowych ekstremistów z NPD podczas kampanii wyborczej, podjęty został także przez innych.
Przewodniczący Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów powołując się na aktualne statystyki, podkreśla, że zjawisko ubóstwa dotyczy przecież 24 procent mieszkańców Unii Europejskiej. A utożsamiane jest ono przede wszystkim z mniejszością Sinti i Romów. To tradycyjne już uprzedzenie jest dla Romani Rose bardzo bolesne: „Żydzi byli zbyt bogaci, a my jesteśmy zbyt biedni”.
Jednak ten najwyższy przedstawiciel Sinti i Romów sprzeciwia się kategorycznie dyskusjom w myśl motta: „Kto oszukuje, ten wylatuje”. A polemika na ten temat w Niemczech zaostrza się od miesięcy.
„Świadectwo drastycznego odrzucenia”
Jak bardzo niepopularni są w Niemczech Sinti i Romowie unaoczniają inne, wynikające z badań liczby. Okazuje się, że dystans społeczny wobec "Cyganów" jest o 20 procent większy, aniżeli wobec innych mniejszości. W następnej kolejności znajdują się azylanci (15 %), muzułmanie (13%), obywatele Europy Wschodniej (8%), Żydzi (3%) oraz ciemnoskórzy (2%). Nic dziwnego, że szefowa Agencji ds. Zwalczania Dyskryminacji ocenia wyniki opublikowanych badań jako „świadectwo drastycznego odrzucenia”. Ta ocena jest odbiciem postrzegania co drugiej pytanej osoby a Sinti i Romowie wywołują w niemieckim społeczeństwie wrogość.
Wizerunek tej mniejszości jest niezmiennie negatywny. Jednak wyniki badań mają też swoje dobre strony, ujawniły bowiem, że 81 procent respondentów wiedziało, że Sinti Romowie byli prześladowani przez narodowy socjalizm. Z tego powodu też prawie tyle samo osób jest przekonane, iż dobrze, że Niemcy przypominają o cierpieniach tej mniejszości. Po wieloletnich dyskusjach wzniesiono tuż obok Bundestagu w 2012 r. w Berlinie pomnik Sinti i Romów pomordowanych przez nazistów.
Więcej oferty integracyjnej
Jednak Romani Rose oraz Christine Lüders domagają się od polityków oraz społeczeństwa nie tylko symbolicznych gestów, lecz większego poparcia dla tej mniejszości. Przy tym mają za sobą niecałą połowę niemieckiego społeczeństwa. Jak wynika z badań tylko dla co drugiego mieszkańca RFN Sinti i Romowie są pokrzywdzeni. 91 procent ankietowanych opowiada się za rozwiązaniami służącymi procesom integracji, 63 procent za wzmocnieniem praw mniejszości. Jednocześnie 50 procent Niemców jest za ograniczeniem prawa wjazdu, a prawie co czwarty za wydaleniem z Republiki Federalnej migrantów należących do Sinti i Romów.
Szefowa Agencji ds. Zwalczania Dyskryminacji oraz przewodniczący Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów zalecają jako konkretne rozwiązanie przygotowanie rocznego sprawozdania na temat sytuacji tej mniejszości w Niemczech. A z pomocą finansowanej przez rząd Akademii Kształcenia Zawodowego mają wzrosnąć szanse Sinti i Romów na awans społeczny. „Niemcom musi być to warte tę odrobinę pieniędzy”, uważa Christine Lüders.
Ofiary „Racial profiling”
Jednocześnie dostrzega ona, jak wiele jest do nadrobienia w policji oraz innych państwowych urzędach. Jak wynika z jej własnych obserwacji, Sinti i Romowie padają często, ze względu na swoje pochodzenie i wygląd, ofiarami tzw. „racial profiling”. Częściej są podejrzani o działanie przestępcze niż inne grupy społeczne. Zdaniem Christine Lüders opublikowane badania są sygnałem ostrzegawczym, a ich wynik jest zawstydzający. - Nie chciałabym żyć w kraju, w którym Sinti i Romowie muszą się ukrywać – powiedziała Christine Lüders.
Marcel Fürstenau/ Alexandra Jarecka